Znowu środa i znów się napinam i naprężam, żeby zaserwować Wam odrobinę strawnej lektury. Szczerze? Dzisiaj wybitnie mi pisanie nie idzie, ale że jednak kilka osób to czyta, dla nich przygotowałem pełnowartościowy posiłek. Smacznego!
Wielki tenis, góra błota
Pamiętacie kawał o przygłuchej złotej rybce? Przypomnę. Facet odwiedza sąsiada i widzi, że na korcie przed domem kumpla ostro gra Nadal z Djokovicem. W końcu znajduje swojego przyjaciela i mówi, że w ich wspólnym jeziorku złowił złotą rybkę. Tyle tylko, że zamiast obiecanej góry złota, przed jego domem stanęła góra błota. Na co kumpel – też ją złowiłem, ona jest trochę przygłucha. Myślisz, że po jakiego wała mi wielki tenis?
Jakoś tak to szło.
W ostatnim wpisie pochwaliłem się, że w miesiąc zrobię tysiąc, czy tam pięćset dolarów, grając na NL25 fastforward. Przed pierwszy tydzień ostro dołowałem. No ale w międzyczasie w moje łapy wpadł tekst o tym, jak mikrostawki na fastforward ogarniać. I wiecie, co się okazało? Że ja, jak ta głucha rybka – zamiast grać LAG, grałem TAG. Po zmianie strategii kreski zaczęły szybować w górę. Może w miesiąc nie nastukam tyle, ile sobie obiecałem, ale chociaż nie będzie wstydu.
Jak wygląda teraz moja strategia? Oczywiście nasi eksperci być może złapią się za głowy, ale w moim przypadku jest skuteczna. No więc tak. Za każdym razem, gdy siedzę na buttonie, otwieram z any two za 3x, a z premium hand nawet 5x. Za każdym razem 3-betuje z big blinda otwarcie buttona. No a potem w zależności od okoliczności. Z buttona c-betuję każdy flop. Z big blindem już nieco inaczej, ale wiecie o co chodzi. Maksymalna presja. I słusznie ktoś zauważył, że na mikrostawkach fastforward mało komu chce się walczyć o niepewną pulę, a takie pule występują w większości. Gdy napotykam opór od fisha, odpuszczam. Gdy 3-betuje mnie reg – 4-betuję. Z reguły działa. Póki co to się sprawdza.
Oczywiście znaczenie mają statystyki na danego gracza, moje statystyki (w które przeważnie fishe nie zaglądają) i na końcu moja ręka oraz jej sklejenie z boardem, ale chyba czaicie o co biega. Za tydzień opowiem, czym to się skończyło.
Nathan „BlackRain79” Williams
Pewnie już Wam się o uszy to nazwisko obiło. To facet, który grając 10 lat na mikrostawkach zarobił rekordową ilość kasy. Teraz oprócz gry pisze książki, nagrywa filmiki, trenuje graczy. W międzyczasie skrobie ciekawe artykuły i publikuje na swojej stronie. A ja je dla Was tłumaczę.
No więc zgadałem się z gościem. Bardzo się ucieszył, że polscy miłośnicy mikrostawek mają możliwość zapoznawania się z jego przemyśleniami. Co więcej, obiecał odpowiedzieć na moje pytania – taki „ekskluzywny” wywiad dla PokerGround. Oczywiście mam w zanadrzu dziesiątki pytań do niego, ale pomyślałem, że może ktoś z Was chciałby go o coś zapytać? Wpisujcie swoje pytania pod spodem – najciekawsze spakuję razem z moimi i mu wyślę. Czas do końca tygodnia.
Indiana Jones, k***a mać…
Archeologia od zawsze rozpalała umysły żądnych przygód, czy choćby żądnych czytania o przygodach, lekkoduchów. Ukryte skarby, wspaniałe odkrycia, fascynujące podróże. Każdy chłopiec (i niejedna dziewczynka) choć raz w życiu chciał zostać Indiana Jonesem. Ja również. Na tyle mocno, że zamiast studiować budowę silników lotniczych (dostałem się na MEL na Polibudzie), wybrałem opcję romantyczną, czyli 5 lat studiów w Instytucie Archeologii UW. Oczywiście wszystkie sygnały dochodzące od życzliwych, że może byś jednak studiował coś poważnego, wlatywały mi jednym uchem i wylatywały drugim. Będę archeologiem i już!
No to powiedzmy sobie jasno – rzeczywistość polskiego archeologa (poza naprawdę malutkimi wyjątkami) nijak przystaje do tego, co oglądamy w filmach z rzeczonym Indianą czy inną Larą Croft. Zacznijmy od studiów. Na pierwszym roku wszyscy uczą się tego samego, taka – powiedzmy – zerówka. Wstęp do archeologii, łacina i kilka innych dupereli. I obowiązkowe powierzchniówki, co oznacza wiosenne i jesienne zasuwanie po polach w poszukiwaniu wyoranych skorup. Obowiązkowe są także wykopaliska. Polskie funduje Instytut, za zagraniczne musimy zapłacić sobie sami. A co, jeśli w kręgu naszych zainteresowań leży starożytny Rzym a nie Kultura Pucharów Lejkowatych? Kombinuj sapiensie.
Tak więc na pierwsze wykopaliska pojechałem do miejscowości Kamieńskie, gdzie mieliśmy za zadanie zbadanie kurhanu. Kurhan bada się tak, że na kolanach, centymetr po centymetrze, zdziera się warstwę ziemi po warstwie ziemi – zazwyczaj nożykiem lub szpachelką. Kurhany oprócz ziemi składają się zazwyczaj z kamulców, więc po dokopaniu się do pierwszej warstwy robimy rysunki kamieni, obliczamy ich wysokość nad poziomem morza i wywalamy. Aż do kolejnej warstwy. I tak do calca, czyli dna kurhanu. Na dnie czasami znajduje się jakiś pochówek. W przypadku naszego kurhanu był to kawałek kości. Wielka radość! Po miesiącu skrobania! I na koniec usypujemy nasz kurhan z powrotem, bo wszystko musi wyglądać tak, jak wyglądało. Cała zabawa trwała, jako się rzekło, miesiąc.
Kolejne wykopaliska odbyłem w Iłży, gdzie było o tyle weselej, że kopaliśmy na jakimś starożytnym cmentarzu, więc sobie chociaż porysowałem kościotrupy. Poza tym, jak wyżej. Miesiąc mordęgi i nudy. Pobudka o 4 rano, żeby na piątą być na stanowisku. No bo to lato i w południe taki upał, że czaszka dymi. A po południu zajęcia teoretyczne i dokumentacja. I tak przez miesiąc.
Jak ja to wszystko wytrzymałem? Są też plusy. Fajni ludzie, alkohol. Ładne okolice. Ale to chyba wszystko. Bo nawet sensownej roboty po archeologii nie ma. Pieniądze na kopaniu zarabia się od stopnia doktora. A żeby zrobić doktorat, to trzeba przez 4 lata napisać pracę doktorską, w międzyczasie ucząc studentów. I jakoś się utrzymać przez ten czas, bo stypendium nawet na fajki nie wystarcza. Brrr! Ja zakończyłem przygodę z archeologią w stopniu magistra. I tyle.
Mam nadzieję, że wystarczająco obrzydziłem mój zawód wszystkim, którym choć przez myśl przeszło studiowanie archeologii. Nie traćcie czasu. Nie warto.
40 lat…
I na sam koniec. 40 lat temu pożegnaliśmy Elvisa Presleya. Posłuchajmy kawałka z koncertu w Las Vegas z roku 1970 – według mnie najlepszego okresu w jego karierze.
Do następnego razu.