Niedziela, z jednej strony dzień święty dla każdego turniejowego grindera – a już w ogóle w czasie trwania festiwali Powerfest, WCOOP oraz Super XL – a z drugiej strony dzień kończący weekend, w czasie którego czas wlecze się niemiłosiernie (i dobrze), a ludzie szukają do poczytania czegoś lekkostrawnego, o czym będzie można szybko zapomnieć. Myślę, że mój tekst „o niczym” znakomicie pasuje do tej drugiej kategorii. Pozwólcie, że zabiorę wam 3 minuty.

„Biali” ludzie, którzy pracują od poniedziałku do piątku, bardzo cenią sobie fakt, że sobota i niedziela są dniami wolnymi od pracy. Ze mną jest chyba coś nie tak, bo od kiedy zacząłem interesować się pokerem, zawsze marzyłem o tym, żeby w niedzielę pracować. Zazdrościłem wszystkim grinderom, i do dziś zazdroszczę, że mają jeden dzień w tygodniu, bardzo wyjątkowy dzień, w czasie którego spinają się maksymalnie i walczą o wielkie pieniądze. Od zawsze wiedziałem, że jeśli „będę musiał chodzić do pracy” w weekend, będzie to oznaką, że powiodło mi się i że jestem pokerzystą. Nigdy w to jakoś specjalnie mocno nie wierzyłem, ale pielęgnowałem w sobie niegroźne, tak myślę, marzenia, a dziś z rozrzewnieniem wspominam te czasy. Stąd ten tekst – o niczym dla was, a dla mnie o czymś bardzo ważnym.

Święta dla pokerzystów niedziela ustanowiona została w 2006 r., kiedy to PokerStars wprowadził do swojej oferty turniej Sunday Million, a następnie wokół tego eventu budował „turniejowy schedule” na ostatni dzień tygodnia. Potem operator wzmocnił też ofertę sobotnich turniejów, aż otrzymaliśmy weekend, który dla graczy turniejowych jest okresem żniw. Kiedyś mieliśmy tylko PS-a i FTP, które oferowały turnieje z dużymi pulami gwarantowanymi. Obecnie bogaty, weekendowy, turniejowy schedule mają również PartyPoker i 888poker, a FTP is dead (jak to zszedł?). To jest dopiero święto.

Full Tilt PokerWracając do wątku o mnie i wspomnień z tego okresu, jakieś 6 lat przed tym zanim PokerGround wprowadziło podcast „Sunday Majors„, na który w imieniu Timooo zapraszam już dzisiaj, na godzinę 20.00, ja sam robiłem sobie jego własną, prywatną edycję. Bankroll najczęściej wskazywał „$0″, jednak w głowie i w sercu była ogromna chęć, żeby w jakikolwiek sposób uczestniczyć w pokerowych wydarzeniach. Odpalałem więc PokerStars i snułem się po lobby w poszukiwaniu turniejów, w których deepowali (jeszcze nie znałem wówczas takiego powiedzenia) Polacy. Już wtedy nie miałem żadnych wątpliwości, że poker MUSI być grą, w której o sukcesie decydują umiejętności, bo na wysokich miejscach we flagowych turniejach na Starsach zawsze pojawiały się te same nicki. Gdzie nie kliknąłem, tam widziałem”kAmIkAdZeEe„, który domykał z taką regularnością, że nie mogłem się temu nadziwić.

Gdy w turniejach MTT akurat nie szło i nie mogłem już śledzić poczynań naszych reprezentantów, to zawsze można było wejść na FTP i obserwować gry cash na wysokie stawki. Nie zliczę ile razy śledziłem „nosebleedy” do 4-5 nad ranem, a potem cierpiałem za miliony, gdy po 90 minutach dzwonił budzik i trzeba było ruszyć – jeszcze wówczas nie tak grube dupsko – do roboty. Z miną, którą miastu i światu okazywałem, że rzeczone 4 litery wsadziłem właśnie w pokrzywy, wychodziłem z domu, a po drodze zadawałem sobie wciąż to samo pytanie: po jaką cholerę do rana oglądam, jak „degeństwo” wymienia między sobą setki tysięcy dolarów? Co jest w tym tak fascynującego, że rezygnuję ze snu, a potem w pracy chowam się przed szefem, żeby nie zauważył, jak odpływam, a głowa spada mi bezwładnie na klatkę piersiową. – Już nigdy więcej tego nie zrobię – mówiłem do siebie, gdy zadowolony, że jakoś udało mi się przetrwać kolejny nieproduktywny dzień w pracy, wychodziłem z niej i półprzytomny obierałem azymut na dom. Nie muszę mówić, co działo się w następną niedzielę… Pasja do pokera była zawsze silniejsza niż racjonalne zachowanie i myślenie.

Marzenia o pokerowej karierze się nie spełniły i chyba się już nigdy nie spełnią. Ci z was, którzy śledzą moje wpisy na blogu wiedzą, do jakiego miejsca dążę. Wiem, że jeśli obrany cel uda mi się zrealizować, to i tak będę bardzo szczęśliwy i ostatecznie przetrawię niespełnione pokerowe ambicje.

Co ciekawe, obecnie czuję się podobnie jak w czasie pamiętnych weekendów w 2007 r. Znowu nie odpalam niedzielnej porcji turniejów MTT, co trochę boli lub nawet trochę bardziej, ale ciągle jestem przy pokerze. Moja styczność z grą odbywa się jednak w zupełnie innym wymiarze. Tym razem nie chodzi już o raliowanie – w tym „railowanie prywatne”, bo co niedzielę włączam prawdziwy podcast „Sunday Majors” – tylko o to, że mam na tyle szczęścia, że mogę o pokerze pisać – raz lepiej, raz gorzej, a czasami o niczym jak w dniu dzisiejszym. Sprawia mi to ogromną radość, a dzięki pisaniu mogę chociaż w niewielkim stopniu poczuć się jak członek pokerowej społeczności, co jest dla mnie bardzo ważne.

Potrzeba przynależności.
Potrzeba przynależności

Przepraszam za tekst o niczym. Chyba musiałem coś z siebie wyrzucić, gdyż zrobiło mi się smutno, bo tyle dzieje się na PartyPoker i innych roomach, a ja znowu siedzę na ławce rezerwowych i chyba mam nawet wodę w kolanie, także jest na 100% pewne, że nie wejdę na boisko.

Życzę wam miłej niedzieli i wielkich sukcesów w czasie dzisiejszego święta.

Dorota

********

Jeśli mimo wszystko podoba się wam, w jaki sposób piszę, dajcie feedback w komentarzach i kciuka w górę. Będzie to dla mnie największą nagrodą. Jeśli się nie podoba, tym bardziej napiszcie, co mogę robić lepiej. Z góry dziękuję za lajki i każdy merytoryczny komentarz.

Zakładając konto na PartyPoker z kodem DOROPG, otrzymacie: darmowe 20 USD na start (od razu zapraszam do rywalizacji ze mną na NL2), bonus 100% do $500 przy wpłacie min. 25 USD, możliwość wyrobienia za punkty licencji na Holdem Manager 2 lub Poker Tracker 4, możliwość otrzymania za punkty PlayStation 4. Nie będę ukrywał, że ja również coś dostanę po waszej rejestracji, a wy poprzez wykorzystanie mojego kodu możecie okazać wsparcie dla tego, co robię na PokerGround. Dziękuję.

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?