Do Vegas doleciałem coś około 2 w nocy, taxi, zameldowanie w hotelu, prysznic i zero ochoty na sen.
BTW byłem po podróży tak wyjebany, że w recepcji zamiast pokoju z jednym łóżkiem wziąłem z dwoma – miało to jak później się okazało swoje plusy bo panie sprzątające pokoje zostawiały czekoladki przy obu.
Hotelem, w którym miałem spędzić prawie 2 tygodnie okazał się WYNN. Byłem w życiu w kilku hotelach ale to co tam się dzieje było poza moimi najśmielszymi oczekiwaniami, a termin obsługa klienta nabrał naprawdę nowego znaczenia. W tym odcinku za dużo nie będę pisał tylko wrzucę trochę fotek, które mówią same za siebie.
Pokój i widoki.
Hotel ogromny z zajebistym basenem i chyba 1 ratownikiem na 5m2 powierzchni. Jedyny minus to temperatura jaka tam panuje o tej porze roku. Dla mnie wizyta na basenie dłużej jak 30 min była naprawdę niezłym wyzwaniem. Podziwiam ludzi, którzy się smażyli tam pół dnia. Trochę ulgi przynosiły wszechobecne spryskiwacze z przyjemną chłodną mgiełką. Gambling jak widać niżej nie tylko odbywa się klimatyzowanym, napompowanym świeżym powietrzem hotelu.
Tak więc około 3 w nocy/nad ranem ruszyłem na obchód, kończąc ofkors w pokerroomie gdzie w trzecim albo czwartym rozdaniu nauczyłem się czym jest string bet :)
to be continued…