Cześć, co u Was? U mnie tak średnio i właściwie o tym będzie ten dzisiejszy wpis.
Nie wiem, czy mi już się styki przegrzewają. Nie wiem, czy zaczynam odczuwać skutki tego pandemicznego zniewolenia, ale ewidentnie mam spadek formy psychicznej. Żeby nie było – zdrowotnej również, bo kicham, prycham, kaszlę, przez co większość czasu spędzam w łóżku, ale to właśnie mindsetem chciałbym się dzisiaj zająć.
Pierwsza sprawa związana z mindsetem jest taka, że już od ponad tygodnia nie ćwiczę. Bez wątpienia w moim stanie nie byłoby to rozsądnym posunięciem. Niestety zacząłem zmagać się z problemem mentalnym, z którym nigdy wcześniej nie musiałem sobie radzić, bo nigdy regularnie nie uprawiałem żadnej aktywności fizycznej (po studiach). Mianowicie – jak żyć, kiedy tego codziennego treningu nie można wykonać. Negatywnie na mój stan psychiczny wpływa to, że do zejścia poniżej 100kg zostało mi pół kilo i już szykowałem się na odtrąbienie tego sukcesu, a tu nagle stało się tak, jakby ktoś wyciągnął wtyczkę od kontaktu. Ostatecznie tej bariery nie udało się złamać. Obecnie boję się nawet wejść na wagę, a to dlatego, że pewnie kilka kilo przez ten tydzień zdołałem dołożyć. Poszedłbym na jakiś szybki spacer chociaż – to mi faszyści maseczkę, pod groźbą mandatu, każą nosić. Nie wyobrażam sobie, mówiąc szczerze, godzinnego, szybkiego marszu w zawilgoconej szmacie na twarzy. I tak to właśnie jest.
Pod względem pokerowym jest jeszcze gorzej. Straciłem cały zapał do gry. Zupełnie przestało mnie to wszystko kręcić. Do tego doszedłem do wniosku, że chyba w pewnym momencie mojej nauki przeinwestowałem nieco w różne materiały szkoleniowe, których nawet wszystkich porządnie nie przerobiłem. I tak mówiąc szczerze, trochę szkoda tych pieniędzy. Chyba dosyć już mam tego pokera, w sensie tego takiego mocno zaangażowanego, zorientowanego na stałe podnoszenie umiejętności. Na ten moment jestem po prostu zwykłym rekreacyjnym graczem, który od czasu do czasu będzie chciał sobie zagrać sesję cashową lub turniejową. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś wrócę do grona, choćby, gównoregów.
Jest obecnie kilka rzeczy, które sprawiają mi wielką przyjemność. Bardzo lubię oglądać streamy o tematyce szachowej. Sam też trochę gram. W szachach jest jak w pokerze – w ciągu kilku minut można poznać zasady gry, ale doskonalić trzeba się przez całe życie. Ja gram bardzo słabo, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo świetnie się przy tym bawię. Wróciłem też do regularnej nauki języków obcych, co również sprawia mi dużą frajdę. Mam nadzieję, że moja smykałka językowa ciągle gdzieś tam jest, a ja sam nie zardzewiałem i że wkrótce będą tego namacalne efekty. Kręcą mnie też niektóre tematy z dziedziny informatyki.
Doszedłem do wniosku, że po tym, jak poker zszedł na dalszy plan, to pojawiło się w moim życiu wiele innych aktywności i ciekawych zainteresowań, które przez lata były przez tę grę przysłaniane. Podoba mi się to, że nie czuję już wyrzutów sumienia, że nie trenuję lub nie gram, co wcześniej było czymś normalnym. Oznacza to, że uwolniłem się od tego rodzaju myślenia: klapki na oczy i pełne zorientowanie na cel. Teraz, gdy już zdecyduję się zasiąść do stołów, to tylko po to, żeby dobrze się bawić. Słowa takie jak „grind” czy „volume” usuwam ze swojego słownika.
I tak to sobie wszystko powoli teraz leci. Ogólnie z samej zmiany jestem zadowolony, jednak ma to trochę też negatywnych następstw, przy czym główne jest takie, że bez nowej wiedzy ciężko mi będzie pisać autorskie teksty na PokerGround. Mam nadzieje uda mi się jakoś uporać z tym problemem.