Bohaterem drugiego odcinka „Pokerowych historii” będzie jeden z najlepszych graczy wszech czasów David „Chip” Reese. O zdarzeniach z jego udziałem opowiada Doyle Brunson, ale też i inne osoby, które miały okazję spotkać tego niezwykłego gracza.
W latach, gdy większości z nas nie było jeszcze na świecie, Doyle Brunson oraz Chip Reese wiedli życie hazardzistów z krwi i kości. Podróżowali z miasta do miasta i zarabiali na życie grą w pokera. Szalone to były czasy. Podejrzane miejsca, podejrzane typki, ale łatwe gry. Sam Brunson napisał w swojej książce, że w całym tym pokerowym tourze wygrywanie przy stole było najłatwiejszą sprawą. Znacznie trudniej było wygrać znaczną ilość pieniędzy, a następnie wyjechać z miasta z zarobioną gotówką, i w jednym kawałku… Obaj gracze byli najlepszymi przyjaciółmi przez 35 lat i wiele niezwykłych historii przeżyli wspólnie.
Hamburgery za kilkaset dolarów
Johny Chan, będąc na pogrzebie Reese’a, wspomniał Gary’emu Wise’owi (Bluff Magazine), jak wiele lat temu on, Reese, Brunson i Jack Binion polecieli do Paryża, aby zasiąść do gry z graczem o imieniu Gilbert. Będąc na łożu śmierci, gospodarz gry, milioner, chciał spełnić swoje ostatnie życzenie i zmierzyć się z najlepszymi pokerzystami świata.
Rywalizacja miała miejsce w dzień, a wieczorami i w nocy panowie w swoim gronie oddawali się hazardowi w hotelowych pokojach. Pewnego razu, gdy Reese i Brunson grali w tryktraka, Chan i Binion skoczyli po hamburgery i przynieśli cztery sztuki do pokoju. Gdy tylko zauważył to Brunson, od razu powiedział, że da 500$ za burgera. Reese przebił tę stawkę do 700$. Skończyło się na tym, że panowie dobili targu, a Chan i Binion poszli po kolejną porcję…
Z tamtego wyjazdu Chan przytoczył jeszcze jedną niezwykłą historię. Reese wygrał z karetą króli na karetę dam z jednym z przyjaciół Gilberta. Prawdę mówiąc, przegrany skłaniał się do tego, aby swoją rękę spasować, jednak to Gilbert namówił go do tego, żeby sprawdził. 200.000$ trafiło w ręce Reesa. Po tym wydarzeniu Francuzi zaczęli się ze sobą kłócić, aż w końcu Gilbert powiedział Reesowi, że jego kumpel naprawdę chciał sfoldować i że to on namówił go do sprawdzenia. Jego zdaniem Reese powinien oddać mu pieniądze. Amerykanin powiedział tylko: „Ok, nie ma problemu” i bez kręcenia nosem zwrócił całą sumę.
Jak można się było spodziewać, przed wyjazdem z Paryża Reese i tak wyczyścił bankroll tego gracza.
To tylko pieniądze
Doyle Brunson mówi wprost, że Chip Reese miał niewielki szacunek do pieniędzy. Na dowód tego przytoczył niedawno na Twitterze historię, w której na szali leżało raptem 250.000$, które dziwnym trafem się gdzieś zawieruszyły.
Reese miał ze sobą walizkę pieniędzy i miał złapać samolot. Jak zwykle wszystko było robione na ostatnią chwilę i w pośpiechu. Gdy dotarł samochodem na lotnisko, okazało się, że walizki z pieniędzmi nie ma. Popędził do domu z nadzieją, że może nie wziął ze sobą pieniędzy, ale niestety też ich tam nie było. Wrócił do samochodu i co zobaczył? Walizka wypełniona forsą cały czas znajdowała się na dachu jego samochodu. Reese nie zgubił jej, mimo iż w jedną i drugą stronę przemieszczał się w dużym pośpiechu.
Podobna historia ukazująca sposób, w jaki Reese obchodził się z dużą kasą, dotyczy długu w wysokości 1.000.000$, który jeden z jego dłużników chciał mu oddać. Sęk w tym, że Reese był akurat parku, gdzie jego syn grał w baseball. Gdy zjawił się gość z milionem w gotówce, Reese odebrał dług, podziękował, włożył pieniądze do bagażnika i jakby nigdy nic wrócił na widownię.
Wygrywał, ale nie chciał zaszkodzić
Jak wszyscy dobrze wiemy, Chip Reese górował nad większością graczy, z którymi siadał do gry. Tym bardziej możecie sobie wyobrazić, w jaki sposób niszczył gry towarzyskie, które odbywały się w gronie znajomych z jego bractwa w Dartmouth College (Ivey League). Towarzyskie czy nietowarzyskie nigdy nie były to gry na zapałki tylko na prawdzie pieniądze. Reese wciągał je ze stołu jak wysokiej klasy odkurzacz, a jego rywale, którzy w pokera grali typowo rekreacyjnie przegrywali raz za razem.
W rezultacie zaczęli się zapożyczać na grę u samego Reese’a. Niektórzy byli mu już winni niezłe sumki i gdyby tylko mistrz upomniał się o spłatę długów, mógłby wprowadzić w poważne tarapaty finansowe wielu z nich. Na szczęście dla nich Chip Reese nie traktował tych gier szalenie poważnie i nie miał zamiaru sprowadzać problemów na barki swoich bliskich znajomych z bractwa. Nie tylko udawał, że dług nie istnieje, ale wspomagał swoich dłużników w ciekawy sposób. Np. płacił im absurdalnie wysokie stawki za drobne przysługi, które dla niego wykonywali. Znana jest historia, kiedy to Reese, będąc już bardzo głodnym, wysłał jednego z graczy po kanapkę do bufetu i za tę przysługę odliczył mu z pokerowego długu 200$. Osoba, która opowiada tę historię, mówi, że takich sytuacji było znacznie, znacznie więcej.
Podobna sytuacja – Reese wygrał z AK przeciwko AA/KK rywala (źródło dokładnie nie pamięta). Był to młody chłopak, który bardzo mocno przeżył utratę kilkuset dolarów i wyglądało na to, że się zaraz rozpłacze. Odchodził już od stołu, gdy dopadł do niego Reese i powiedział mu, że nie zamierza przepraszać za to, co zrobił, ale źle się z tym czuje. A potem dodał jeszcze: „Weź to (wyciągnął portfel z pieniędzmi) i zbuduj na tym swoje marzenia. W twojej grze czuję potencjał. Wróć tu za 20 lat – będę ciebie pamiętał”. Taki własnie był Chip Reese.
Prawdziwi przyjaciele pozostali z rodziną
Jego córka Brittney Reese opowiedziała o tym, że po śmierci ojca szybko okazało się, kto jest uczciwy, i kto jest prawdziwym przyjacielem rodziny. Doyle Brunson, którego określiła mianem najlepszego przyjaciela ojca i osobą, którą traktuje jak własnego dziadka, pokrył koszty pogrzebu. Podobnie ciepło wypowiada się na temat Jacka Biniona, który z Brunsonem zajmował się rodziną Reesów. Wielką klasę pokazał w tamtych dniach również Phil Ivey, który któregoś dnia zjawił się w domu Brunsona i przyniósł pieniądze na uregulowanie długu, jaki za życia udzielił mu Reese.
Pokerowe historie
To seria, w której przypominamy ciekawe lub śmieszne, lub w inny sposób interesujące wydarzenia z życia członków pokerowej społeczności. Większość z nich nie wydarzyła się przy pokerowych stołach – choć w tym cyklu zostaną przytoczone również takie historie- a w sytuacjach życia codziennego, w czasie, kiedy gracze znajdowali się w gronie bliskich sobie osób i zachowywali się całkowicie swobodnie.