Porównanie krótkiego czasu z „mitycznym” long runem zazwyczaj stosowane jest przy okazji dyskusji o wpływie wariancji na nasze wyniki. Dziś krótki i długi okres będę wykorzystywał w rozważaniach dotyczących sposobu, w jaki uczymy się gry w pokera.

W każdej dziedzinie, nie tylko w odniesieniu do gry w pokera, prawie każdego nowicjusza można nauczyć kilku prostych zagrań, które będą bardzo skuteczne w starciach z innymi nowicjuszami. Np. w szachach pierwszym „trikiem”, który z miejsca poprawi nasze wyniki, jest przyswojenie wiedzy dotyczącej sposobu obrony przed tzw. „szewczykiem” oraz np. nauczenie się matowania przy pomocy hetmana i króla. Na jakiś czas, niedługi, taka wiedza wystarczy, aż w końcu dojdziemy do takiego etapu, gdzie rywale przestaną na początku partii szybko wprowadzać do gry hetmana, przez co nie będziemy mieli okazji korzystać z błędów, które w tym scenariuszu często popełniają.

Plan na grę: Tips & Tricks

W pokerze jest podobnie. Wielu trenerów, nawet tych, do których mam duży szacunek, wychodzi z założenia, że plan na grę na mikrostawkach powinien bazować na jak największej ilości exploitów populacji, a także exploitów skrojonych pod dany typ gracza. Przez długi czas byłem zwolennikiem tego podejścia – można nawet powiedzieć, że trochę się nim zachłysnąłem. Ciężko się temu dziwić, ponieważ exploity są naprawdę bardzo skuteczne, a ich stosowanie sprawiło, że moje wyniki znacznie się poprawiły. Niestety przy używaniu różnego rodzaju „skrótów” pojawiły się również efekty uboczne.

Pierwszym z nich jest ograniczona skutecznośc, gdy przychodzi do rywalizacji z graczami myślącymi. Oczywiście nie jest to problemem na początku drabinki z limitami, ale już w najwyższych rejonach mikrostawek, tj. na limitach NL50/NL100, mówiąc kolokwialnie, nie wszystko wchodzi tak gładko jak niżej. Drugi problem, moim zdaniem jeszcze poważniejszy, dotyczy tego, że w środowisku, w którym ordynarne exploity mają ograniczone działanie, zaczyna brakować wiedzy teoretycznej, na której moglibyśmy oprzeć swoją grę. Ucząć się gry opartej na exploitach, poświęciliśmy wiele czasu na naukę rozpoznawania linii, które możemy wykorzystywać, a nie na naukę/zrozumienie gry w pokera. Wówczas często okazuje się, że „król jest nagi”. Wprawdzie w krótkim okresie uzyskaliśmy pożądane rezultaty, dzięki czemu udało się przeskoczyć kilka szczebelków ze stawkami – dobra nasza – jednak nie jestem przekonany, czy w long runie nie oddaliliśmy się od celu, którym jest – przynajmniej dla mnie – wyjście z mikrostawek i zadomowienie się na limitach NL200+.

Mogę tylko mówić o sobie, ale być może wśród Was znajdą się osoby, które mają podobne odczucia do moich. W każdym razie ja odczuwam lekki niedosyt. Mówiąc szczerze, nie byłem świadomy tego, że uczę się „skrótów”, „trików”, „exploitów”, czyli czegoś, co jest dochodowe tylko w bardzo konkretnych, ograniczonych warunkach. Gdybym patrzył na ten proces w szerszym planie, z pewnością doszedłbym do wniosku, że nie chcę tego robić, i że wolę korzystać z materiałów autorstwa trenerów, którzy nie uczą gry na zasadzie „monkey see, monkey do”, tylko opierają program nauki na solidnych fundamentach teoretycznych.

To właśnie z rekomendacji trenerów większość nowych graczy „robi to” źle, tj. zaczynają naukę od exploitów, a dopiero potem, tj. gdy już jeden z drugim odbiją się od pierwszej poważnej ściany, poszukują rozwiązań w teorii albo w ogóle rezygnują. A czy nie powinno być odwrotnie? Czy nie powinniśmy najpierw uczyć się teorii, a dopiero później exploitów? Czy to nie brzmi rozsądniej?

Pokerowy falstart

Opieranie strategii gry na exploitach porównałbym do biegu sprinterskiego na początku długiego dystansu, który kończy się szybkim opadnięciem z sił i dużymi problemami w dalszej części rywalizacji. Brzmi jak falstart. Wprawdzie na samym początku zyskujemy dużą przewagę nad osobami, które ostrożnie szafują siłami – w odniesieniu do pokera tzn. że zyskujemy przewagę nad osobami, które poświęcają energię na naukę teoretycznych podstaw – ale w ostatecznym rozrachunku po prostu zostajemy w tyle.

GGPoker leaderboard (lipiec): 8.000$ w puli wakacyjnego wyścigu

Ja wiem, że zaraz odezwą się głosy twierdzące, że skoro od początku można exploitować rywali i drukować EV, to po prostu należy to robić. W moim mniemaniu jest to jednak podejście krótkowzroczne, które nastawione jest na wygrywanie w bardzo konkretnym środowisku. Owszem, od samego startu zyskujemy ekstra EV, ale czy w dolnych rejonach mikrostawek ma to jakieś większe znaczenie? Ostatecznie gramy w pokera – szczególnie w wersji cash – po to, żeby zarabiać pieniądze. Tych nie szukałbym na limitach NL5 czy NL10. Zamiast tego zagłębiłbym się z dobrym trenerem w poznawanie teorii, a dopiero później w poznawanie exploitów. I w ogóle dołączyłbym do rywalizacji na limicie nie niższym niż NL25 – o czym pisałem w innym artykule.

Stawiam na teorię. Stawiam na harmonijny rozwój. Wierzę, że owoce ciężkiej pracy nad teoretycznym zrozumieniem gry pojawią się na limitach, na których będzie można myśleć o zarabianiu poważniejszych pieniędzy*. Myślę, że ma to o wiele większe znaczenie niż chwilowe „niszczenie dusz” na samym początku pokerowej przygody.

 *w odniesieniu do GUS-owskiej średniej krajowej (tej wziętej z kapelusza).

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?