Jak już wcześniej wspominałem, od czasu do czasu na moim blogu gościć będą posty o tematyce szachowej. Świat oszalał na punkcie tej dyscypliny. Mi również odbiło na punkcie szachów – no… wcale nie mówię, że nie.

Dla osób, które niespecjalnie pałają miłością do gry królewskiej, mam dobrą wiadomość. Szachy pojawią się w niniejszym artykule w kontekście podobieństw do gry w pokera, tak więc błędem będzie założenie, że skoro o szachach, to dalej nie czytam. Wręcz przeciwnie, z całego serca polecam dalsze czytanie.

Z moim rankingiem szachowym jest trochę jak z wahaniami kursów co bardziej stabilniejszych walut. Raz w górę, raz w dół, ale summa summarum ciągle w okolicach 1000. Zauważyłem, że punkty głównie tracę w sytuacjach, jak wpadam na chess.com na chwilkę sobie tylko popykać. Może inaczej – punkty tracę również w wielu innych scenariuszach, bo żaden ze mnie grajek, ale nawet w tej swojej szachowej przeciętności potrafię rozróżnić swoją A-game i WTF-game. Różnica między nimi jest taka, że grając swoje najlepsze szachy, nie wiem, kiedy popełniam błędy (bardziej czuję, że coś poszło nie tak), a gdy gram na tzw. odpierdol, to czasem już w chwili wykonywania ruchu wiem, że, mówiąc najbardziej oględnie, do Carlsena to mi jeszcze daleko.

Teraz jest ten dziwny moment na śmiech lub też moment na dziwny śmiech…

Znad szachownicy przenieśmy się teraz nad wirtualne stoliki. Ostatnio dotarło do mnie, że w trakcie pokerowych sesji popełniam podobne błędy co przy szachownicy. Gram na autopilocie. Zbyt szybko podejmuję decyzje. Wykonuję tylko powierzchowne szacunki dotyczące zakresów na jakie obstawiam moich rywali, co kończy się czasem zagraniami typu „a ch… call/fold”. Co oczywiste finałem takiej zabawy jest utrata stacka, co jest niezwykle frustrujące, a szczególnie wtedy, gdy chwilę po wciśnięciu (atomowego) guzika zaczynam sobie zdawać sprawę (nagle!) z tego, że moje zagranie było kompletnie pozbawione sensu. Frustrację powiększa jeszcze myśl, że ten stack mógł pozostać nietknięty, gdybym tylko był bardziej uważny i chociaż rozważył dostępne opcje.

To proste porównanie gry w szachy do gry w pokera pozwoliło mi zobaczyć mój problem z perspektywy makro, co uświadomiło mi bardzo ważną rzecz. Zdecydowanie zbyt rzadko znajduję się w maksymalnym skupieniu w trakcie sesji. Cieszę się, że to do mnie w końcu dotarło, a jednocześnie jestem mocno zawiedziony swoją postawą. Niektóre blefy w moim wykonaniu i niektóre hero calle są całkowitym odwzorowaniem koszmarnych „blunderów” na szachownicy. I to tych najgorszych – tych wynikających z bardzo niezobowiązującego podejścia do gry.

W tym wszystkim naprawdę najmniej liczy się to, że przez takie pykanie z kartami z dziurawego wiaderka wypływa strumyk pieniędzy, choć oczywiście to też ma jakieś  znaczenie. A potem człowiek się dziwi, że od jakiegoś czasu stoi w miejscu. Patrzcie – przypadkowo znowu wyszła mi jakaś analogia do szachów, a właściwie to do mojej stagnacji w odniesieniu do szachowego rankingu.

W tej całej sytuacji w największym stopniu ubodło mnie to, że grając C-game i gorsze warianty, nie okazuję należytego szacunku ani sobie, ani też pasji, której poświęcam większość swojego wolnego czasu. Tak nie wolno! A unikając pompatycznych słów, mogę powiedzieć, że takie pykanie „aby tylko” to tylko zawracanie dupy, bo i tak kończy się wszystko break even, i jak tak mam grać, to lepiej żebym też grę w pokera też zaczął traktować całkowicie rekreacyjnie.

Jestem na siebie zły. Z drugiej strony wiem, że wszystko zależy ode mnie. Od teraz w każdej kolejnej sesji zamierzam bardzo mocno się w tym temacie kontrolować. Ograniczam też do maksimum multitabling, aż udowodnię sobie, że stać mnie na granie dobrego pokera na kilku stołach jednocześnie. Na autopilocie – pewnie, bring me the heat. For real – no tego to już nie jestem do końca pewien. Obiecuję sobie, że jak tylko zauważę objawy braku koncentracji, to będę natychmiastowo kończył sesję.

Nie przyszedłem tutaj pykać, tylko grać swoją A-game.

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?