Jeszcze na dobre nie zdążyłem odpocząć po zakończonym niedawno Feverze, a już czas szykować się do następnego. Tym razem będzie to weekendowy minifestiwal Poker Fever CUP.
Do Go4Games Casino Hodolany wybieram się już za tydzień. Znów wyjeżdżam po godz. 10:00. Znów, z duszą na ramieniu, obserwować będę zegarek w obawie, czy mój „ulubiony” przewoźnik kolejowy, czyli PKP Intercity, nie wywinie mi jakiegoś numeru i nie przyjadę do Warszawy spóźniony. A gdy jakimś cudem uda się przesiąść na czas i ruszyć w kierunku czeskiej granicy, to pod czaszką znowu nie będzie dawała mi spokoju myśl, że na międzynarodowej trasie Warszawa – Praga przewoźnik nie widzi powodu dołączania do składu wagonu restauracyjnego. W sumie nie mam co narzekać – grunt, że są toalety, a w nich czasem nawet jest ciepła woda.
Idealnie, optymalnie i w ogóle fantastycznie byłoby, gdyby niespóźniony na starcie podróży pociąg z takim samym statusem dotarł do mojego celu podróży, czyli do dworca Olomouc hlavni nadrazi. Zależy mi na tym bardzo, bo wówczas z late rega mógłbym zarejestrować się do eventu otwierającego przedłużony pokerowy weekend, czyli do Poker Fever Startera.
Jest to bardzo fajny turniej, w którym za jedyne 1.000 CZK można grać o część ze 100.000 CZK. Ostatnim zwycięzcą tego turnieju był Jarosław Chmiel, który – o ile się orientuję – zamelduje się w Ołomuńcu i w czwartek będzie bronił tytułu mistrzowskiego. Podoba mi się, że niewysokie wpisowe w przypadku wygranej można rozmnożyć do kwoty oscylującej koło 40.000 CZK i jeśli nawet w okresie świątecznym frekwencja byłaby niższa niż ostatnio, to myślę, że te 30.000 CZK jest realne, a to przecież równowartość 5.000 zł. Oj, miałaby moja ukochana żona fajny prezent na gwiazdkę i może jakieś „last minute” wyjazdowe fetowanie nadejścia nowego roku. Szkopuł w tym, że podobne myśli ma każdy uczestnik tego turnieju, tak więc łatwo nie będzie.
Po czwartkowym radosnym otwarciu – ciągle jest we mnie huraoptymizm, że pociąg będzie na czas – przyjdzie czas na intensywny piątek, kiedy to pracę zakończę pewnie w okolicach godz. 03:00. Do przeprowadzenia jest relacja z pierwszego dnia startowego CUP-a i z Mini High Rollera. Potem będę musiał zmierzyć się z sobotnim najazdem graczy i kolejnymi flightami startowymi w turnieju głównym, a następnie z niedzielnym finałem. I wiecie, co sobie o tym wszystkim myślę? Te trzy dni napakowane akcją mogą okazać się trudniejsze niż osiem dni – mniej lub bardziej intensywnych – w trakcie dużych Feverów. Na szczęście to tylko trzy dni i jakbym nawet dostał w kość, a pewnie tak będzie, to z samego rana się zwijam i dziewięć godzin później będę już w domu. Przytulę się do „cyca” i będę się regenerował. Żyć, nie umierać…
Co po grudniowym Feverze?
Po grudniowym Feverze odpoczynek… do stycznia. Już 26 dnia nowego roku rozpocznie się kolejny weekendowy festiwal, a to oznacza, że dzień wcześniej, znowu z duszą na ramieniu, znowu bez Warsu, wyruszę w kierunku stacji Olomouc hlavni nadrazi…
A tak na marginesie to wiecie, że w powrotną stronę „Wars” już jest? I to taki „nie w kij dmuchał”, bo jest to wagon węgierski, w którym można w naprawdę komfortowych warunkach oddawać się konsumpcji. Żeby nie było tak do końca kolorowo – nie można w nim płacić kartą, co w moim przypadku praktycznie dyskwalifikuje to miejsce jako przydatne do czegokolwiek. Całe życie na bad beacie.
To je hezké město
Harmonogram CUP-ów (tutaj) jest niestety taki, że nie pozwala mi na ponowny wypad na miasto, a chciałbym, bo ostatnio spacer po miejscowej starówce bardzo mi się podobał. Musicie wiedzieć, że w listopadzie, w trzecim roku, w którym przyjeżdżam do Ołomuńca robić relację, w końcu złamałem naszą – moją i Jacka – niepisaną tradycję, która zakładała to, że meldujemy się w jaskini hazardu i po spędzeniu tam ośmiu długich dni wsiadamy w samochód lub pociąg i wracamy do Polski. Żaden z nas w tym czasie nawet nie zbliżył się do centrum miasta, które mnie w czasie rekonesansu urzekło swoim pięknem. Bez wątpienia muszę powtórzyć ten spacer, bo w czasie obchodu cały czas padał deszcz, co zmusiło mnie do szybkiego marszu i do odpuszczenia wielu ciekawych miejsc, np. wnętrza katedry, które podobno jest wyjątkowo piękne.
A już dziś w Ołomuńcu premiera nowego filmu z Patem i Matem z Sąsiadami w roli głównej. To była jedna z moich ulubionych bajek z okresu dzieciństwa i możecie sobie wyobrazić moją radość, gdy podczas spaceru po mieście natknąłem się na plakat informujący o nowym filmie z ich przygodami.
Tyle u mnie. Dziś nad ranem wyjeżdżam do Świnoujścia. Po powrocie posiedzę kilka dni w domu i jadę do Czech. Znowu czeka mnie kolejowy maraton kolejowy – do domu rodzinnego jadę od 11 do 13 godzin – i ekscytacja, jaką wywołuje u mnie za każdym razem podróż z PKP Intercity…
Do zobaczenia przy stołach już 12 grudnia. Do zobaczenia w Go4Games Casino Hodolany. Kto nie może osobiście zameldować się w kasynie, tego zachęcam do śledzenia relacji, którą prowadzić będę od 13 grudnia (piątek) na stronie Pokertexas.