Jak widzicie, nieco zmieniłem systematykę nadawania tytułów. Już nie tylko goły numerek, ale także chwytliwe hasełko. To ma ponoć lepiej działać na wyobraźnię ewentualnego czytelnika i zachęcić go do przeczytania reszty. Sam jestem ciekaw, zobaczymy. Dzisiaj będzie, między innymi, o feministkach. I o nadgorliwości, która nigdy na dobre nie wychodzi.

Jak się pewnie zdążyliście zorientować, cykl, w którym miałem komentować aktualne wydarzenia, zmienił się niepostrzeżenie w rodzaj wspominkowego bloga. Co nieco jednak pokomentuję, zanim uraczę Was kolejną opowieścią z dawnych czasów – z obowiązkowym morałem. I nie – nie czekałem specjalnie na piątek trzynastego. Wpis jest dzisiaj, bo wcześniej nie miałem weny. Jestem stary i mam humory, ot co!

Ćwir, ćwir panienko!

Dzisiaj przeczytałem o wielkiej hecy, którą miał na Twitterze rozkręcić Mike Matusow. Otóż ten znany posiadacz niewyparzonej gęby napisał, że historia Harveya Weisteina nie jest niczym szczególnym w Hollywood. I wielkie oburzenie na fakt, że decydenci w Fabryce Snów za różne korzyści seksualne załatwiają początkującym aktorkom (i aktorom) robotę, jest zwykłą hipokryzją. Bo to ogólnie znana rzecz i praktyka obecna od początku kinematografii.

Na to odezwała się znana i lubiana obrończyni praw kobiet, Vanessa Selbst. Wyzwała Matusowa od najgorszych. Tylko właściwie za co? Że stwierdził, że takie haniebne sytuacje mają miejsce i wszyscy o tym w USA wiedzą? Może Vanessa, razem z mieszkającymi w amazońskiej dżungli Indianami nie wiedziała, że w Hollywood tyłkiem załatwia się pracę? Może poczuła się urażona, że jej nikt takiego początku kariery nie zaproponował? Nie wiadomo. Wydaje się, że nie do końca zrozumiała, co Matusow napisał i skorzystała z okazji, żeby mu w obronie wykorzystywanych kobiet przysolić. No ale feministki tak mają.

A jak jest naprawdę? Podejrzewam, że niestety Matusow ma rację. Niestety, bo faceci decydujący o tym, czy panienka zrobi karierę (albo stare baby, które decydują o karierach młodych facetów, albo stare cioty czy stare lesby, itd), którzy wykorzystują swoją uprzywilejowaną pozycję w taki czy inny sposób, to po prostu rzeczywistość. Może się to komuś nie podobać (mało komu się to podoba) ale tak już jest. Z polskiego podwórka znam osobiście jedną panienkę, która zrobiła jakąś tam karierę, ale nie leżała podobno tylko pod tramwajem. Takie życie.

Dziewczyna z kajmakowym paznokciem

W przedostatnim odcinku podrzuciłem krótki fragmencik powstającej powieści. W jednej z pierwszych scen pojawia się trup dziewczyny i dziarski porucznik Dyczek. Nie będę Wam tu więcej wklejał właściwego tekstu, bo jednak mam nadzieję, że kiedyś to skończę i ktoś to przeczyta. Po co pozbawiać czytelników ukończonej książki całej przyjemności czytania? Będę natomiast rzucał różne tropy.

Kolejna scena to knajpa Czarny Tulipan. Porucznik znad kufla piwa obserwuje dwóch brodaczy przy barze. Coś tam krzyczą i aktywnie gestykulują. Nagle jeden z nich wybiega na ulicę i wpada pod nadjeżdżający tramwaj. Nie jest to jednak żaden tam Michaił Aleksandrowicz Berlioz, więc głowa mu nie odpada, ale wrzasku i krwi na bruku jest dość. Porucznik słysząc krzyki oczywiście także wybiega z knajpy. Gdy wraca do swojego piwa, drugiego brodacza już nie ma. Na podłodze, pod hokerem, który zajmował jeden z brodaczy, leży pomięta kartka.

Na razie może tyle wystarczy. Dodam tylko, że będzie i wątek pokerowy. Otóż na ulicy Łaziennej co wtorek odbywają się nielegalne gry na bardzo wysokie stawki. Wśród grających widziano podobno nawet komendanta policji…

Nadgorliwość gorsza od faszyzmu

Krótka historia z morałem. Kilkanaście lat temu tak się złożyło, że musiałem na gwałt szukać jakiejkolwiek roboty. Po kilku latach w innym mieście potrzebowałem jak najszybciej gdziekolwiek się zahaczyć. Padło na tzw. ochronę.

Po godzinnym kursie otrzymałem mundurek i przydział do obiektu. Obiekt znajdował się pod Warszawą a produkowano w nim płyty DVD. Ściśle tajne jak cholera, bo klepano tam filmowe nowości i nikt nie chciał, żeby coś takiego wypłynęło na rynek. Wiadomo. W związku z tym wszystkie wejścia obstawione przez takich jak ja strażników Teksasu, każdy z wykrywaczem metalu w dłoni. Trzepiemy wszystkich – od prezesa do sprzątaczek. Sami siebie również. Zabieramy także aparaty fotograficzne do depozytu przed wejściem, a u kogo znajdziemy przy wyjściu, to prześwietlamy klisze albo zabieramy kartę pamięci. Telefonami wtedy zdjęć się jeszcze nie robiło. Ściśle tajne!

I tak gdzieś mniej więcej po trzech miesiącach zaczęło mi się to nudzić. Postanowiłem więc sprawdzić moich kolegów. Do tego celu używałem czystych płyt, na których filmów nie było, a które były specjalnie oznaczane. Płyta za pasek i przez bramkę na papieroska. Jak mi się udało wyjść z taką płytą w gaciach, to beka z nieuważnego kolegi. Śmiechu co niemiara. Do czasu. W końcu jeden czujny znalazł to, co schowałem. A w kolejce do sprawdzenia stał jakiś typ z działu technicznego. I posłał do góry info, że ochroniarze wynoszą płyty z obiektu. Na nic się zdały wyjaśnienia, że to czyste płyty, że to dla jaj i w ogóle tylko w celu utrzymania kolegów w bojowej sprawności. Wypieprzyli z roboty zarówno mnie, jak i dowódcę zmiany.

Taka sytuacja. Przesadnie nie rozpaczałem, bo stawkę miałem 2.90 za godzinę i dwudziestoczterogodzinne służby, ale zawsze głupio, nie?

Do następnego razu.

baner MEGA Freeroll Poker Fever Cup II

Blasco
Dziennikarz, archeolog, pokerowy amator ale zawzięty. W branży od ponad 20 lat. Finalista olimpiady polonistycznej, który do dzisiaj nie wie, gdzie powinien stać przecinek. Futbol to Maradona; muzyka - Depeche Mode. Troje dzieci.