Postanowiłem zadbać o interes graczy z mikrostawek. Trochę to niesprawiedliwe, że ich fantastyczne dokonania pozostają w cieniu, a na światło dziennie wypływają czasami bardzo przeciętne wyniki pokerzystów z wyższych stawek.
Jako osoba udzielająca się w redakcji portalu pokerowego na bieżąco śledzę wyniki Polaków w turniejach online. Od jakiegoś czasu jestem odpowiedzialny za redagowanie weekendowych raportów „Weekly Ships”; teraz zajmuję się również pisaniem o tym, co najciekawsze w trwających na PokerStars Mistrzostwach Świata w Pokerze Online (WCOOP). Kiedyś pisałem jeszcze o sukcesach Polaków w eventach PartyPoker, ale od kiedy operator zlikwidował flagi w lobby i zmusił swoich klientów do zmiany nicków, nie ma możliwości zidentyfikowania graczy z „polskiej drużyny”, dlatego tego nie robię.
Po tym krótkim wstępie czas na małe wyznanie: powiem Wam, że sam nie do końca czuję się dobrze z tym, w jaki sposób jako portal przekazujemy informacje o sukcesach Polaków. Głównym kryterium atrakcyjności stała się wielkość wygranej. Wysokie kwoty łatwo wyeksponować w nagłówkach i postach w mediach społecznościowych i dzięki temu przykuć uwagę Czytelnika, Waszą uwagę. Jest to działanie na pograniczu „click-baitu” i redakcyjnego pragmatyzmu. Tak już musi być, bo duże pieniądze łatwiej rzucają się w oczy. Jako idealiście nie podoba mi się to i chciałbym, żebyśmy w rozmowach na temat wyników troszkę urealnili wartość tych wysokich wygranych, bo jak się okazuje nie wszystko złoto, co się świeci.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Niestety często zdarza się tak, że bliższe przyjrzenie się okolicznościom, w jakich padł świetny rezultat, sprawia, że ten dający mocno po oczach wynik zaczyna tracić swój blask, wręcz matowieje. Gdy dokładnie przyjrzymy się np. wysokości wpisowego i wysokości nagrody, liczbie graczy, czy też liczbie re-entry wykorzystanych przez danego gracza, to bywa, że to osiągnięcie zupełnie przeciętnieje. Często zapominamy też o tym, że podawana w przekazie medialnym kwota jest tylko przychodem, a nie całkowitym zyskiem zawodnika.
Gracze nie dostają braw za to, że wygrają 10$ przy inwestycji 2,50$, ale jak już ktoś zagra za 25.000$ i wygra 100.000$, to wokół takiego wyniku tworzy się medialny szum. Wiadomo, że w rywalizacji na bardzo wysokich stawkach trzeba brać pod uwagę mniejsze fieldy, które naszpikowane są najlepszymi graczami na świecie i że arytmetyka nie zawsze mówi wszystko o wartości takiego wyniku.
To trochę smutne, że gdy mikrogrinder rozmnoży 1,10$ do 100$, to taki wynik nikogo nie interesuje, a jak Bartek zapłaci 10.300$ wpisowego i wyciągnie z tego 20.500$ przychodu, to nogi miękną nam w uznaniu dla kolejnej widowiskowej pięciocyfrówki. O cholera, to było z drugiej strzałki… W każdym razie „nie hejtuj Bartka, bo zupełnie nie o to chodzi, hejtuj system”.
W ogóle o to nie dbasz lub bardzo ci na tym zależy
Gdy jesteś uznanym zawodowcem – regularnie meldujesz się w Szybkiej Piątce, a w mało którym Weekly Ships nie ma twojego wyniku – niespecjalnie obchodzi cię to, czy o tobie piszą czy nie. Patrząc na sytuację w naszym chorym kraju, może powinienem napisać, że właściwie cieszysz się, jak pominą, jak nie napiszą. Póki nie prowadzisz własnej pokerowej stajni lub nie udzielasz płatnych treningów i nie zależy ci na rozgłosie, to właściwie wszystko ci jedno. Robisz swoje, miażdżysz dusze, zgarniasz kasę. Jesteś pokerowym zawodowcem.
Gdy jesteś rekreacyjnym graczem, który osiąga w jednym turnieju ROI na poziomie kilku tysięcy procent, to kończysz grę i nie możesz zasnąć z podniecenia. Gdy się budzisz, włączasz od razu komputer, aby sprawdzić, czy o tobie napisali. Najczęściej się rozczarowujesz, bo twoje 623$ wygranej z inwestycji o wartości 0,55$ nikogo nie interesuje, chociaż spisałeś się FENOMENALNIE – obiektywnie patrząc, poszło ci znacznie lepiej niż regularsom z wysokich stawek – i niezliczoną ilość razy zwielokrotniłeś swoje wpisowe.
Gdybym tylko znalazł jakiś sensowny format, w którym mógłbym prezentować fantastyczne rezultaty naszych amatorskich grajków, patrząc z punktu widzenia ROI, to z chęcią bym coś takiego robił. Doskonale wiem, jak ważna jest rola motywacji w dążeniu do celu. A już szczególnie wtedy, gdy celem zdeterminowanego amatora jest doścignięcie bardziej doświadczonych kolegów i, co oczywiście jest tylko ubocznym skutkiem świetnych osiągnięć, regularne meldowanie się w naszych codziennych lub cotygodniowych raportach. Do takich graczy zawszę wyciągnę rękę.
Może macie, jakiś pomysł na to, aby w jakiś sensowny sposób dać tzw. confidence boost pokerzystom, którzy potrafią wykręcać fantastyczne ROI? Co można zrobić, żeby ich sukcesy, które giną w zalewie optycznie atrakcyjnych, ale często po prostu przeciętnych wyników graczy walczących na wyższych stawkach bardziej wyeksponować? Jestem otwarty na sugestie z Waszej strony. Ja sam zastanowię się również, w jaki sposób można to sensownie zrobić… Bo chyba można, co?