Praca u podstaw w branży pokerowej to zjawisko, z którym w naszej redakcji mamy do czynienia na co dzień. Czymże bowiem jest działalność PokerGround i innych portali branżowych, jeśli właśnie nie pracą u podstaw?
Wszyscy jesteśmy ambasadorami pokera
Od wielu lat, każdego dnia, na naszej stronie pojawiają się artykuły, które skierowane są do osób rozpoczynających swoją przygodę z grą w pokera. Piszemy dla Was lub tłumaczymy artykuły strategiczne, podsuwamy wskazówki, uczymy podstaw gry. Nadrzędnym celem tekstów, które ukazują się na PG, jest edukowanie Czytelników i utrwalanie w ich umysłach prawdziwego wizerunku pokera i pokerzystów.
Zasięgi, które mamy, sprawiają, że możemy dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. Jest nam po prostu łatwiej, przez co możemy uczyć ludzi tego, czym poker jest, tyle że na większą niż inni skalę. Od jakiegoś czasu świetną robotę w tym zakresie robią również rozsiane po całej Polsce ośrodki, w których legalnie można pograć w pokera na żywo. Traktuję je jako kuźnie pokerowych talentów, podstawowe szkoły pokerowe lub – jeśli ta metafora bardziej Wam się podoba – nauczycieli pierwszego kontaktu.
Zarówno pokerowe portale (duży zasięg oddziaływania), jak i legalne ligi pokerowe (podobnie) mają ogromny wpływ na kształtowanie wizerunku pokera jako dyscypliny. Z tego wynika odpowiedzialność, którą każdy z dużych graczy bierze na swoje barki i z której rozliczany jest przez społeczność pokerową, pojmowaną jako ogół ludzi, dla których gra w pokera jest pasją, zawodem i/lub hobby. Nie oznacza to jednak, że mamy monopol na pokera i na działalność oświatową. W mojej opinii każdy z nas jest ambasadorem pokera, a ogrom pracy u podstaw odbywa się codziennie pod strzechami, w czasie krótkich rozmów, dłuższych posiedzeń, spotkań w WARS-ie, w samolocie i – co może być przez Was odbierane z uśmiechem – w trakcie wizyt u cioci na imieninach.
Oniemiałem z zachwytu
W maju biorę ślub. Czasu do wielkiego dnia jest coraz mniej, dlatego każda wolna chwila upływa nam – mi i wybrance mojego serca – na przygotowaniach przedślubnych. Dużo czasu pochłania odwiedzanie najbliżej i dalszej rodziny i znajomych i rozdawanie zaproszeń. Jak zapewne domyślacie się, szczególnie w czasie spotkań z osobami, których do tej pory nie znałem, zawsze przewija się temat wykonywanej przeze mnie pracy…
Już dawno założyłem sobie, że na ten temat mówię całą prawdę, tylko prawdę, a jeśli ktoś po usłyszeniu mojej odpowiedzi zakrztusi się ciastem lub po prostu „zatrzyma się”, to skorzystam wówczas z pomocy specjalnie na tę okazje otworzonych stron internetowych – jednej o tracheotomii, a drugiej o resuscytacji krążeniowo-oddechowej. My wiemy, że zmieniamy oblicze pokera, ale ostatecznie nie wszystkim musi być to na rękę.
Podobnie było wczoraj. Kluczowe pytanie oczywiście padło, a ja, kroczek po kroczku, wyjaśniałem temat. Zacząłem od ogółu i powoli kierowałem się w stronę uściślenia tematu, a tu nagle w słowo weszła mi moja narzeczona i… przejęła pałeczkę lidera tej konwersacji.
Ależ byłem dumny, ależ byłem szczęśliwy. Po latach pracy u podstaw, którą wspólnie wykonaliśmy w domu, w końcu zobaczyłem jej namacalne efekty. Moja narzeczona mówiła w piękny sposób na temat tego, czym jest gra w pokera, a ja miałem oczy jak pięciozłotówki. Mówiąc szczerze, w ogóle nie spodziewałem się tego. Nie byłem świadomy, w którym momencie pokerowej edukacji znajdujemy się w tej chwili. Myślałem po prostu, że mojej narzeczonej jest to obojętne, że to, co mówię na temat gry, jednym uchem wlatuje do głowy, a drugim tę głowę opuszcza. Myliłem się i z tego powodu biję się w pierś.
Możecie się śmiać, ale taka praca u podstaw na łonie rodziny bliższej i dalszej może mieć kolosalny wpływ na to, w jaki sposób jesteśmy postrzegani. Jak tylko zamykają się za nami drzwi, następuje wymiana informacji pomiędzy kolejnymi członkami rodziny. A kogo ona przyprowadziła? A przystojny? A gładki? A zamożny? A co robi? Hazardzista! Aaaaa… Nie? Nie hazardzista? No popatrz – kto by się tego spodziewał. I nie zastawi domu? To jest normalna praca? Kto wie, kto wie…
Najlepsza rozmowa o pokerze, jaką kiedykolwiek słyszałem
W ostatnim czasie miałem przyjemność uczestniczenia we wspaniałym „pokerowym show”, przy którym jedynie statystowałem. Byłem świadkiem tego, w jaki sposób wygląda najbardziej kompleksowa pogadanka na temat tego, czym jest poker, czym różni się od innych gier hazardowych, o rezultacie których decyduje wyłącznie przypadek. Odświeżyłem sobie daty, fakty związane z powstawaniem kolejnych wersji ustawy hazardowej. Przypomniałem sobie o tym, jak ustawodawcy traktują pokera w innych krajach europejskich; gdzie poker został już uznany za grę umiejętności i dlaczego u nas jest tak bardzo źle etc.
Rzecz działa się w pociągu, a w rozmowie udział brało troje ludzi: ekspert z dziedziny pokera oraz młoda kobieta i mężczyzna – On z zawodu psycholog. Ja byłem na ciężkim kacu, może nawet mnie troszkę jeszcze trzymało, toteż bardziej przeszkadzałem niż pomagałem, ale żeby możliwie najrzetelniej przedstawić to, co zaszło, wspomnę, że tam byłem i wszystko słyszałem.
Bardzo żałuję tego, że nie przyszło mi do głowy, żeby tę rozmowę nagrać, bo była to wzorcowa i we wzorowy sposób przeprowadzona najlepsza rozmowa uświadamiająca osoby z cywila odnośnie tego, czym jest poker i cała pokerowa branża.
Praca u podstaw – rżnijmy ten brylancik
Praca u podstaw, którą wykonał ekspert, rozpoczynała się od całkowitego zera. Od absolutnie niezachwianego przekonania jego rozmówców, że gra w pokera to hazard w czystej postaci, najprostsza droga do uzależnienia, dziedzina, którą zajmują się wyłącznie typy spod ciemnej gwiazdy. Wraz z upływającym czasem ekspert sprawiał, że wątpliwości młodej pary ustępowały. Mówił w sposób absolutnie przekonywujący. Wyglądało na to, że całe życie pracował nad „tym programem artystycznym”, który był przemyślany, usystematyzowany i bogaty w przykłady i odniesienia do spraw, o których statystyczny Polak ma jako takie pojęcie. Nie było mowy o tym, żeby w trakcie rozmowy pojawił się niepotrzebny i zaciemniający obraz niezrozumiały język, żargon branżowy. A jeśli już trzeba było użyć jakiegoś obcego terminu, w kolejnym zdaniu był on łopatologicznie objaśniany.
Uroku tej rozmowie dodawał fakt, że rozmówcy eksperta mieli bardzo otwarte umysły. Wiedza, którą w bardzo przystępny sposób serwował i dozował ekspert, padała na podatny grunt. Psycholog dopytywał o niuanse bliższe jego dziedzinie, a pani – niestety nie pamiętam, czym zawodowo się zajmowała – miała szczerą chęć dowiedzenia się czegoś nowego, miała otwartą głowę i zadawała bardzo interesujące pytania. To było zupełne przeciwieństwo tego, z czym w 99% stykamy się w chwili, gdy rozmawiamy z cywilami o pokerze. Pytano eksperta w sposób, który świadczył o tym, że jego rozmówcy bardzo szybko przyswoili całkiem nowy materiał i że kolejne pytania rodzą się już z informacji, które na wcześniejszym etapie rozmowy przekazał im ekspert. Przyjemnie było słuchać obu stron.
Przyznam, że byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak można wziąć kogoś za rękę – kogoś, kto do rozmowy przystępuje z własnymi przekonaniami – i wprowadzić w świat pokera, nie wystraszyć go, zaciekawić i zrobić wszystko, co możliwe, żeby te przekonania zmienić. Ja od jakiegoś czasu – z racji zapraszania ludzi na wesele – prawie codziennie opowiadam osobom z cywila, czym jest poker, ale nie jestem w stanie w żaden sposób zbliżyć się ani do treści, ani do formy, jaką w czasie tej pamiętnej podróży zaserwował swoim rozmówcom ekspert.
JD, kłaniam się nisko w pas. To była fantastyczna lekcja pokera, a dla mnie dodatkowo doskonała lekcja pokory.
Pierwsze wrażenie można wywrzeć tylko raz
Jeśli zmiana wizerunku pokera i pokerzystów leży Wam na sercu, zastanówcie się, w jaki sposób Wy byście opowiadali osobom z cywila o tym, czym się zajmujecie, w jaki sposób zarabiacie na życie lub jak lubicie spędzać wolny czas. Media branżowe oraz ligi pokerowe mają duży zasięg oddziaływania, ale w dużej mierze skierowane są do ludzi, którzy posiadają już, choćby, szczątkową wiedzę na temat tego, czym jest współczesny poker. To właśnie te osoby śledzą strony pokerowe oraz branżowe profile w mediach społecznościowych.
Z moich ostatnich obserwacji wynika jednak jasno, że każdy z nas ma wiele miejsca na działalność misyjną, bo każdy z nas ma większą styczność z cywilami niż największe portale i ligi pokerowe razem wzięte. Możemy być najlepszymi ambasadorami pokera w swojej najbliższej rodzinie, dla życiowego partnera, wśród ciotek, kuzynostwa i znajomych. Bądźcie przygotowani na udzielenie zwięzłej odpowiedzi na zadane pytania (czasem zupełnie absurdalne), bo druga szansa na wysłuchanie i na wywarcie pierwszego, dobrego wrażenia więcej się nie powtórzy; w końcu można to zrobić tylko raz, dlatego róbmy to dobrze.