Czy Daniel Negreanu, który po raz kolejny wybuchł na wizji, zachował się w sposób rycerski czy niewłaściwy? Czy osoby sukcesu/idole mogą mniej? Czy ciąży na nich społeczna odpowiedzialność za wychowywanie młodzieży?
Ian Fleming, oficer brytyjskiego wywiadu, znany szerokiej publiczności jako autor książek o przygodach agenta 007 Jamesa Bonda, zwykł mawiać: ”Jeden raz to przypadek; dwa, zbieg okoliczności. Ale trzy razy to już spisek”. W ciągu ostatnich kilkunastu dni już po raz drugi zdarzyło się, że Daniel Negreanu podczas streamu stracił panowanie nad sobą i swoimi wulgarnymi słowami, w tym groźbami, przekroczył wszelkie powszechnie obowiązujące normy zachowania, w tym normy prawne.
Negreanu upada po raz pierwszy
Nawiązując do przytoczonego wyżej cytatu, gdy wpadka przydarzyła mu się po raz pierwszy, zareagowaliśmy na nią z lekkim niedowierzaniem, ale też po części ze zrozumieniem; jego frustrację wołały problemy techniczne z oprogramowaniem WSOP.com, przez co nie mógł uczestniczyć w walce o bransoletkę. Sam napisałem wtedy, że jego występek można traktować w kategorii ciekawostki przyrodniczej – w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i każdemu z nas zdarzało się „kurwować” do monitora, gdy coś nie szło po naszej myśli.
Przypomnijmy sobie, jak to wyglądało – tutaj.
Z Negreanu, który streamuje, sprawa wygląda jednak trochę inaczej, gdyż od kilkunastu lat ten gracz uchodzi za jednego z najbardziej popularnych ambasadorów pokera w skali całego globu i za odgrywanie tej roli bierze od swoich sponsorów potężne pieniądze. Z pełnym przekonaniem można zatem rzec, że w czasie streamu jest w pracy, tak więc jego niewłaściwe zachowanie od razu powinno zainteresować managerów GGPoker. To oczywiste, że oni „nie chcą urwać kurze złotych jaj” i nawet po takiej wpadce nie rozwiążą z nim od razu kontraktu, ale przynajmniej powinni pogrozić mu palcem. W dobrym tonie byłoby również nakłonienie Negreanu do wystosowania przeprosin do widzów. Można by również rozważyć całkowite ściągnięcie go z wizji.
Negreanu upada po raz drugi
Kilka dni po pierwszej wpadce Negreanu wybucha po raz drugi, znacznie mocniej. Tym razem ciężko jest mi znaleźć rozsądne usprawiedliwienie dla jego występku. Streamu nie oglądałem i nie wiem, co jakiś troll pisał o jego żonie na czacie, ale zakładam, że choćby padły tam najgorsze tyrady pod jej adresem, to sprawy i tak nie powinny pójść tym torem.
Another meltdown from Negreanu. Threats of physical and sexual violence to someone in the @Twitch chat. pic.twitter.com/ZZGWUs1xNe
— ????David K Lappin???? (@dklappin) July 25, 2020
Negreanu nie jest streamerem i możliwe, że nie dorobił się na swoim kanale moderatorów, ale nawet on musiał wiedzieć, że jednym kliknięciem można się takiego wrzodu na dupie pozbyć. Nie od dziś wiadomo, że czat na Twitchu przyciąga legiony bezimiennych, hejtujących trolli, a naczelna zasada osób funkcjonujących w przestrzeni publicznej mówi: Pod żadnym pozorem nie karm trolla! Największą karą dla „dzi… atencyjnych” jest ich całkowite ignorowanie. Niestety Negreanu dał się sprowokować.
Tym razem sprawa jest znacznie bardziej poważna, bo Kanadyjczyk nie tylko używał bardzo wulgarnego języka, ale również wygłosił groźby karalne pod adresem trolla. Tilt i napędzane nim przekleństwa to jedno, ale publicznie groźby pobicia to już przewinienie znacznie większego kalibru.
Kanadyjczyk widzi całą sprawę nieco inaczej
Dziś w nocy polskiego czasu Negreanu wygłosił oświadczenie, jednak z racji tego, że jego konto na Twitchu zostało zbanowane, transmisja pojawiła się na FB i w serwisie Periscope. Mówiąc najłagodniej, to chyba nie tego oczekiwałem po tym wystąpieniu, którego elementy były sprzeczne ze sobą. Negreanu wystąpił w garniturze, bo chciał podkreślić powagę sytuacji. Mówił, że wypowiadanie tych słów nastręcza mu trudności, a następnie przepraszał w taki sposób, jakby wszystko chciał obrócić w żart. Kanadyjczyk w ogóle nie wykazał skruchy za to, co powiedział, nie odniósł się do tego, że jego zachowanie było bardzo wulgarne i niestosowne, ale przeprosił tylko za to [dosłownie], że wybicie komuś zębów i wsadzenie ich do odbytu jest raczej trudno wykonalne, a on nie byłby w stanie technicznie tego zrobić.
Ktoś, kto zarządza w jego imieniu tą sytuację kryzysową, powinien pożegnać się z posadą… albo otrzymać podwyżkę. To jego wystąpienie wygląda mi na celowy zabieg prawników, którzy napisali mu tak idiotyczny tekst, żeby pokazać, że w ogóle cała jego wypowiedź na streamie była żartem, a nie realną, karalną groźbą.
2020 WSOP ONLINE EVENT #27 https://t.co/Ii5BaGM6ox
— Daniel Negreanu (@RealKidPoker) July 28, 2020
Tutaj (tweet z dzisiaj) Kanadyjczyk brzmi już bardziej jak DNegs, którego znamy, ale ciągle brakuje już nawet nie „I do apologize”, ale głupiego „I’m sorry”. To nie może być aż tak trudne…
Moral of the story:
Be yourself. If sometimes that includes you being an idiot or an asshole, feel free to laugh at yourself
You don’t have to be proud of it, but you also don’t have to beat yourself up over it
No one is perfect. Trying to be is exhausting
— Daniel Negreanu (@RealKidPoker) July 28, 2020
Czy osobom publicznym wolno mniej?
Jak dla mnie to jest trochę taki sposób myślenia Artura Szpilki, taka niewłaściwie pojmowana rycerskość. „Szpila” nie kryje się z tym, że kiedyś sprawy z hejterami załatwiał na ulicy pięściami, a dziś się zmienił i przy spotkaniu twarzą w twarz z osobą obrażającą jego rodzinę, tylko opluł „Ajtuja Szminkę”… [1]
W moim przekonaniu, w sytuacjach w których ktoś nas obraża, nie powinniśmy uciekać się do przemocy fizycznej czy werbalnej, ale czerpać najlepsze wzorce z tego, co pokazuje nam natura. Czy wielki pies reaguje jakoś na to, gdy obskakuje i obszczekuje go ratlerek? Nie. W pewnych kręgach odpuszczenie zniewagi będzie uznane za frajerstwo, ale w innych, do których akurat mi jest znacznie bliżej, w których wielkość człowieka można poznać m.in. po tym, w jaki sposób ten odnosi się do osób/stworzeń fizycznie, ale i też mentalnie słabszych, wycofanie się jest najlepszym sposobem na rozładowanie napiętej sytuacji.
Kiedyś nawet odezwałem się na FB wspomnianego „Szpil”, który wstawił na swój profil wulgarny mem z podtekstem seksualnym, z dzieckiem w roli głównej. Próbowałem coś tłumaczyć, że dla wielu dzieciaków sportowcy są idolami i że takie treści na jego profilu są nieodpowiednie, ale „Szpila” wysłał mi tylko ironicznego buziaczka, a za nim rzuciła się na mnie zgraja jego fanów, którzy zarzucili mi, że mam kij w dupie, że jestem frajer pompka i że to wszystko dla beki.
I tak oto doszliśmy do sedna problemu, który możemy sformułować poprzez zadanie pytań:
- Czy na osobach będących na świeczniku – sportowcach, artystach, obecnie influenserach – spoczywa społeczna rola edukatorów młodzieży?
- Jeśli tak, to czy osobom pojawiającym się i wypowiadającym się w przestrzeni publicznej, nie w sytuacji prywatnej, wolno/wypada mniej?
Myślę, że to jest rozprawka na niejeden artykuł, a ja nie jestem kompetentny na tyle, żeby o tych zagadnieniach, które zakresowo zahaczają pewnie o jakiś tuzin nauk społecznych, rozmawiać. Prywatnie mogę tylko powiedzieć, że uważam, że idole młodzieży powinni być świadomi ciążących na nich barkach społecznych rolach. To dlatego zachowanie Negreanu mnie tak bardzo zniesmaczyło, a jego przeprosiny wywołały bardzo mieszane odczucia, bo bez wątpienia jest on największym ambasadorem pokerowej społeczności, który milionom jego młodych fanów już dwukrotnie przesłał bardzo niewłaściwy komunikat. I wcale nie mam na myśli tego, że more rake is better…
[1] Absolutnie nie pochwalam żadnej formy hejtu, a w szczególności anonimowego hejtu.