Przyglądamy się niemal całemu oświadczeniu, jakie na swoim twitterowym profilu zamieścił Phil Galfond. Szef Run It Once opowiada o tym, jakie myśli zaprzątają jego głowę po okresie bardzo dobrych rezultatów w ramach Galfond Challenge.
Do tej pory Phil Galfond publikował posty, w których dzielił się z nami swoimi przemyśleniami odnośnie potężnego lania od VeniVidi1993. Baty były tak srogie, że w połowie lutego, po rozegraniu blisko 10.000 rozdań, Amerykanin poprosił o przerwę, która miała na celu dać mu odpowiedź na pytanie, czy jest w stanie kontynuować pojedynek. W ostatnich dniach lutego Galfond ogłosił, że wraca i kilka dni później gra została wznowiona.
Od tego czasu Amerykaninowi udało się odrobić ponad 400.000$ z całkowitej straty wynoszącej nieco ponad 900.000$. Tym razem jego wiadomość, którą opublikował na swoim profilu, wybrzmiewa w znacznie bardziej dla niego optymistycznym tonie.
Minął miesiąc od mojego ostatniego wpisu dotyczącego downswingu i #Galfond Challenge (na szczęście). Wtedy to zdecydowałem się wycofać i oczyścić umysł. Do podjęcia miałem jeszcze trudną decyzję: kontynuować pojedynek po przegraniu 900.000€ przeciwko trudnemu przeciwnikowi, czy ograniczyć straty i zakończyć grę.
Jak wiecie, zdecydowałem się wrócić do stołów Od tej chwili sprawy zaczęły się układać doskonale. W relatywnie krótkim czasie wygrałem ponad 400.000€. W tym czasie nie mierzyłem się z downswingiem, który był motywem przewodnim poprzednich postów. Mimo to uznałem, że jest dobry moment na aktualizację i na podzielenie się tym, co przychodzi mi teraz do głowy.
(…)
Dla Was wygląda to tak, jakbym był zdeklasowany, jednak wycofałem się, poukładałem sobie wszystko, studiowałem grę, otrzepałem się z kurzu i rozgryzłem Veniego, ateraz go niszczę. Ja to widzę tak, że miałem rację – od początku byłem faworytem [w tym pojedynku], ale spotkałem się z nieprawdopodobnie nieszczęśliwym dla mnie układem kart. w ostatnim czasie mogę powiedzieć, że pod tym względem wiedzie mi się dość dobrze.Tak właśnie działają nasze umysły – trzymamy się historii, w które najbardziej chcemy wierzyć. W hazardzie, zakładach sportowych etc. szumu informacyjnego jest tak wiele, że zaczynamy przywiązywać się do naszych rezultatów. Rośnie w nas postawa: gdy przegrywamy, jest to z pewnością wynikiem pecha, gdy wygrywamy, myślimy, że tak właśnie powinno być – jesteśmy faworytami. Wiedzieliśmy o tym.
Moje porażki z początku pojedynku nie były dowodem na to, że zostałem zdeklasowany. Tak samo moje ostatnie wygrane nie udowadniają tego, że wszystko się zmieniło i teraz jestem faworytem do wygranej. Ciągle mam znaczącą stratę do mojego rywala po rozegraniu 16.000 rozdań. Dowody nadal wskazują na to, że jestem nieznacznym underdogiem. Muszę o tym pamiętać.
Bardzo łatwo mi jest teraz myśleć, że ten comeback będzie dalej trwał – (myślenie „to powinno się teraz wydarzyć”). Jeśli pozwolę sobie uwierzyć w to, wówczas jakiś większy downswing, którego pojawienie się jest prawdopodobne, będzie bardzo bolesny.
W jakimś sensie odczuwam teraz znacznie większą presję niż w chwili, gdy wznawialiśmy pojedynek. Zakładałem, że będę bardzo szczęśliwy, gdy uda mi się jakkolwiek zejść poniżej 900.000€ na minusie. Chciałem sobie udowodnić, że mam mentalną siłę na podjęcie walki i że dalej potrafię grać na bardzo wysokim poziomie (po tylu latach przerwy), nawet jeśli miało to oznaczać wyjście na zero w dalszej części pojedynku.
Teraz, gdy moje straty spadły poniżej 500.000€, nawet całkowity powrót nie jest już taki całkiem niemożliwy (wow, ale to by było coś ekstra), a myśl o powrocie do stanu – 900.000€ lub jeszcze gorszego jest niesamowicie bolesna. To też jest podobne do tego, o czym wcześniej mówiłem – nadzieje i oczekiwania mogą być niebezpieczne.
Nie mogę wiele na to poradzić, ale postaram się pozostać świadomy [zagrożeń] związanych z takim życzeniowym myśleniem. Wiem, że moje nadzieje i oczekiwania się zmieniły i wiem, że muszę utrzymać je na wodzy. Mimo iż czuję, że sprawy mogą potoczyć się dla mnie dobrze, równie dobrze mogą szybko i łatwo wrócić do poprzedniego stanu, a ja ciągle mogę się mylić odnośnie moich prawdziwych szans w tym pojedynku.
Warto mieć jeszcze na uwadze to, że moja motywacja do nauki jest obecnie na znacznie niższym poziomie niż wtedy, gdy dostawałem łomot. Muszę się tym zająć. Prawda jest taka, że powinienem skupiać się na rzeczach bardziej odległych niż to wyzwanie. Cała seria pojedynków jest dla mnie szansą na powrót do świata pokera na wysokim poziomie i na poważną pracę nad swoją grą.
(…)
♣♣♣♣
Idea Galfond Challenge
Dekadę temu arena online była miejscem, gdzie swoje boje toczyli najlepsi pokerzyści świata. Ich zmaganiom przyglądało się tysiące widzów. Wraz z wyzwaniem, w którym właściciel Run It Once mierzy się z różnymi przeciwnikami w serii spotkań HU na wysokich stawkach, wraca wspomnienie o tamtych dniach, gdy oglądanie rywalizacji na tzw. „nosebleedach” (najwyższych stawkach) było czymś, z czym mieliśmy do czynienia na porządku dziennym (RIO).