Wykonywanie zawodu pokerzysty to zajęcie mocno absorbujące czas. Jak zatem sprawić, żeby relacja pokerzysty i cywila była długotrwała i szczęśliwa?
Przy okazji kolejnej wygranej Romana Papáčka – Terminator z Moraw pokusił się o zwycięstwo w evencie Go4Games Million – moje myśli powędrowały w kierunku tego gracza. Pewna część mnie, która lubi Romana, bardzo cieszyła się przedwczoraj z jego kolejnego zwycięstwa. Pogratulowałem mu na Facebooku wygranej i jakoś tknęło mnie, aby powrócić wywiadu, który kilka tygodni temu opublikowałem na łamach naszego portalu.
Nie spodziewałem się znaleźć w tym tekście niczego nowego – wszystkie pytania, które padły w tej rozmowie, były mojego autorstwa; po części tłumaczyłem odpowiedzi z języka czeskiego na polski, doskonale znałem ten tekst – a jednak przy, łącznie, „setnym” jego przeczytaniu znalazłem perełkę, która sprawiła, że oto stoję tutaj dzisiaj przed Wami, aby poruszyć, jak mniemam, ciekawy temat.
– W jaki sposób spędzasz czas, gdy nie przebywasz kasynie? Jak się relaksujesz? Czy masz jakieś pozapokerowe hobby? Czy masz jakieś życie rodzinne?
– Jestem bezdzietnym singlem. Lubię się po prostu dobrze zrelaksować, dobrze zjeść (co chyba po mnie widać). Lubię też chodzić do kina.
Ta odpowiedź na pytanie w połączeniu z informacją o tym, że Roman spędza 360 dni w roku w kasynie – mówił o tym wcześniej w rozmowie; kto nie czytał jeszcze tego wywiadu, tego serdecznie zachęcam do nadrobienia zaległości – dała mi wiele do myślenia. Z tych myśli zrodził się temat na kolejny felieton mojego autorstwa.
Zawodowy pokerzysta, singiel, bezdzietny
Od razu uściślijmy tylko jedną rzecz – przedstawiłem jego osobę jako wzorzec gracza, który prowadzi specyficzny tryb życia. Chciałbym jednak, abyśmy na ten moment zapomnieli o sympatycznym Czechu i żebyśmy dalsze rozważania prowadzili w oderwaniu od jego osoby. Takich graczy jak On jest wielu. Skupmy się zatem na grupie, na zagadnieniu, a nie na tym konkretnym pokerzyście.
Byłoby dobrze, abyśmy wszyscy startowali z tego samego miejsca, dlatego mimo iż nie rozmawiamy o nikim znanym nam z imienia i nazwiska, to na użytek tego tekstu wprowadźmy sobie do rozmowy Piotra.
– Cześć, jestem Piotr i jestem zawodowym pokerzystą.
– Cześć, Piotrze…
Piotr właśnie niedawno wszedł w piątą dekadę swojego życia. Goście na jego przyjęciu urodzinowym w radością, ale też i ze strachem w oczach, odśpiewali mu sto lat. Chwilę później jeden z jego towarzyszy broni zaintonował temat muzyczny z serialu „Czterdziestolatek” i dalej już poszło. Piotr jest bezdzietnym singlem – pytanie tylko, czy z wyboru?
Czy w takich warunkach można stworzyć „normalny” związek?
Nasz bohater mieszka w Wielkiej Brytanii. Nie ma dnia, żeby nie odbijał karty na zakładzie. Jego fabryką jest pobliskie kasyno należące do sieci Grosvernor, a on sam jest zawodowym pokerzystą. Piotr spędza w tym miejscu prawie wszystkie wieczory i noce. Jeśli nie gra turniejów, to siada do stołów cashowych. Jeśli nie ma go na nocnej zmianie, floorman dzwoni do niego z pytaniem, czy nic złego przypadkiem się nie stało. I tak każdego dnia. Ciągle ta sama rutyna. Jedzenie. Gra. Sen. I od nowa.
Sytuacja zmyślona. Owszem. Jestem jednak zdania, że taki scenariusz rozgrywa się w życiu wielu pokerzystów, i to w każdym wieku. Czy w takich warunkach jest w ogóle jakaś szansa na poznanie kogoś i na zbudowanie relacji, którą moglibyśmy określić mianem „normalnej”?
Związki z czasów przed pokerem
Najczęściej wygląda to w ten sposób, że gracze tworzą związki, ale z osobami, z którymi byli już w okresie zanim poker pojawił się w ich życiu – ten poważny poker – oczywiście nie ma reguły.
Grinderzy mają naprawdę niewiele okazji do tego, aby kogoś poznać. Codzienna młócka przy komputerze lub noce spędzone w kasynie zupełnie nie pomaga w odnalezieniu drugiej połowy jabłka. Jedyne chwile, w których wzrasta szansa na poznanie tej osoby, to przerwa, wakacje od gry lub reset z kolegami na mieście, z okazji wygranych, przegranych i bez okazji, prostu dlatego, że higiena psychiczna wymaga od człowieka tego, żeby od czasu do czasu dać w palnik.
Problem pojawia się wtedy, gdy gracz nie ma na tyle szczęścia, żeby spotkać tę właściwą osobę na swojej drodze i poker zaczyna dominować w jego życiu. Umiejscowienie gry w centrum, wysunięcie pokera na pierwszy plan, sprawia, że znalezienie partnera staje się prawie niemożliwe. Młodzi tego nie widzą, starsi rozkładają ręce, a dojrzali w większości żałują – tak sobie myślę.
Gdy praca przejmuje kontrolę nad życiem rodzinnym
Mam jeszcze czas
Gdy w tym kontekście rozpatruję życie tzw. „młodych wilczków”, zawsze z tyłu głowy mam taką myśl, że oni jeszcze na wszystko mają czas. Obecnie ledwo co skończyli 20 lat i dopiero niedawno uświadomili sobie to, w jak uprzywilejowanej pozycji się znajdują. Oni nie przepracują nigdy dnia dla kogoś – chyba, że dla stajni. Nie wybiorą się do biura. Ich biurem będzie pokerowa „piwnica”, a ostatecznie tzw. poker chatka lub naziemne kasyno.
Całe ich młodzieńcze życie skoncentrowane jest obecnie na grze w pokera. Ich ciężka praca pozwala zarabiać im pieniądze, o których ich rodzice mogą w swoim zawodowym życiu tylko pomarzyć. Nie dziwi zatem nikogo to, że brak im czasu na budowanie relacji, na ustatkowanie się. Brak im czasu na miłość.
– Spokojnie, mamo. Zarobię trochę pieniędzy. Zapewnię sobie dobry start w dorosłe życie, a potem zwolnię i zacznę rozglądać się za jakaś fajną dziewczyną.
Ja to już chyba starym kawalerem zostanę
I tak mija rok za rokiem, dwadzieścia lat. Gracz w końcu przekracza czterdziestkę. Okazuje się wówczas, że wiele się nie zmieniło, tylko czasu na zbudowanie wartościowej relacji, na założenie rodziny, na powołanie na świat potomstwa, jest teraz znacznie mniej.
Dzięki sukcesom osiągniętym przy stołach tym osobom niczego nie brakuje. Jak to mówią, zawodowa gra w pokera to trudny sposób na łatwe i przyjemne życie. Czym jest jednak radość, szczęście, którym nie możesz podzielić się z nikim bliskim? Podobno to wszystko smakuje zaledwie połowicznie…
Ci gracze nie wykluczają możliwości, że założenie rodziny może im się już nie udać. Sami przyznają, że nie potrafią z nikim związać się na dłużej, bo na dłuższą metę żaden partner nie jest w stanie wytrzymać takiego trybu życia. Każdy wieczór w kasynie. Powroty nad ranem. Nie ma wspólnych wieczorów. Nie ma wspólnego spania. Nie ma rozmów. Nie ma seksu. W domu wieczna mijanka z partnerem. Jak długo tak można?
Szykuj garnitur – no przecież nie na swoje wesele…
Ostatnią grupą są pokerowe dinozaury, którzy są o czterdzieści lat starsi od młodych wilków. Oni już dawno pogodzili się z tym, że nie mają życia rodzinnego. Ich rodziną są krupierzy, floormani, kelnerki, inni pokerzyści. Jedni żałują tego, że nigdy nie udało im się ustatkować, inni nie. U części z nich, choćby, wspomnienie tematu niezałożonej rodziny powoduje duży dyskomfort. Sami nie wiedzą, co poszło nie tak, że wchodzą w siódmą dekadę swojego życia i właściwie są całkiem sami.
Scenariusze pozytywne – balans kluczem do rodzinnego szczęścia
Są i pozytywne scenariusze. Wierzę, że w głównej mierze one dominują w Waszych domach. Szczęśliwe życie w związku, którego członkiem jest zawodowy pokerzysta, wcale nie jest takie trudne. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób para rozplanuje czas na pracę, na odpoczynek i na wspólne przebywanie ze sobą.
Wielu, chciałbym powiedzieć, że większość, pokerzystów prowadzi udane życie rodzinne. Gracze spełniają się w roli małżonków oraz rodziców, a ich grafik pracy jest dostosowany do tego, jakie obowiązki czekają na nich danego dnia. Raz są rodzicami, raz partnerami, raz spełniają się w jednej i drugiej roli. Wiele par w polskim środowisku świetnie poukładało swoje relacje w związku.
Planowanie to klucz do sukcesu w związku
W dzisiejszych czasach rodzicom z pomocą przychodzą gry online – smutne, że nielegalne w naszym kraju – dzięki którym pokerowy tata lub mama mogą zajmować się domem i jednocześnie brać udział w rozgrywce.
Jeśli chodzi o pokerowe wyjazdy, to też można wszystko poustawiać tak, żeby w domu nie występowała sytuacja kryzysowa w chwili, gdy jeden z małżonków udaje się do pracy. Najważniejszym narzędziem, który usprawnia funkcjonowanie rodziny, jest harmonogram pokerowych sesji i wyjazdów – czyli dokument, który pokazuje plan gier współmałżonka w najbliższym okresie. Taki plan może spokojnie sobie wisieć na drzwiach od lodówki.
Też jestem zdania, że codziennych maratonów pokerowych nie zniesie nikt. Można jednak tak wszystko ustawić, żeby grać tylko w wybrane dni. Można grać w blokach – np. tydzień gry na tydzień przerwy. Nie może być tak, że partnerzy tylko mijają ze sobą w domu, bo żaden związek – w long runie – nie wytrzyma takiej próby; ludzie po prostu zaczną się od siebie oddalać. Dlatego też zalecam skrupulatne planowanie czasu pracy i czasu wolnego w ten sposób, aby jak najwięcej można było go spędzać w gronie rodzinnym. Dzięki rozsądnemu rozplanowaniu obowiązków obojga partnerów do oddalenia się od siebie nie dojdzie. A przynajmniej nie przez specyficzny tryb życia pokerzysty…
Podsumowanie
Jeśli prowadzisz życie nocne, jeśli robisz to przez 99% dni w roku, jeśli po skończonej robocie musisz odespać swoje, co wiąże się z tym, że w godzinach funkcjonowania ludzi z cywila Ty najczęściej śpisz, ciężko Ci będzie zbudować „normalny”, trwały związek… Nikogo nie straszę, bo można to zrobić, jednak przy pracy nad właściwym rytmem dnia trzeba wielu wyrzeczeń, bo do zaspokojenia jest cała masa interesów – pokerzysty, partnera, dziecka oraz obowiązki domowe.
Wszystko zależy od właściwego balansu. Życzę Wam tego, abyście w Waszych związkach go odnaleźli.
Dalsza lektura
O podobnej tematyce pisał kilka lat temu Jack Daniels. Zachęcam Was do zapoznania się z jego tekstem.