Kolejne cudowne, sobotnie popołudnie i pogoda nawet sprzyja; skrobać auta rano nie muszę, więc jestem dosyć zadowolony z życia. W końcu lada chwila to, na co wszyscy czekamy. Choinka, prezenty i czas spędzony z rodziną. Trochę lżejszy zatem odcinek, pełen przemyśleń o pokerze w święta, relacjach z partnerką (teraz już żoną… ble) oraz o tym, czemu koniec końców powinniśmy być zadowoleni z połamanych asów.

Zacznę od tego czasu. Niby w święta tyle zawsze wolnego nam być ma dane, a gdy przychodzi co do czego, to nagle okazuje się, że mamy więcej spraw do załatwienia niż normalnie. Dodajmy do tych wszystkich przedświątecznych sprawunków fakt, że przez 2-3 dni odwiedzać trzeba rodzinę i pokera macie w zasadzie z głowy. A gdzie tu jeszcze miejsce na błogie lenistwo?

Jakiejś wspaniałej, uniwersalnej rady na to wszystko niestety nie mam, ale jestem zwolennikiem zasady „najpierw praca, potem przyjemność” i staram się niczym sprytny Brian Tracy zrobić wszystko, co muszę przed wolnym. Nieważne czy chodzi o weekend, czy wakacje, czy też święta z zielonym krzaczkiem w tle. Zrobię to, co do mnie należy (nierzadko odkurzam w środku nocy – sprzęt pewnej tajemniczej firmy nazywany bodajże Zen Silencer pomaga nie budzić młodego) i dopiero wtedy udam się na zasłużony odpoczynek. Jak wiewiórka co orzeszki na zimę odkłada, żeby z głodu nie zdechnąć. Pozwala mi to układać graty mojej roboczej codzienności w należyty sposób i wiem, ile wolnego rzeczywiście mam. Z rozkoszą patrzę wtedy jak moja lepsza połowa dwoi się i troi w niedzielny wieczór przygotowując się na dzień następny. Ja mam to już bowiem gotowe od piątku.

Zasada ta, to oczywiście zwykła roztropność, okraszona prewencją z dodatkiem komunistycznego wychowania moich rodziców. Brzmi strasznie, wiem, ale działa! Polecam. Zakupy w ostatniej chwili to przepychanka z tłumem ludzi w supermarkecie. Znacie ten brak przygotowania również ze stołu, nie tego świątecznego. Decyzja na river za cały stack, gdy nie wiemy co w sumie zrobić, bo nie zaplanowaliśmy rozdania. Po co się w takie coś pakować? Bądźmy mądrzy i zadbajmy o to, co zrobić trzeba wcześniej. Późniejszy spokój ducha jest tego wart. Nie leń się i jedź po choinkę. Przeczytaj tę pokerową książkę dzisiaj. Żony też nie odkładaj na jutro. Samo się nie zrobi :) Zadbaj o rzeczy wokół, a pozytywny wpływ tak ogarniętego otoczenia odczujesz i na sobie.

Powyższa sugestia to pierwszy krok do tego, aby wolny czas dobrze wykorzystać. Zazwyczaj wystarczy go wtedy i na pokera. Jeśli już natomiast nasza partnerka nie chce żebyśmy gapili się w monitor komputera i migające stoły, to zawsze można pograć, gdy uda się już ona do krainy Morfeusza. Noc to świetny czas na karty, sami o tym wiecie. Resztę wolnego dobrze jest spędzić z rodziną.

Mam nadzieję, że tekst póki co spokojny jak świąteczny baranek. Na koniec bowiem gwiazdka na szczyt spiętrzonej igiełkami lasu choinki. Asy. Te cholerne połamane nie jeden raz asy. W ekstremalnym przypadku ktoś sprawdził mnie z 27 i trafił dwie pary na moje AA. Minęło tyle lat, ale pamiętam to do dziś. Wszyscy mamy takie wspomnienia. Bolą one szczególnie dlatego, że dokonujemy absolutnie możliwie najlepszej decyzji wciskając preflop z rakietami lub sprawdzając kogoś z tą mocarną ręką i dostajemy po łapach. Życie zaiste robi się wtedy bardzo nie fair.

Czytaliście zapewne ostatni odcinek o setach. Nie powiem dzisiaj może w tym temacie nic nowego. Wariancja to wredna baba, która zawsze się musi przyczepić tam, gdzie byś nawet nie pomyślał, że usłyszysz jej zrzędliwy głos. Nie da się jej jednak zabić, ani pokonać. Na niej opiera się bowiem nasze szczęście. Całe pokerowe gry stoją na tym, że danego dnia każdy może wygrać (w long termie już niekoniecznie). Trzeba kochać takie sytuacje (żony), choćby nie wiem jak upierdliwe były. To one w długim czasie zapewniają nam dostatek i dbają o nas.

A przeciwnik? Niech gra tak dalej. Pogratulujmy mu wygranej. To poker, nie szachy, które dawno przestały kogokolwiek bawić i muszą rozwijać się na nowo, bo komputer obliczyć potrafi już w nich wszystko. Nie zabijajmy gry swoim marudzeniem. Piękno pokera to te wszystkie rivery i outy, które wpadają jak na złość. Nie martw się, Twój rywal w Tobie widzi takiego samego farciarza. Spójrz na to z jego perspektywy i graj tak dalej. On też niech gra. Czego Wam wszystkim przedświątecznie życzę.

baner maksymalny rakeback

ŹRÓDŁOWesker's Diary
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.