Dariuszu, jakie jest twoje życzenie..?

Kotu Rademenesowi życia nie uratowałem, ale że mamy środę – ja także mam swoje życzenie: przestańcie wy już wszyscy panikować!

Ostatniego dnia czerwca rozwolnienie spowodowane rychło zbliżającym się końcem świata osiągnęło punkt kulminacyjny. W sobotę 1 lipca wszyscy już mieli pełne pieluchy. Ludzie, nie bądźcie dziećmi!

1 lipca wszedł w życie przepis, na mocy którego wszyscy dostawcy internetu w Polsce zostali zobligowani do zablokowania polskim użytkownikom dostępu do niemal 500 internetowych witryn, które Ministerstwo Finansów wpisało na swoją listę. Lista ta nosi dumną nazwę Rejestru Domen Służących do Oferowania Gier Hazardowych Niezgodnie z Ustawą. Znalazły się na niej adresy internetowe kasyn i bukmacherów, którzy działając zgodnie z licencjami uzyskanymi w innych europejskich jurysdykcjach, legalnie oferują swoje usługi również Polakom. Bo póki co, Polska z Unii Europejskiej nie wyszła.

Co to wszystko właściwie oznacza dla zwykłego polskiego miłośnika internetowego hazardu? W zasadzie nic takiego. Kara wisi nad dostawcami internetu. Nad graczami również, ale ten temat to już wszyscy mają obcykany, jak zrobić, żeby się nie dać złapać. Co mógł zrobić rząd to zrobił. Ale buki i kasyna też nie palcem robieni i tak łatwo z polskich graczy nie zrezygnują.

Nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać

Już w sobotę otrzymałem kilka maili od internetowych bukmacherów, z dokładna instrukcją, jak mogę do ich przybytku zgorszenia i deprawacji się dostać. Po pierwsze, zmienili domeny na takie, których w rejestrze nie ma. Każde kasyno i każdy bukmacher ma na podorędziu setki różnych subdomen i w razie wsypy zmienia je automatycznie. Po drugie – możemy się pobawić w zmianę DNS-ów i też wleziemy, gdzie nam nie dają. No i po trzecie – każdy, kto ceni sobie prywatność w internecie, od dawna już ma zainstalowanego jakiegoś VPN-a. Łączymy się z UK czy innej Malty i szukajcie wiatru w polu. I nawet te kasyna i ci bukmacherzy, którzy dotychczas korzystanie z VPN-ów tępili, poszli nam na rękę i już można.

Powiecie – no dobra, wejdę sobie na stronę, pogram nieco ale jak wypłacę? Skrill i Neteller ogłosiły, że transakcji pomiędzy graczami a bukami/kasynami z listy obsługiwać nie będą. Nie to nie. Zawsze jest inna droga. Do depozytu możemy używać choćby kodów Paysafecard (które kupimy w każdej Żabce czy innej Biedronce) a do wypłaty różnych innych metod, w które poważni operatorzy zdążyli się już zaopatrzyć. Na przykład karty, służące wyłącznie do tego, by środki z kasyn czy od buków wypłacać. Chyba wystarczy wyjaśnień? Bo już mnie szlag trafia, jak o tym wszystkim myślę… Czy wy wszyscy nie rozumiecie, że kasyna i buki niczym nie ryzykują, bo działają legalnie? I że tak łatwo z polskich graczy nie zrezygnują?

Aha… poker. Póki co, poker roomów w rejestrze nie ma. A jak się znajdą, to patrz jak wyżej. Będzie i gdzie pograć i jak wypłacić.

To zależy

Moja pisanina może sprawiać wrażenie, że na każdy temat mam swój ugruntowany pogląd, i co jak co, ale w półtony się nie bawię. Błąd.

Może to wyglądać na asekuranctwo. Bo niby jak to? Nie masz zdania, czy Powstanie Warszawskie było potrzebne? To zależy. A stan wojenny? Dobry czy niedobry? To zależy. Bóg istnieje? A ch** wie!

No właśnie. Żeby móc wyrobić w sobie pogląd, pod którym bym się wszystkimi kończynami podpisał, musiałbym dysponować wszystkimi informacjami. Wam, pokerzystom, nie muszę przypominać, ile są warte szacunki oparte na niepełnej informacji. Więc jak mnie ktoś znowu zapyta, czy rację mają Arabowie czy Żydzi, odpowiem: nie wiem! To zależy. Byłem parę razy w Izraelu, gadałem i z jednymi i z drugimi. I rację mają i jedni i drudzy… A kto miał rację – żołnierze, zwani wyklętymi, bawiący się w Punisherów w naiwnym oczekiwaniu na trzecią wojnę światową, czy zmęczeni wojną wiejscy milicjanci, służący okupantowi przy umacnianiu nowej i ch*jowej, ale pokojowej i jednak przeważnie gadającej po polsku rzeczywistości?

Każdy ma swoją rację a każda równie dobra

Każdy z poglądów jestem w stanie logicznie uzasadnić oraz poprzeć tuzinem argumentów – i kogoś do niego przekonać – ale ile to jest warte? Drugi tuzin równie dobrych argumentów zaraz znajdę na udowodnienie tez przeciwnych. I kolejny tuzin na poparcie tezy, że jednak trzeba mieć na każdy temat swoje kategoryczne zdanie i pogląd. I nie, nie jestem nieukiem. Wręcz przeciwnie – im więcej na dany temat udaje mi się dowiedzieć, tym bardziej mi się zdaje, że wiem coraz mniej.

Nie lubię się z żadnym punktem widzenia kategorycznie zaprzyjaźniać i jak wiecie z poprzednich odcinków, wszelkie fanatyzmy są mi obce. Twarde obstawanie przy jakimkolwiek poglądzie, nie mając WSZYSTKICH informacji na interesujący nas temat, jest właśnie fanatyzmem. A informacje to sobie możemy guglować ile wlezie, a i tak historię piszą zwycięzcy i wcale nie jest niczyją nauczycielką, a już z pewnością nie jest nauczycielką życia. Ja z historii nauczyłem się tylko jednej ważnej rzeczy – że najbardziej podłą i nikczemną kreaturą na Ziemi jest człowiek. Jak więc żyć? Uczciwie wobec siebie. Starać się być dobrym dla ludzi. I jak pisał Wiktor Rezun, nawet jak musisz kogoś zabić, uśmiechaj się do niego, gdy go będziesz zabijać.

Pokonał ich Duch Puszczy

Trzecia część dzisiejszego felietonu tradycyjnie najlżejsza. Wspominamy sobie stare, dobre czasy. Oczywiście z pokerem w tle, czy nawet na pierwszym planie. Dzisiaj wybieramy się do puszczy.

Dawno, dawno temu, Puchar Ducha Puszczy, organizowany przez nieocenionego Jaśka W., faktycznie trafił do podbiałostockiej puszczy. Na jednej z takich metafizycznych imprez towarzysko-pokerowych miałem okazję się pojawić.

Do szopy, hej pasterze!

Z Warszawy jechałem firmowym bolidem w towarzystwie znanego pokerzysty, Kilera. Kilera zabrałem po drodze, z Grochowa. Kilera i jego wielką torbę wyładowaną browarami. Browarami oczywiście na drogę… (specjalnie tak tu kileruję – kto nie zna Kilera, niech sobie wygugluje. Kiler to firma, jeżeli chodzi o turnieje, zwłaszcza bardzo zagraniczne). Tak więc zaliczając po drodze jakąś wstrętna smażoną rybę w przydrożnym bufecie, szczęśliwie udało nam się dojechać pod wskazany adres. Pod wskazanym adresem był zajazd a w nim nasz pokój. Tak, pokój miałem dzielić z Kilerem.

Nie pamiętam już w jaki sposób i dzięki komu trafiliśmy na miejsce zbrodni, ale w pewnej chwili oczom naszym ukazała się piękna szopa w środku lasu. W szopie stoły. Oczywiście większość pokerowych ale ważniejsze były te niepokerowe. Otóż organizatorzy zadbali, by uczestnicy turnieju nie padli z głodu, i każdy coś tam od siebie ze spiżarni przytargał. I nie jakieś tam biedronkowe barachło – stoły uginały się od prawdziwego żarcia. Kiełbachy, grzybki, ogóry, pasztety a nad wszystkim górował wielki kawał solonej słoniny. W powietrzu zaś unosił się aromat Ducha Puszczy.

A moje miasto to Białystok!
Blasco, Kiler, Jasiotaxi

Duchem Puszczy podbiałostoccy zawodnicy nazywają mocny, co najmniej 50% trunek, którego produkcja odbywa się właśnie w okolicznych krzaczorach. Trunek ma piękny bursztynowy kolor a to z powodu udziału miodu w jego powstaniu. Tak czy inaczej – Duch Puszczy to najlepszy bimber, jaki zdarzyło mi się pić. I od pierwszej chwili, gdy tylko wlazłem do tej całej szopy, obstąpiło mnie kilku kolegów. Nowych kolegów. Każdy z butelką. W każdej butelce bimber. Moim zadaniem było ocenienie, czyj wujek czy dziadek robi najlepszy. Spróbowałem każdego. Wszystkie znakomite. Zanim na stołach pojawiły się żetony, byłem już pięknie naoliwiony.

Turniej, jak to turniej. Ludzie grają, stoły się zwalniają. Przy zwolnionych stołach zajęcia w podgrupach. A to SNG o cnotę Karoliny (nagroda była mocno dyskusyjna i nikt jej nie wygrał), a to heads-upy o 5 dych z kolegą JD (pamiętam, że wiszę Ci jeszcze 5 dych po tych heads-upach). Co do turnieju to głowy nie dam, ale mógł go wygrać Serginho (taki duży koleś, na tle którego co odważniejsi robili sobie fotki).

Epilog i morał
Się gra

Nad ranem impreza zaczęła zwalniać a ja dostałem „na później” dwie półlitrowe buteleczki Ducha Puszczy. Godzinę później buteleczki były puste. Jakimś kosmicznym wysiłkiem woli dotarłem do naszego hotelu i mimo tego, że jak Kiler chrapie to szyby dzwonią, spałem jak dziecko. Do jakiegoś południa, bo (już nie pamiętam po jaką cholerę) spieszyliśmy się do domu. Na moje nieśmiałe sugestie, że może bym jednak trochę odpoczął i dał Duchowi Puszczy opuścić moje zwłoki, Kiler poczęstował mnie jakimiś tabletkami, które podobno cudownie oczyszczają organizm z alkoholu. Jasne… Podejrzewam, że to był właśnie ten raz, kiedy nawalony wsiadłem za kierownicę. Do Warszawy dojechaliśmy w jednym kawałku. A potem spałem 17 godzin i obudziłem się nawalony.

Pamiętajcie – zanim napijecie się Ducha Puszczy, połknijcie kluczyki do samochodu.

Do następnego razu.

Blasco
Dziennikarz, archeolog, pokerowy amator ale zawzięty. W branży od ponad 20 lat. Finalista olimpiady polonistycznej, który do dzisiaj nie wie, gdzie powinien stać przecinek. Futbol to Maradona; muzyka - Depeche Mode. Troje dzieci.