Blog

Czas leci nieubłaganie i to najlepiej pokazuje moja blogowa frekwencja. Do samego blogowania podeszłam z ogromnym entuzjazmem, bo pisać od zawsze bardzo lubiłam. Wiedziałam więc, że będę przelewać swoje myśli na ‘klawiaturę’ dość często. Jeszcze wtedy byłam skłonna zaryzykować stwierdzenie, że regularnie. I choć początki – jak to zawsze bywa – były piękne, moje bazgroły dość często się pojawiały, tak ostatnio pomiędzy moimi wpisami pojawia się spora luka czasowa. No dobrze, to teraz wypadałoby pokrótce przedstawić co działo się w ostatnim miesiącu. Zanim jednak do tego dojdziemy, zacznę po kolei, począwszy od planów jakie sobie założyłam w marcu.

BlogMiesiąc marzec miał być moim wielkim come back’iem do grindu. Z ogromną niecierpliwością czekałam, aż forum na PG ruszy pełną parą i będę mogła rozpocząć mały challenge, który miał być moją dodatkową motywacją do gry (i nie myśl drogi czytelniku, że jej nie miałam, bardziej chodzi mi o szlifowanie samodyscypliny). Chciałam sprawdzić się po dość długiej przerwie, po wielu rozmowach z innymi pokerzystami, wspólnych sesjach, szkoleniach mindsetowych etc. Zaplanowałam sobie konkretną ilość godzin, którą chciałam przeznaczyć na grę, na naukę, nawet na analizę rozdań. Był to dla mnie najlepszy możliwy moment, gdyż miałam pełne dwa miesiące urlopu. Beztroski czas, który idealnie nadawał się, by w końcu coś zrobić ze swoim ‘pokerowym życiem’.  I ch*j bombki strzelił – mówiąc bardzo kolokwialnie. Teraz niejednej osobie nasuwa się pytanie, co się zatem stało. .

Nie jestem zwolenniczką wylewania swoich prywatnych spraw do szerszej publiczności, choć z doświadczenia wiem, że takie sytuacje niekiedy są człowiekowi potrzebne. No właśnie, niekiedy. Jako, że życie jest za krótkie by gromadzić wokół siebie negatywne emocje, to staram się (choć czasem z wymiernym skutkiem) skupiać się tylko na tych pozytywnych. Pisząc w największym skrócie, pewne sytuacje w moim życiu prywatnym spowodowały, że mindsetowo nie byłam w stanie skupić się na grze i poprawnych decyzjach, dlatego uznałam, że nie ma najmniejszego sensu w ogóle zasiadać do stolików. Swoją drogą, przy okazji podsyłania znajomemu wszystkich moich wpisów na blogu, postanowiłam sama przeczytać jeden z nich, a dokładnie Take a smile. Napisałam tam bardzo ważne słowa: „Niegdyś byłam osobą niezwykle nieśmiałą, pesymistycznie podchodziłam do wielu spraw oraz zdecydowanie nie potrafiłam cieszyć się z małych rzeczy. Z perspektywy czasu uważam, że w tej kwestii, jestem osobą nad wyraz szczęśliwą. Niesamowite jest uświadomić sobie, że dziś jest się człowiekiem z takim podejściem do życia, o którym niegdyś nawet się nie marzyło.”

BlogW takich sytuacjach bardzo się cieszę, że prowadzę bloga, bo zawsze wracając do starych wpisów, można trafić na takie perełki. Przez ostatni miesiąc mocno w sobie zatraciłam to pozytywne podejście do życia, w zasadzie tak samo jak w filmie „Incepcja”, gdy bohaterzy byli w fazie snu, nigdy nie wiedzieli jak się tam znaleźli, tak dokładnie w tej samej sytuacji ja znalazłam się z moim nastawieniem do życia. Nie wiem, w którym miejscu to zgubiłam, ale wiem, jak bardzo mi tego brakuje i teraz próbuję gdzieś ten mój wewnętrzny spokój odnaleźć. Łatwą sprawą to nie jest, tego nie ukrywam, bo jak poradzić sobie z problemem, kiedy nie wiadomo, gdzie jest jego źródło. No i teraz wychodząc naprzeciw zmaganiom z wewnętrznym niepokojem, postanowiłam spróbować medytacji. Dużo ostatnio o tym czytałam i jak kiedyś absolutnie nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek tego spróbuję, tak dzisiaj nie mogę się doczekać wyjazdu, do miejsca, które do tego jest idealne – naturalnie dla mnie samej. Do samej wyprawy w zasadzie specjalnie się nie przygotowuję, bo jak to u mnie bywa, zawsze robię wszystko na ostatnią chwilę. Pomimo tego, że nie znam jeszcze konkretnego dnia wyjazdu, to wiem, że jak tylko podejmę ostateczną decyzję tak więc wrzucę wszystko do walizki i heja nad Bałtyk :) Because life is better at the beach :)

Blog

Tak, wiem, nuda. Polskie morze.. Ale jest w nim coś tak magicznego, że od kilkunastu lat z ogromną przyjemnością tam wracam. Co więcej, jakieś 10km dalej, jest najpiękniejsze miejsce na ziemi, które niesamowicie mnie relaksuje, a także ZAWSZE, ale to ZAWSZE uspokaja i wewnętrznie oczyszcza. Wiem, że to jest idealne miejsce, aby rozpocząć przygodę z medytacją, a samo miejsce już niebawem pokażę Wam na zdjęciu bądź filmiku :)

EPILOG 

Za czasów podstawówki, byłam dość niesforną dziewczynką. Pamiętam, że większość moich rówieśniczek pisała pamiętniki,  prowadziła jakieś dziwne zeszyty, „Złote myśli”, a ja jako urodzony rebel w spódnicy interesowałam się zupełnie innymi rzeczami, jak choćby skakaniem po drzewach, czy piciem wody z kałuży, w dodatku łopatką – heheszki :D Od zawsze mocno różniłam się od moich koleżanek, zamiast bawić się lalkami jeszcze we wczesnych latach mojego życia, ja wolałam z kolegami w piaskownicy budować tory i przeszkody, by później kapselkami od piwa je pokonywać. Zdarte kolana miałam notorycznie, bo jak często wchodziłam na drzewa tak samo często z nich spadałam. Intrygowało mnie, że moi koledzy potrafią na łyżwach zjechać ze zlodowaciałej górki, dużo bardziej niż fakt, że koleżanka z podwórka ma najnowszą lalkę Barbie.

Moi rodzice twierdzili, że miałam być chłopcem, nawet imię już przygotowane mieli – Tomasz! Miałam być Tomaszem! Gdy położyli mojej mamie dziecko na piersi mówiąc: „Ma pani piękną córeczkę” moja mama nie ukrywała swojego rozczarowana: „Jak córka jak miał być syn! SYN!”. I tak na świecie pojawiłam się JA. Wczoraj moja rodzicielka powiedziała do mnie: „Ty jednak miałaś być facetem”. Całkiem przyjemny komplement jak na matkę – pomyślałam. Ale co ona sobie może o mnie myśleć skoro jestem wielką miłośniczką futbolu, łowię ryby, gram w pokera, od wina wolę piwo i wódeczkę, a telefon spada mi średnio pięć razy na dobę. Dodatkowo kilkanaście lat temu miałam fazę na mówienie od tyłu. Jest jednak duży pozytyw tego jaka jestem, a mianowicie fakt, że mam jaja! Nie, nie dosłownie. Mam jaja mentalne.

Tym akcentem kończę dzisiejszy wpis, a dla wszystkich fanów tygrysów szablozębnych polecam jeden z utworów, przy którym zrozumiałam jak ważna jest dla mnie muzyka w życiu.

maiwardzoP

[jwplayer mediaid=”34513″]

Kejsi
#AleTypiara czyli bloguję, typuję, a w wolnych chwilach gotuję i mecze obserwuję.