W kolejnym odcinku „Uczmy się od Navy SEALS” zajmiemy się pojęciami takimi jak porażka i perfekcja. Po raz kolejny podeprzemy się przemówieniem admirała Williama McRavena i spróbujemy dostosować jego rady do naszych potrzeb.
W kolejnym punkcie swojej przemowy admirał McRaven opowiada o tym, jak uczestnicy kursu wstępnego na komandosów poddawani byli surowym inspekcjom umundurowania oraz czystości ich pokojów. Nieważne było to, jak kursant dobrze przygotował się do przeglądu, instruktorzy zawsze znajdowali pewne niedociągnięcia, gdyż takie było ich zadanie.
Inspekcje kończyły się tym, że ukarani żołnierze musieli wskoczyć w mundurze do wody, a następnie od stóp do głów mieli wytarzać się w piasku. To ćwiczenie miało im uświadomić kilka rzeczy:
- świat nie jest perfekcyjny (i nie jest sprawiedliwy);
- oni nie są perfekcyjni;
- trzeba nauczyć się żyć z porażkami i iść dalej.
W czasie każdego turnusu szkoleniowego zawsze znalazła się jakaś grupka kursantów-perfekcjonistów, którzy nie byli w stanie pogodzić się z tym, że ich wielki wysiłek nie jest doceniany. Najczęściej nie wytrzymywali oni do końca szkolenia.
Dążenie do perfekcji może być ciężarem
Jeśli jesteście graczami, którzy dbają o swój pokerowy rozwój, przynajmniej raz w życiu musieliście pomyśleć w ten sposób: Cholera, odnoszę wrażenie, że im więcej się uczę, tym mniej umiem; im więcej się uczę, tym zyskuję większą świadomość tego, ile jeszcze nie potrafię.
Pogodzenie się z tą myślą nie przychodzi łatwo. Nasze wewnętrzne ja podpowiada nam, że to właściwie jest nielogiczne. Przecież studiujemy grę po to, żeby więcej rozumieć, żeby ostatecznie wybierać najbardziej optymalne linie, a okazuje się, że rezultat naszych starań jest daleki od oczekiwanego, tj. mamy poczucie tego, że rozumiemy mniej, a świadomość tego, jak w ogólnym rozrachunku niewiele wiemy, przytłacza nas i jednocześnie podważa sens dalszej pracy.
Ludzie są różni. Ja, ku rozpaczy mojej żony, jestem raczej bardziej roztrzepany niż zorganizowany, ale rozumiem, że wielu z Was jest perfekcjonistami. Osoby, które mogą tak o sobie powiedzieć, lubią mieć wszystko pod kontrolą i, mówiąc kolokwialnie, lubią, żeby wszystko było zrobione na ich modłę. Siłą rzeczy wśród pokerzystów również zdarzają się perfekcjoniści, którzy – jak mniemam – mogą mieć poważne problemy z pogodzeniem się z tym, że w grze takiej jak poker ciężko choćby otrzeć się o perfekcję. Śmiem twierdzić, że perfekcjoniści w ogóle źle czują się w warunkach nieustannej niepewności, która towarzyszy grze w pokera.
Nie o perfekcję tutaj chodzi
Nie ma w życiu wielu rzeczy perfekcyjnych. Nie sądzę, że takie istnieją. Gdybym miał wybrać coś z naszego świata, co jest najbliższe perfekcji, to po prostu postawiłbym na procesy, jakie zachodzą w przyrodzie. Nawet nie rozwijam tego tematu, bo się na tym nie znam, ale tak po prostu czuję: w świecie zwierząt i roślin szukałbym zjawisk/rzeczy najbliższych perfekcji, a najmniejsze „natężenie perfekcji” przypisywałbym gatunkowi ludzkiemu.
Pogoń za ideałami, w sensie za stanami idealnymi, w ogóle nie powinna być przedmiotem rozważań filozoficznych. Nawet najmądrzejszy dyskurs można przecież zamknąć w każdej chwili prostym: Perfekcja nie istnieje. Jest to coś nieokreślonego i nieuchwytnego.
Może jestem ignorantem – niech i tak będzie.
Każdy, kto czuje się źle z powodu tego, że nie jest w czymś perfekcyjny (co to w ogóle znaczy? kto ma to określić? czy perfekcja jest czymś uniwersalnym?), bierze na siebie niepotrzebny mentalny balast, który ostatecznie może ograniczać naturalny rozwój. Często perfekcjoniści nadmiernie obwiniają się za porażki (nie potrafią się z nimi pogodzić) oraz zbytnio przejmują się opiniami innych ludzi. Nie przyjmują do wiadomości tego, że porażka jest naturalnym motorem postępu i przyczynkiem do następującej po niej dobrej zmiany.
Solver – generator kompleksów
Narzędziami, które można uznać za generatory kompleksów w środowisku pokerzystów, są oczywiście solvery. To one najczęściej uświadamiają nam, jak niewiele wiemy. Korzystanie z ich pomocy może być w równiej mierze korzystne (jeśli robimy to mądrze) jak i niekorzystne dla naszej gry (jeśli ślepo przyjmujemy ich wskazania za dogmaty). Na „pudełku po solverze” powinny widnieć takie same komunikaty, jakie znamy z reklam produktów medycznych…
Zanim więc popadniecie w „depresję” biorącą się z niemożności grania według wskazań solverów – co oczywiście jest nonsensem – weźcie pod uwagę, że gra w pokera nie została jeszcze w pełni rozwiązania i że rekomendacje podawane przez programy, które uznajemy za poprawne z punktu widzenia teorii gry, są bardzo, ale to bardzo dalekie od perfekcyjnych. Inna sprawa, której nie rozumie większość graczy zapatrzonych w solvery jak w święte obrazy, jest taka, że w większości przypadków korzystanie ze strategii, które odbiegają od równowagi Nasha, generuje więcej EV, niż podążanie za nimi.
Podsumowanie
Popełnianie błędów jest naturalną częścią procesu doskonalenia. Często niedokładność czy porażka mogą być najlepszymi rzeczami, jakie mogą się Wam przydarzyć, gdyż właśnie dzięki nim dotrzecie do sedna problemu. Gdyby nie porażki, nie mielibyśmy dzisiaj żadnych wynalazków, od żarówek poczynając, a na statkach kosmicznych kończąc. Nie bójmy się ich. Wyciągajmy z nich wnioski i doskonalmy się w ten sposób. Pogódźmy się z tym, że perfekcja nie istnieje i po prostu róbmy swoje.