Wiesz, tak sobie myślę, że fajnie by było żyć w 1939r.
– 1939?? Dlaczego?
Poszedłbym sobie na wojnę, postrzelał do ludzi, zabił kogoś…
– No a jak Ciebie by zabili??
Mnie? A za co???

Czytając wszelakie opinie o dopalaczu, jaki pojawił się ostatnio przy kursie najbardziej popularnej waluty 'sprytnych kredytobiorców hipotecznych’, od razu przypomniała mi się powyższa humoreska. Raczej wyjaśniać nikomu nie muszę, skąd to skojarzenie?

Z drugiej strony, gdy tylko pojawia się problem takiej rangi, tłumnie za nim pędzi sztab 'Einsteinów wiedzy wszelakiej’, którzy swoje trzy grosze wtrącić muszą. Muszą, bo mają. Chociaż pewnie gdyby nie mieli, też by to im nie przeszkadzało. Wszak wielu ludzi w dzisiejszym świecie wydaje się nie zauważać korelacji między wypowiadaniem się na jakiś temat, a posiadaniem w tej dziedzinie wiedzy, choćby podstawowej.

Kurs franka szwajcarskiegoCieszę się, że temat kredytu hipotecznego jest mi tak bardzo obcy (luksus bycia 'na swoim’), że w bliskim zasięgu franka szwajcarskiego jestem tylko przy kupnie czeskich koron w kantorze. Natomiast zamyśliłem się ostatnio, po obejrzeniu materiału nowojorskiej Alfy i Omegi polskiego pochodzenia (czyt. Mariusz Max Kolonko), by rozważyć, czy rzeczywiście 'dobrze im tak’ (im – tym nieszczęsnym kredytobiorcom, którzy teraz podnoszą wielkie larum nad tym, jaka to im się ogromna krzywda stała).

Żeby nakreślić lepiej sytuację, powiem może od razu, co sam myślę o kredytach we frankach. Hipotetycznie – gdybym miał takowy wziąć – hm… Na rok pewnie bym się zdecydował. Na 3 lata (np. na samochód) – no niby cykor nie jestem, Stefkiem mnie nie wołali, na drzewa wchodziłem najwyższe, ze skraju przepaści się wychylałem, blefy na river z 7 high nie są mi obce. Ale 3 lata we frankach, to już trochę za dużo adrenaliny, jak dla mnie. A 30 lat? Niektórzy chyba mylą odwagę z bezmyślnością, tudzież naiwnością. Przy tym, jak zmienna jest światowa gospodarka, jak wiele różnych rzeczy wpływa na kursy walut i rynek światowy – branie takowych kredytów uważam za objaw autodestrukcji, tudzież patologicznego masochizmu.

No i, przechodząc już do sedna, czy to oznacza, że – słowami tego, który 'Mówi jak jest’:

[’Franek Kowalski’] jest po prostu cwaniakiem, który brał tani kredyt, dlatego, że był tani na papierze, żył „La vida loca” przez całe lata, jeździł wypasionym samochodem, żył w wypasionym domu, a teraz ma ból pupy, bo nie może związać końca z końcem’.

I wszystko to na podstawie informacji Pulsu Biznesu, że wśród owych 500 do 700 tysięcy 'Franków Kowalskich’ (na tyle ocenia się ilość osób z kredytami w szwajcarskiej walucie) jest AŻ 3 Ministrów i 69 Posłów na Sejm. WOW!

Mariusz Max KolonkoSorry panie MMK, ale wydaje mi się, że chyba coś tu jest nie tak z liczbami i wnioskami. Zagłębiać się w kwestię tego, kto jest tu winny cwaniactwa, a kto jest ofiarą systemu, dezinformacji, tudzież własnej głupoty i naiwności – nie zamierzam. Pomysł ratowania pokrzywdzonych ze wspólnych pieniędzy podatników także mi się nie podoba. Jednak tak samo daleki jestem też od opinii 'dobrze im tak’, 'mają, co chcieli’ i tym podobnych. Wiem, to bardzo polskie i bardzo pospolite, by cieszyć się z nieszczęścia jednych i zazdrościć (nienawidzić) sukcesu drugich. Chociaż w tej jednej kwestii zupełnie nie zgadzam się z panem Maxem, to jednak w wielu innych tematach przyznaję mu rację (i żeby nie było – generalnie raczej lubię jego przekaz prezentowany w ’Mówię Jak Jest’). Szczególnie, gdy wspomina, że jeżeli rząd chce pomagać zadłużonym w obcej walucie, to zdecydowanie powinien pomóc wszystkim, którzy na co dzień są w trudnym położeniu i ledwo dają radę przeżyć od wypłaty do wypłaty. Bo jaka jest różnica między jednymi, a drugimi? Ano jest. Tych zadłużonych we frankach jest z 15x mniej…

Problem w tym, że większość kłopotów, w jakie ludzie popadają, wynika z krótkowzroczności, którą zabawnie dość obrazuje wstępny żarcik. Zły wybór szkoły, wagary zamiast nauki, brak samodoskonalenia (zawodowego i osobistego), życie 'z dnia na dzień’, etc, etc… Oczywiście osoby zwyczajnie pokrzywdzone przez los też się zdarzają, choć – jak to przedstawił ciekawie Louis C.K. w swoim ’Of course, but maybe’ – „może jednak, jeśli chwytasz za broń i idziesz z nią do innego kraju i zostajesz zastrzelony, to nie jest takie dziwne…”. Czasem nawet w zrzucaniu winy na los, przypadek itp, także może być trochę naszej winy. Każda sytuacja jest oczywiście inna, indywidualna. Życie nie jest czarno – białe, nie ma wyborów tylko dobrych i tylko złych. Egzystujemy na tym świecie, będąc zmuszani przez życie do wyborów mniej złych, tudzież trochę lepszych. To nie jest system zero – jedynkowy, a raczej skala od 1 do 99%, na której zbliżenie się do wyników skrajnych jest niezwykle trudne i przeważnie tylko trochę oddalamy się w jedną bądź drugą stronę od środka skali decyzyjnej.

Tyle w temacie, a na poprawę humoru proponuję właśnie wspomniane wystąpienie w/w komika:

Dość o frankach, kredytach, gospodarce, moralności i życiu. Nie lubię takich tematów. W ogóle to sam się sobie dziwię, że popełniam kolejny wpis na bloga tak szybko po debiucie. Jednak pierwszy wpis był taki trochę nieśmiały, niczym kroki prawiczka w domu rozpusty. I – jak skwitowałem to na swoim profilu facebookowym – mogłem przynajmniej kogoś shejtować. Także tego…

Ok, od razu zaznaczę, że poniższe słowa są moim, zupełnie prywatnym zdaniem. Swoją drogą – taka deklaracja pewnie jest adekwatna do tych wszystkich tekstów: 'oświadczam, że zapoznałem się z regulaminem… bla, bla, bla..’, które wszyscy akceptujemy, zakładając konto na jakimś portalu, a de facto i tak nikt nie czyta i wszyscy mają w d***. Ja również, żeby nie było, że się wymądrzam.

Temat, który faktycznie mnie skłonił do wystukania tych kilkuset słów, dotyczy czwartkowego 'występku’ Kamila Ptak. Felieton – bo to on jest owym przewinieniem – bardzo dobry, dokładnie opisujący sytuację związaną ze środowym Posiedzeniem w Sejmie, zawierający jednak kilka spornych myśli. Dlatego też wspomniałem o lekkiej kontrowersyjności, przy umieszczaniu owej treści na fejsie. Od razu zostałem sprowadzony do parteru przez Rafała Gładysza, aka Jacka Danielsa. Zaznaczam przy tym – nie odebrałem tego ofensywnie i nie jest to żadna riposta. Uznałem, że JD po prostu missreadnął to, co tam chciałem przekazać, sprowadzając nas (portal PG) – niesłusznie – do rangi pokerowego 'Faktu’. Swoją drogą nie wiem, czym ten komentarz był spowodowany. Ale to temat na inny wpis. Tutaj komentarz JD traktuję tylko jako odskocznię do innego, acz powiązanego, wątku.

fniekontrolowanyReasumując, przesłanie Rafała Gładysza było takie, że pomyliłem się, nazywając artykuł Kamila kontrowersyjnym (w rzeczywistości tak go nie nazwałem, ale co tam…). Inaczej chyba odebrał to jeden z czytelników, gdyż wdał się w dyskusję z naszym redaktorem. Całkiem ciekawą, której nieobce były teorie spiskowe, machlojki, przekręty. Ogólnie mówiąc – polska polityka. Chwilę później okazało się, że ’Felieton Niekontrolowany’ jest tak bardzo niekontrowersyjny, iż jeden z portali pokerowych, a konkretnie jego Naczelny, poczuł się zobowiązany napisać kontr-felieton (uderz w stół, a nożyce się odezwą?), jako odpowiedź na bezsporne, zdaniem JD, kwestie. Ok. Nie ma się przecież o co kłócić.

Zaciekawiła mnie jednak opinia owego Naczelnego. Na zarzut braku wsparcia dla ogólnie pojętej 'sprawy’, podał odpowiedź, że jego portal, parafrazując, 'prowadził w tym czasie dyskusje na kanałach social media i akcję informacyjną na Wykopie’. Co w efekcie, tu już cytuję, „odniosło to znacznie lepszy skutek niż bezczynne siedzenie w Sejmie”.

Hm… Ok. Może i racja. Zerknąłem więc na Twittera. Wpis o Posiedzeniu jest. Tyle. Cóż… No ale wiadomo, nie każdy lubi tweetować. Więcej dyskusji było pewnie na facebooku. Klik, klik, klik i już zerkam. Zero. Null. Nic. Seriously? Na wykopie jakas interakcja była (aczkolwiek był on wymieniony równolegle do 'social mediów’, także oczekiwałem czegoś więcej, może nie spektakularnego, ale przynajmniej na przyzwoitym poziomie), ale w większości wypowiadały się osoby będące już w temacie.

Nie no, stop! Nie chcę być tu chamski, ale jak się bierze dobrą radę jednego redaktora jako 'atak’ i robi kontrofensywę (nie wiem czemu tak to zostało potraktowane, no ale cóż… ) to warto by było podać solidne kontrargumenty. Poparte konkretami! Gdybym zobaczył tu rzeczywiście jakąkolwiek dyskusję z większą ilością osób – słowa bym nie powiedział. Ba! Nawet bym przyklasnął i zasugerował podobne nastawienie z naszej strony, skoro obecność w sejmie jest tak bardzo nieistotna. No ale Panie Kolego, szanujmy się. Chociaż trochę.

fajna_dupaNa koniec taka mała dygresja. Marcin Horecki w swoim wystąpieniu w Sejmie wspomniał m.in. o 11 tysiącach lajków Stowarzyszenia Wolny Poker na Facebooku. Cool. Minister Neneman odniósł się do tego, ale w moim odczuciu praktycznie to wykpił. Szok? Czyżby nie liczył się z wyborcami? Ma gdzieś 11 tysięcy rodaków popierających naszą batalię o uwolnienie ukochanej karcianki z okowów bezlitosnej Ustawy? Pewnie tak. Ale czy można się dziwić? Mój dobry znajomy, prowadzący bloga o dupach, seksie przelotnym i przygodach erotycznych, ma owych lajkowiczów fejsbukowych ponad 64 tysiące! Myślę, że miałby na starcie niezły handicap nad nami w praktycznie każdej kwestii… Nawet moralnej, bo seks każdy lubi, a pokera niekoniecznie…

timooo
Redaktor PokerGround.com Pasjonat pokera, uwielbiający grę live, mimo to grindujący 24/7 online. Streamer, komentator pokerowy, gracz, fan rywalizacji wszelakiej.