Bardzo rzadki to widok, kiedy Phil Ivey, najgenialniejszy pokerzysta naszych czasów, przegrywa z kretesem. Ten zawodnik umie bowiem przechytrzyć wielu graczy, tak jakby niemalże siedział w ich głowach. Pokerzystka Victoria Mitchell twierdzi jednak, że nie oszukał on nikogo podczas gry w kasynie Crckfords.
Mitchell wspomina dzisiaj, że podczas ich pierwszej gry Phil był nieco zdziwiony. Nie tyle tym, że kobieta gra z nim w karty, ale bardziej przez fakt, że opowiada całkiem dobre kawały:
Phil Ivey nie wiedział co o mnie myśleć. Nie tak łatwo było mu odczytywać moje intencje. Jakby jego myśli blokowała jakaś niewidzialna siła! Słyszał wysoki dźwięk wydobywający się z moich ust i próbował rozgryźć, czy to blef czy może mam ten układ i nagle chyba dotarło do niego to, że po prostu starałam się być zabawna.
Po jakichś 30 minutach Ivey nieco odprężył się i zrozumiał, że nie stanowię zagrożenia. Sam też zaczął żartować i grało się świetnie. Nie wygrałam jednak już ani jednego rozdania, gdy Phil wyczuł mnie jako pokerzystę.
Ivey gra bowiem tak, jak gdyby mógł zaglądać w Twoją duszę. To magia i bardzo przyjemnie jest ją obserwować, nawet naprzeciwko Phila, gdy kosztuje nas to żetony ze stacka. Niemalże jakby zaglądał nam w karty.
Coś sobie jednak wyjaśnijmy. Phil Ivey nie jest oszustem, nie zagląda nikomu w karty. Smutne jest to, że sądy twierdzą inaczej i w minioną środę nakazały, aby kasyno Crockfords nie wypłacało mu 7,7 miliona funtów, które wygrał na stolikach punto banco w 2012 roku.
Oczywiście media przyklasnęły temu wynikowi i nazwały je zwycięstwem kasyn. Czy sprawa jest jednak tak prosta? Myślę, że potraktowano go trochę jak zwykłego hazardzistę, zapominając o jego umiejętnościach.
Przeanalizujmy całą sytuację od początku. Phil i jego partnerka zauważyli, że Crockfords korzysta z kart z asymetrycznym wzorem na koszulkach. Namówili więc krupiera, aby położył na stole kilka kolejnych kart, na dobry omen. Kierownictwo, oczekując grubych zysków od pary oczywiście zgodziło się na to.
Nie dotykali więc kart i nie kombinowali nic za plecami kasyna. Otwarcie poprosili o rozłożenie kart. Każdy co bystrzejszy człowiek wiedziałby jak to wygląda z zewnątrz. Pech w tym, że najbystrzejszy był tam Phil Ivey. Moim zdaniem on wcale nie oszukał kasyna, tylko je przechytrzył.
Sędzia Hughes orzekł, że “gdyby Ivey wziął w tajemnicy talię kart i ułożył je w pewnej kolejności, to oszukiwałby bez dwóch zdań. On osiągnął to jednak bez ingerencji własnej, wypowiadając tylko do krupiera kilka próśb”.
Rzecz w tym, że tamtej nocy Phil Ivey nie przegrał nic w Crockfords. Może gdyby powiedziano mu to tej nocy, to pogodziłby się z tym faktem i poszedł grać gdzie indziej. Gdyby przegrał, to kasyno nie mrugnęło by nawet okiem.
Przypadek Phila Ivey otarł się aż o trzech sędziów. Za każdym razem media obiegła informacja o tym, że kasyno nic mu nie zapłaci. Jak gdyby dano ludziom do zrozumienia, że nie wolno im być mądrzejszym niż właściciele kasyn. W jakiś sposób jest to sukces Phila, bo pokazał ludziom, że powinni porzucić marzenia o wygranej w kasynie. Systemu nie można pokonać. Tak przynajmniej wynika z werdyktu sądowego. Kto wygrał więc koniec końców ten spór?
Moim zdaniem do tej pory wiele osób mówiło, że może pokonać Phila. Ja twierdzę, że nikomu się to tak naprawdę nie udało.
Jak odbieracie słowa Coren Mitchell? Czy Waszym zdaniem postępowanie Phila zasługuje na potępienie, czy po prostu starał się on wykorzystać dostępne metody dla osiągnięcia przewagi w grze? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.