Ok, stało się, zaliczyłeś nieudaną sesję. Straciłeś xyz buy-inów i wcale nie jest Ci z tego powodu do śmiechu. Co powinieneś zrobić, żeby zwiększyć swoje szanse na to, aby takie zdarzenie nie powtórzyło się w czasie kolejnej wizyty przy stołach?

Zacznijmy od tego, że nie wydarzył się żaden dramat! Jeśli dysponujesz odpowiednim zabezpieczeniem w postaci bankrolla, którego wielkość jest adekwatna do stawek, na których miałeś nieudaną sesję, nawet tego nie odczujesz. Choćbyś stracił 5 czy 8 wpisowych, nadal żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo Ci nie zagraża.

Tak na marginesie, teoretycznie możesz stracić nawet więcej w trakcie jednego posiedzenia, jednak sugerowałbym abyś ustawił sobie limit stop-loss na taką liczbę przegranych wpisowych, żeby nie wpędzić się w jakąś nie dającą się zatrzymać serię przegranych. Jeśli straty rosną, nie ma się co kopać z koniem. Należy taką sesję przerwać i na spokojnie przeanalizować, co właśnie się wydarzyło.

Co zrobić jeszcze w trakcie trwania feralnej sesji?

Wychodzenie z chwilowego kryzysu może rozpocząć się jeszcze na etapie trwania nieudanej sesji. Nie staraj się nienaturalnie wydłużać czasu spędzonego przy stole tylko po to, aby wyjść na zero lub na plus; pod żadnym pozorem nie staraj się też jak najszybciej odegrać. Nie ma to najmniejszego znaczenia – tzn. ma, ale tylko dla Ciebie, oczywiście z powodu źle funkcjonującego mindsetu – czy skończysz daną sesję na czerwonym czy zielonym.

Nie próbuj również na siłę szukać akcji. W sytuacji, w której natychmiast chcemy się odegrać, zaczynamy trochę szerzej otwierać, trochę luźniej 3-betować albo, ale to znacznie rzadziej, zaczynamy grać zupełnie odwrotnie, czyli nad wyraz zachowawczo, żeby nie wpaść w jeszcze większy dołek. Oba stany są indykatorami tiltu, dlatego najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest po prostu jak najszybsze zakończenie sesji.

Skoro już jesteśmy przy tym temacie, planujcie długość swoich wizyt przy stole. Dzięki temu, gdy przyjdą cięższe chwile, a Wy, nie bacząc na sytuację, sumiennie zakończycie swoją sesję o ustalonej wcześnie godzinie, będziecie mogli skutecznie ochronić się przed potencjalnie niebezpiecznymi skutkami nienaturalnego przedłużania sesji. Że podkreślę jeszcze raz: nie ma żadnego znaczenia to, czy pojedyncza sesja zakończy się na plusie czy na minusie!

Odpoczynek

Prawdopodobnie tiltujesz. Obejrzyj film, idź na spacer z psem, umów się na randkę z dziewczyną. Cokolwiek działa w Twoim przypadku. Nie ma co zajmować się pokerem w chwil, gdy nie myślisz na temat tego, co się wydarzyło w sposób obiektywny. Szkoda Twojego czasu, bo w takim stanie nie będziesz potrafił wyciągnąć wartościowych i poprawnych wniosków z feralnej sesji. Wróć do sprawy, jak będziesz gotowy.

Oczywiście nie ma co też aż nadto dramatyzować. Jeśli czujesz, że mogłeś przekombinować, a może że miałeś po prostu pecha, raczej nie będziesz rozdzierał szat nawet po dużej przegranej i po chwili przerwy będziesz w stanie w sposób obiektywny zabrać się za analizę tego, co się wydarzyło. Nie ma na co czekać, a więc zrób to.

Detektyw na tropie

Każdy pokerzysta, który stara się pracować nad swoją grą, powinien mieć wypracowaną rutynę dotyczącą sposobu analizowania rozegranych sesji (nie tylko tych nieudanych). Ja rozpoczynam swoje śledztwo od sprawdzenia w trackerze długości trwania jednego posiedzenia. Nienaturalne wydłużenie lub skrócenie sesji doskonale pokazuje, że mieliśmy do czynienia albo z nerwowym zamknięciem stołów (lepsza opcja), albo z chęcią odegrania się za wszelką cenę (gorszy scenariusz).

W emocjach możemy nawet tego nie zauważyć, dlatego w drugim kroku sprawdzam też, czy grałem na tylu stołach co zwykle, czy też zwiększyłem ich liczbę.

Potem to już klasyka: szybki rzut oka na podstawowe statystyki (VPIP, PFR, 3-Bet, beczki na każdej ulicy, WSD) i przegląd największych rozdań. Niestety zbadanie tylko tych dużych nie mówi wszystkiego na temat tego, w jaki sposób zachowywaliśmy się w trakcie sesji, dlatego też zagłębiam się w statystyki dla każdej pozycji (często korzystam z matrycy, na której widzę, z jakimi układami grałem, a przy tym wygrywałem i przegrywałem rozdania). W ten sposób trafiam też na te mniej spektakularne rozdania, w których mogłem popełnić błędy, a które wcześniej się nie pojawiły.

W wyniku takiej analizy wybieram kilka rozdań, którym przyglądam się bardziej szczegółowo. Czasami od razu potrafię stwierdzić, co poszło nie tak, a czasami potrzebuję, żeby na temat tego, co zaszło, wypowiedział się ktoś ode mnie bardziej kompetentny. Gdy przyjdzie feedback ze strony społeczności, analizuję te wybrane rozdania jeszcze raz i jeśli jestem pewny, że wiem, co było przyczyną mojej porażki, dopiero wtedy rozpoczynam przygotowania do rozegrania kolejnej sesji.

Podsumowanie

Przegranie kilku buy-inów w jednej sesji nigdy nie powinno być wydarzeniem z gatunku tych dramatycznych. Stało się, mleko się rozlało, i powinniśmy podchodzić do tego na chłodno i traktować porażkę jako następstwo błędów własnych albo pecha, albo jednego i drugiego. W naszym interesie jest to, aby zbadać, co miało największy wpływ na niekorzystny dla nas wynik tej konkretnej sesji.

Jeśli kierują nami negatywne emocje, dajmy im upust poza pokerową areną. Analizą zajmijmy się dopiero wtedy, gdy emocje opadną. Niech to trwa, ile musi, ale koniecznie to zróbmy. Bez właściwej analizy, nie będziemy wiedzieli, gdzie popełniliśmy błąd. Co gorsza nie będziemy nawet świadomi tego, że znów zagraliśmy źle w analogicznej sytuacji, przez co postawimy siebie w bardzo niekorzystnej sytuacji. Ciężko jest się skutecznie bronić, skoro nie wiemy nawet tego, z której strony padły strzały. Tylko dzięki pracy własnej z historią rozdań mamy szansę w odpowiednim momencie podnieść gardę i zneutralizować zagrożenie. Wykorzystajmy tę możliwość.

Deal

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?