Hiszpańska pokerzystka opowiada o swoich początkach w tej grze, uczeniu się nowych odmian i odpowiednim wyznaczaniu celów.
Leo Margets w turniejach live wygrała do tej pory 1.186.281$. Na swoim koncie ma 62 miejsca płatne. Pierwsze z nich zanotowało w maju 2008 roku. Swój największy sukces finansowy odniosła w 2009 roku, gdy poleciała do Las Vegas. W Main Evencie WSOP zajęła 27. miejsce i otrzymała w nagrodę 352.832$. Na tegorocznym WSOP poradziła sobie bardzo dobrze w turnieju No-Limit Hold’em z wpisowym 1.000$. Musiała uznać wyższość tylko Denisa Timofeeva. W nagrodę otrzymała 123.297$.
Przypadek
Kilka dni temu Margets uczestniczyła w festiwalu Winamax Poker Open w Dublinie. W rozmowie z portalem PokerPT tak wspominała swój sukces na WSOP dziewięć lat temu: „W 2009 roku pokazałam się światu. To zmieniło moje życie, pojawił się kontrakt [w latach 2013-2015 była ambasadorką PokerStars. Od lutego br. jest ambasadorką Winamax – red.], wszystko się zmieniło. To był punkt zwrotny. Wtedy grałam w pokera od dwóch lat. Pokera odkryłam bardzo przypadkowo, poprzez mojego byłego chłopaka, który grał. Popychał mnie w stronę tej gry, ale… Chodzi o to, że w pewnym momencie to „zaskoczyło”. Zobaczyłam, że poker może dać mi spełnienie na wiele sposobów.
Nigdy nie myślałam „O, chcę zostać zawodowcem”, ale chciałam być w tym dobra. Zaczęłam wkładać czas i wysiłek w tę grę. To wszystko stało się bardzo organicznie, ten postęp od dobrego amatora do zostania zawodowcem. Przed Vegas miałam już pewne sukcesy, ale oczywiście to nie było nic specjalnego. Wtedy nadal pracowałam jeszcze w pewnej firmie. Przed Vegas zdecydowałam, że zrezygnuję z tamtej pracy. Vegas ułatwił tę sprawę”.
Ważna lekcja
Poproszona o wskazanie najważniejszych lekcji, jakie wyciągnęła z gry w pokera, mówi: „[Dowiedziałam się] tego, że ego może być twoim przyjacielem lub wrogiem, ponieważ musisz być pewny siebie, ale musisz także mieć w sobie pokorę, żeby wiedzieć, że ciągle się uczysz. Jednego roku możesz niszczyć gry, ale jeśli się odprężysz, to zostaniesz z tyłu. Poker to bardzo merytokratyczna [merytokracja to system, w którym o pozycji jednostki decydują wiedza, kompetencje, umiejętności – red.] gra.
Od każdego możesz się czegoś nauczyć, np. innych linii gry. Ja nauczyłam się w pokerze, że z pozytywnym nastawieniem – a nie jestem zwolenniczką tych wszystkich psychologicznych bredni – i jeśli starasz się dać z siebie wszystko, to sprawy układają się lepiej. Spędzamy na grze wiele godzin, więc dlaczego nie zrobić tego w lepszej atmosferze. Chodzi o to, żeby mieć dobre podeście do gry”.
W rozmowie pojawił się temat grania w inne odmiany niż No-Limit Texas Hold’em, Leo Margets skomentowała to następująco: „Zaczęłam grać w PLO, spędziłam trochę czasu na nauce tej gry, a szczególnie PLO 8-or-Better, ponieważ ta gra sprawia mi więcej radości. Nigdy nie grałam w Badugi lub w Pineapple. Uważam, że i tak już dużo wysiłku zajmuje mi stawanie się coraz lepszą w Texas Hold’em, nauka i inne rzeczy. Ja zawsze mówiłam, że nie jestem fanką kart, ale zafascynował mnie NL Hold’em. PLO jest bardzo interesujące, ale ja nigdy nie zagłębiałam się w inne gry. Nie jestem nimi tak bardzo zainteresowana”.
Na koniec hiszpańska pokerzystka powiedziała, jak podchodzi do wyznaczania celów: „Oczywiście, że każdy gracz chciałby wygrać ważny turniej, ale wiem, że to [zwycięstwo] musi być konsekwencją gry, a nie jej celem. Natomiast celem może być coś, na co ja mam wpływ, a są to ciężka praca i konsekwencja w grze. Moim zdaniem wielu ludzi źle definiuje cel, który powinien być konsekwencją prawidłowych rzeczy, które robisz. Nonsensem jest ustalić cel, którego nie możesz całkowicie kontrolować”.
_____
Obserwuj PokerGround na Twitterze
Zobacz także: Mustapha Kanit – Powinieneś robić jedną rzecz, ale być w tym bardzo dobry
_____