W wywiadach z pokerzystami czasem pojawia się sporo lakonicznych odpowiedzi i ciężko jest uzyskać od nich jakieś dłuższe komentarze na nurtujące nas wszystkich pytania. Matt Berkey należy jednak do bardzo otwartych osób i jego szczerość sama w sobie wystarcza na dobry pokerowy wywiad.
Ci, którzy go znają, uważają, że Berkey to obecnie jeden z najbystrzejszych umysłów na pokerowej scenie. Pozostali mogą przekonać się o tym na własnej skórze, chociażby czytając materiały z jego strony szkoleniowej Solve for Why. Poniżej wywiad, który Lee Davy przeprowadził z Mattem na temat tego właśnie przedsięwzięcia, pokera i wielu innych rzeczy, w tym tytułowego miejsca Dwana w PHoF:
– LD: Poker to fascynujące zajęcie, ale jeśli zmienia się je w pracę od rana do wieczora, to ciężko czasem znaleźć w tym wszystkim czas dla siebie. Jak Tobie się to udaje?
– MB: Łatwo jest popaść w tę pułapkę, zwłaszcza jeśli całe życie byliśmy uczeni tego, aby spędzać czas produktywnie.
Pomysł grania po 13 godzin dziennie rodzi się w naszych głowach naturalnie, ale potem trudno jest znaleźć sobie jakieś inne zajęcie i człowiek często ma problemy. Ja na przykład zbankrutowałem.
– LD: Jak strach objawia się w Twoim życiu?
– MB: Niestety nie miałem zbyt wiele czasu za dziecka, aby poddawać się moim obawom. Musiałem szybko dorosnąć. Bałem się tylko utraty bliskich, bo za młodu oglądałem śmierć kilku członków mojej rodziny.
Większość ludzi czegoś się boi. Na przykład ryzyka. Starają się więc chronić tę odrobinę komfortu psychicznego, którą mają. U mnie, w dorosłym życiu problem ten nie występuje. Zawsze staram się walczyć o coś więcej; robić następny krok.
Każdy sportowiec zgodzi się ze mną, że chodzi o walkę z samym sobą. Żyjemy dla zwycięstw, ale czujemy tę radość tylko przez ułamki sekund. Potem wracamy na trening i praca zaczyna się na nowo.
– LD: W każdym nas jest olbrzymi potencjał, ale nie wszyscy szukamy na tyle głęboko, aby go znaleźć.
– MB: Życie jest krótkie i może potoczyć się różnie. Łatwo jest też popaść w pułapkę nihilizmu. Zaczynamy myśleć, że nic nie jest od nas zależne, a decyzje nie mają znaczenia; doświadczamy jednak pewnych rzeczy, a przeżycia te definiują nas i zmieniają.
Ciekawym podejściem jest to, w którym staramy się po prostu być doskonałą wersją siebie, nie taką wokół której obraca się świat, ale która stara się mieć wpływ na ludzi wokół.
Niektórzy ludzie chcą zmieniać swoje otoczenie i sam też zawsze do tego dążyłem. Chyba ze względu na osoby, które poznałem w młodości. Rodzina i przyjaciele pomogli mi i to bardzo, więc czułem, że muszę dać im coś w zamian.
– LD: Ludzie po wypiciu czegoś mocniejszego często mówią o tym, jak chcieliby być lepsi i zmieniać świat, ale nigdy im to jakoś nie wychodzi.
– MB: System nas ogranicza. Szkoły nie kładą nacisku na myślenie i podejmowanie samodzielnych decyzji. Tworzą tylko kolejne zastępy ludzi do pracy przy liniach produkcyjnych, a w dzisiejszej dobie technologii nie potrzebujemy niewykwalifikowanych robotników, tylko specjalistów, a stanowiska te często pozostają nieobsadzone.
– LD: Wygląda na to, że nie tylko Ty starasz się zmienić podejście. Wielu pokerzystów próbuje zrobić coś dla poprawy sytuacji na naszym globie.
– MB: W pewnym momencie osiągamy finansową niezależność i cyferki na koncie przestają się tak bardzo liczyć. Pokerzyści zazwyczaj sami też przeżyli chwile, które zmieniły ich życie i zapewne chcą to oddać światu.
Nie dziwi mnie, że pokerowa społeczność, inteligentni, moralnie ukierunkowani ludzie, którzy przez ostatnią dekadę zarabiali bardzo dobrze, chcą teraz pójść o krok dalej i zająć się altruistycznymi działaniami. Stąd tyle fundacji i turniejów charytatywnych.
Wszyscy mamy w sobie ten plemienny instynkt – chcemy troszczyć się o innych. Ci najbardziej uzdolnieni chcą przekazać swoje umiejętności dalej.
– LD: Kiedyś w podcaście Elliota Roe powiedziałeś, że wygrałeś 250.000$ online i było to bardzo męczące.
– MB: Tak. Myślę, że każdy, kto odniósł sukces miał takie dni, kiedy było mu ciężko i musiał walczyć. To jednak nie 18 miesięcy bez pieniędzy było trudne, tylko te 6 kiedy musiałem siedzieć na pokerowych stołach po 13 godzin, aby odnieść sukces. To wtedy nauczyłem się co to praca, choć dorastałem w robotniczym środowisku i wiedziałem, że pieniądze nie rosną na drzewie.
Dopiero wtedy zrozumiałem, że trzeba włożyć sporo wysiłku, aby odnieść sukces i zbierać owoce swojej pracy. Zacząłem o wiele więcej uczyć się strategii i grałem lepiej.
Niestety gra w takim wymiarze czasu zabiera ze stołu całą zabawę. Były pewne momenty, kiedy poker dawał mi frajdę, ale kosztował też sporo nerwów.
– LD: Strony pokerowe trochę się ostatnio rozleniwiły. Czy masz jakiś pomysł na ich zrewolucjonizowanie?
– MB: Lenistwo to dobre słowo. Podobnie jak w systemie edukacji, tu też wszyscy idą w prostotę trafiającą do mas. Wszystko po to, byleby gry pokerowe dalej istniały.
Trochę tak jakby wszyscy uznali, że gra w pokera kiedyś doczeka się matematycznego rozwiązania, więc nie ma sensu uczyć się i stawać lepszym.
Moim zdaniem niedługo znowu doczekamy się wielu zmian. Dlatego jako firma widzimy tu niszę na rynku. Na Solve For Why staramy się kłaść nacisk na naukę opartą o sytuację, nie wyuczone „na blachę” koncepcje.
Ludzie nie lubią brać odpowiedzialności za swoje czyny. Wysyłają rozdania do trenera i wydaje im się, że on za nich wszystko zrobi.
My chcemy nauczyć ludzi jak myśleć inaczej i rozwijać się indywidualnie. Chcemy dać naszym użytkownikom pewne wytyczne, tak aby trzymali się pewnych zasad, ale też, aby sami szukali swojej drogi.
– LD: Ludzie boją się zapewne nowego podejścia i zmian, bo musieliby przyznać, że do tej pory popełniali pewne błędy?
– MB: Tak, ale zazwyczaj mają tego świadomość. Przychodzą i mówią, że kiedyś wygrywali, a teraz ledwo wychodzą na swoje i proszą o pomoc. Trochę jak z fitnessem.
Każdy chce być lepszy i jest gotowy do poświęceń i ćwiczeń, ale nie ma odpowiedniego trenera. Wielu ludzi w siłowni po prostu zamiera. Widzą cały ten sprzęt i ludzi w lepszej kondycji i wychodzą przerażeni.
Tak samo jest w pokerze. Nie jest to jednak tak widoczne, bo dzieje się na poziomie mentalnym i nie uderza nas tak, jak widok tych wszystkich dobrze zbudowanych osób.
W pokerze trudniej też ocenić, kto co potrafi i w jakiej jest formie. Możesz sobie wmawiać, że siedzisz przy stole z zawodnikami gorszymi od Ciebie i po prostu masz pecha.
– LD: Pamiętam, jak kiedyś czytałem książkę Dusty’ego Schmidta Traktuj Pokera jak Binzes i uczyłem znajomych jak grać w pokera. Mówiłem o równowadze, finansach, komunikacji i tak dalej, a oni pytali kiedy będzie w końcu o kartach. Odparłem, że na tym właśnie polega poker. Jak ludzie reagują na Twoje lekcje pokera, kiedy mówisz o biznesie?
– MB: Rzadziej niż myślisz. Większość lubi słuchać takich informacji i szuka ogólnych wytycznych na życie. Gram od 15 lat i wiele razy zbankrutowałem. Nie mam w swoim CV szkół biznesu, więc, gdy znowu udało mi się wygrać postanowiłem zasięgnąć rady osób mądrzejszych ode mnie.
Uczę ludzi, że w pokerze nie ma się wypłaty i trzeba ciężko pracować na swoje pieniądze, niczym na etacie. Przeliczanie wygranych przez godziny to zły pomysł, a wiele osób tak właśnie robi, nie myśląc o tym jakie wahania może odnotować ich gra.
Jordan Young, mój kolega z Solve For Why i partner od pokera w pewnym okresie swojego życia nie miał pieniędzy, a chciał otworzyć firmę.
Szukał kogoś, kto sponsorowałby mu biznes i zgodziłem się. Wyznaczyliśmy skrupulatny plan i Jordan trzymał się go co do joty. Wyłożyłem wtedy na to 50 tysięcy i mimo, że ryzyko było po mojej stronie podzieliliśmy się 50/50. Gdy pojawiły się zyski wypłaciliśmy jednak tylko wypłaty, a reszta została na dalszy rozwój firmy. Mamy plan na 2,3 i 5 lat i dążymy do tego, aby nasza spółka była warta za określony czas kilka milionów dolarów.
LD: Powiedziałeś kiedyś w podcaście Elliota Roe, że nie należysz do pokerowej elity. Kim są dla Ciebie jej członkowie?
MB: Liderami i pionierami, którzy nie wciąż się zmieniają i są ponad przeciętną grą. Kilka przykładów to Negreanu i Ivey, ale przy całym szacunku dla nich, nawet oni mogą kiedyś zacząć przegrywać.
Chcielibyśmy, aby za kilka lat dalej grali, ale to tylko życzenia. Daniel i Phil nie są wiele starsi od nas, ale dorastali w czasach, gdy pokerowych okazji było więcej niż dzisiaj.
Pierwsi członkowie Poker Hall of Fame to legendy, a dzisiaj ze względu na szybki postęp gry dołączamy nowe twarze bez wystarczającego „zaplecza”.
Pamiętacie jak wszyscy mówili, że Tom Dwan powinien trafić do Hall of Fame? Dziś wydaje się to śmieszne, bo zabłysnął i zniknął. Członkowie PHoF muszą stale stawiać czoła wyzwaniom stawianym przez zmieniający się świat pokera.
Środowisko, w którym gramy zmienia się tak szybko, że z roku na rok nie jest już nigdy takie samo.
LD: Elita nie jest chyba dla Ciebie celem. Mam wrażenie, że bardziej zależy Ci na zostawieniu po sobie pewnego dziedzictwa, mam rację?
MB: To chyba rzeczywiście trafniejsza diagnoza mojego przypadku. Bardziej obchodzi mnie jak wpływam na ludzi, a nie jak mnie postrzegają. Nie zaprzeczę jednak, że gram w pokera po to, aby zarabiać i chcę być najlepszy.
Nie jednym z najlepszych, tylko absolutnie na topie.