W drugim odcinku nowego cyklu „Słowo na niedzielę” opowiem Wam dzisiaj o moich odczuciach związanych ze współczesnymi programami, w których pokazywane są gry cash na żywo. Zobaczcie, dlaczego wcale nie PokerGO, rynkowy lider, ale mniejsi gracze, w moim odczuciu, mają więcej do zaoferowania widzom.
Czy nam się to podoba, czy nie, punktem odniesienia dla współczesnych pokerowych programów telewizyjnych i internetowych są formaty, które przed laty odniosły sukces. Pomysłodawcą i realizatorem High Stakes Poker i Poker After Dark był Mori Eskandani – obecnie producent stojący na czele Poker PROductions, osoba odpowiedzialna za wszystko to, co w swoim imponującym studio w hotelu ARIA w Las Vegas realizuje platforma PokerGO. Niestety, a przynajmniej takie jest moje odczucie, zasłużony reżyser „pokerowego kina akcji” – za osiągnięcia na tym polu dołączył do Poker Hall of Fame – ma spore problemy z nawiązaniem w swojej obecnej pracy wydawniczej do sukcesów sztandarowych produkcji z przeszłości.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Sympatycy pokera mają obecnie możliwość regularnego oglądania gier cashowych na średnich i wysokich stawkach przynajmniej na trzech antenach. PokerGO organizuje Super High Roller Cash Game (płatny dostęp do platformy), kasyno Bicycle z Los Angeles gości w swoich murach program Live At The Bike (Twitch), Rush Street Productions w różnych miejscach USA produkuje swój show Poker Night In America (Twitch, telewizja CBS Sports Network). Mówię Wam, jak na świętej spowiedzi, produkcja PokerGO, za której oglądanie trzeba płacić, wypada w tym zestawieniu najgorzej.
To interesujące, bo producenci tego programu dysponują największym budżetem. Program nagrywany jest w pięknym studio w Las Vegas. Pod względem jakości realizacji obrazu i dźwięku wszystko wygląda celująco. Przy stołach często można spotkać gwiazdy największego formatu. Pozostałe pokerowe produkcje technicznie w żaden sposób nie mogą równać się z tym, co proponuje widzom Eskandani i PokerGO. Jednak, co sugeruje tytuł nagłówka, nie wszystko złoto, co się świeci.
Nuda jak w polskim filmie
Odnoszę wrażenie, że producenci z Las Vegas najwięcej energii wkładają w oprawę wizualną swojego show, a tzw. line-upy i wartość rozrywkowa ich programu schodzi na drugi plan. Nie chcę tutaj wygłaszać jakiś teorii spiskowych, ale pobieranie abonamentu wymusza na PokerGO realizowanie programów, choćby akurat nie było nic ciekawego do pokazania.
Największą bolączką ostatniej relacji z Super High Roller Cash Game – ale również wcześniejszych produkcji – było to, że z ekranu wiało okropną nudą! Producenci postawili na gwiazdy największego kalibru: Daniela Negreanu, którego zawsze się przyjemnie ogląda, bo Kanadyjczyk wielkim gadułą jest, i Matta Berkey’a, który podobno kiedyś się do kogoś odezwał – są to jednak informacje niepotwierdzone. Całość line-upu uzupełniali nie dość, że raczej mało znani gracze, to do tego całkowicie bezbarwni. Oglądanie tego przez 10 godzin – dwa odcinki po 5 godzin każdy – to nawet dla mnie, dla wielkiego fana gier cashowych na żywo, było już za dużo.
Ubogo jak w stajence, ale coś się dzieje
Poker Night In America (PNIA) oraz Live At The Bike (LATB) w porównaniu do Super High Roller Cash Game (SHRCG) kręcone są metodami chałupniczymi, przy czym techniczna oprawa PNIA jest lepsza od LATB. Jednakże nie ma to większego znaczenia. Dopóki nie są to streamy w jakości, którą znamy z festiwalów Merit Poker, to wszystko jest do przetrawienia. Ważne, żeby techniczne niedoskonałości nie zniechęcały nas do śledzenia przebiegu rozgrywki. Ten warunek jest spełniony.
Obie relacje możemy jeszcze oceniać pod względem tego, kogo możemy zobaczyć przy stołach. Najczęściej w PNIA widzimy drugi lub trzeci garnitur pokerzystek i pokerzystów, pokerzystów-celebrytów, rozpoznawalne osoby z branży, za to w eventach LATB – nie licząc edycji specjalnych – często nie znamy nikogo z grających.
I teraz mówię zupełnie szczerze, wiecie, że wolę oglądać te programy niż akcję z PokerGO Studio w Las Vegas? Jakimś dziwnym trafem wolę oglądać gry na stawkach 5/10$ czy 25/50$ w Mieście Aniołów i w różnych kasynach rozsianych na terenie USA niż 200/400$ w hotelu ARIA. Już Wam mówię dlaczego…
„Are you not entertained?”
No własnie nie jesteśmy…
Minęły czasy, gdy oglądało się wszystko, jak leci, bo każdy chciał mieć styczność z pokerem, a produkcji było jak na lekarstwo. Tych dobrych jeszcze mniej. W czasach bardzo konkurencyjnych, w których wiele podmiotów walczy o coś najbardziej cennego dla potencjalnego widza, czyli o jego CZAS, kluczem do sukcesu jest wartość rozrywkowa, której dostarcza lub nie produkcja telewizyjna. Przestaliśmy się uczyć gry z programów telewizyjnych, bo na rynku funkcjonują obecnie strony treningowe, społeczności szkoleniowe, autonomiczni trenerzy – wszyscy znacznie szybciej są w stanie nauczyć nas pokerowego rzemiosła niż streamy czy transmisje telewizyjne. To wszystko sprawia, że producent programu, aby przykuć naszą uwagę, musi zagwarantować nam rozrywkę, a nie naukę, i to wcale nie musi być gra na najwyższym poziomie!
A jaką rozrywkę oferują nam obecnie gry cashowe na PokerGO? Żadną. Interakcja między graczami jest minimalna. Nie ma postaci z charakterem. Nie ma kontrowersji. Nie ma nerwów i żadnych emocji związanych z wygraną jednego gracza i przegraną drugiego. W rozdaniach z rąk do rąk przechodzi czasem kilkaset tysięcy dolarów, a tym gościom nawet brewka nie drgnie. O usłyszeniu znajomych fraz, czyli o „Ty vole” czy „Kurva do piči”, nie ma co nawet marzyć. Brakuje postaci pokroju Sama Farhy, Mike’a Matusowa, Shawna Sheikhana czy Phila Hellmutha. Żeby chociaż pojawił się ktoś pokroju irytującego Kabrhela… Owszem, ci gracze często byli właśnie irytujący, ale zawsze ich występy dodawały jakiegoś kolorytu programowi. Niestety ich miejsce zajęli nudni i mało charyzmatyczni pokerzyści pokroju Isaaca Haxtona, Matta Berkey’a i Jasona Koona oraz nieznani – to jeszcze nie byłby problem – i całkowicie bezbarwni amatorzy, wokół których kręci się gra.
Chcecie mięsa, macie mięso
Inaczej jest w czasie relacji z gry Live At The Bike (w mniejszym stopniu w Poker Night In America). Tam stół cały czas żyje, tam często toczą się burzliwe dyskusje i spory. To nie jest błyszczące studio i wyfroterowane podłogi, tam nie ma cenzora. Gracze często się kłócą, wyzywają, wściekają, dogryzają sobie. Zawsze jest grupa ta bardziej ogarniająca, zawsze znajdzie się też ktoś, kto przez flopy, turny i rivery podróżuje „na wiecznym berecie”. Nawet fatalne błędy popełniane przez uczestników rozgrywki wnoszą do relacji jakiś element rozrywkowy. Oglądając LATB, czuję się, jakbym siedział za plecami Fenka w czasie gry cashowej w Ołomuńcu – nigdy nie wiadomo, co się wydarzy i w której minucie padną strzały.
Zaletą tego programu jest to, że pokazuje on prawdę o tym, co rzeczywiście dzieje się w poker roomach na całym świecie. Inaczej niż w studio PokerGO, gdzie każdy na wejściu otrzymuje nie tylko mikroport, ale i kawał kija od szczotki, którą instaluje sobie głęboko, w miejscu, gdzie zaczyna się mrok.
Podsumowanie
W relacjach z gier cashowych na żywo szukam wyłącznie rozrywki. Tylko tego i aż tego i nie uważam, że wymagam specjalnie wiele. Skoro poświęcam kilka godzin na śledzenie przebiegu wydarzeń, to chcę się w trakcie tego czasu, który przecież mógłbym spożytkować w inny sposób, po prostu dobrze bawić. Ubolewam nad tym, że podmiot, który ma największe możliwości techniczne i finansowe do wyprodukowania ciekawego spektaklu, czyli PokerGO, wspierany przez producenta z ogromnym doświadczeniem w tworzeniu świetnych pokerowych programów, nie spełnia moich oczekiwań, a na głowę biją go uboższe w warstwie technicznej, za to znacznie ciekawsze konkurencyjne produkcje.
Apel do reżysera-producenta
Panie Eskandani, nie przyciągniecie dzisiaj przed ekrany monitorów widzów tylko dlatego, że jako jedyni na świecie pokazujecie gry na stawkach NL100.000 i wyższych. Te czasy skończyły się wiele lat temu, dokładnie to w chwili, gdy pokazał nam pan świat gier na wysokie stawki w kilku sezonach High Stakes Poker. Również naszej uwagi nie przykuwa już dziś to, że przy stołach sadza pan graczy z pokerowej czołówki. Co z tego, że świetnie grają, jak przy tym w ogóle nie bawią? My, widzowie, potrzebujemy prawdziwych emocji, różnorodności, a nie sześciu czy dziewięciu ugrzecznionych milczków, którzy przesuwają żetony z gracją terminatorów.
Jestem zdania, że ludzkiej natury nie da się zmienić. Gdy traci się duże pieniądze – dla jednych jest to 20.000 CZK, dla innych 200.000$ – pojawiają się emocje. Rozumiem, że na PokerGO siedzą ludzie z bankrollami po kilka czy kilkanaście milionów dolarów, jeśli jednak ich wygrane i porażki nie robią na nich samych żadnego wrażenia, to w jaki sposób jakiekolwiek emocje ma poczuć widz przez telewizorem?
Ten poker, który pokazujecie obecnie, jest jakiś odrealniony, jakiś mdły, nie ma żadnego emocjonalnego zabarwienia. Z ekranu wieje nudą i dłużyzną. „Normalnie… Patrzę, patrzę na to… No i aż mi się chce wyłączyć ten program, proszę pana… I wyłączam…”. I będę wyłączał, dopóki na ekranie nie pojawią się znowu emocje, które przecież wpisane są w tę grę! Jak to się dzieje, że obecnie, po obróbce telewizyjnej, one całkowicie znikają?
Wróćmy do czasów HSP i pierwotnego Poker After Dark. Uważam, że stać na to pana i że pokazanie emocji i danie ludziom rozrywki jest możliwe – nawet w tak sterylnym miejscu, jakim jest błyszczące studio PokerGO w hotelu ARIA. Skupmy się na zaangażowaniu do programu właściwych ludzi, bo miejsce do gry jest wspaniałe, może nawet aż nadto komfortowe.