Kristen Bicknell kilka dni temu zdobyła trzecią bransoletkę mistrzowską WSOP. Społeczność w większości gratuluje Kanadyjce kolejnego sukcesu, lecz nie brakuje również głosów sceptyków, którzy twierdzą, że to nie Bicknell siedziała za „kierownicą” w czasie gry, i że ktoś inny pomógł jej osiągnąć zwycięstwo.
Życie sprawiło, że Kristen Bicknell, ambasadorka PartyPoker, zdobywczyni dwóch bransoletek WSOP (w grach live), od kilku lat dominatorka żeńskiego rankingu GPI, jest jednocześnie partnerką życiową Alexa Foxena, dominatora globalnego rankingu GPI. Zdaniem sceptyków to właśnie Foxen stoi nie tylko za ostatnim sukcesem Bicnknell, lecz również za innymi, których Kanadyjka dorobiła się, grając online.
Bicknell już biegała, gdy Foxen raczkował
Mogę tylko powiedzieć, że zanim Bicknell zżyła się z Foxenem, była już posiadaczką dwóch zwycięstw na WSOP, posiadaczką statusu Supernova Elite na PokerStars, a jej partner był pokerzystą nieznanym w szerszym gronie. Na tamten moment jej sukcesy przyćmiewały jego. Uważam, że deprecjonowanie osiągnięć Kanadyjki jest wysoce krzywdzące, bo „Krystyna” dawała sobie radę równie dobrze, gdy przy jej boku nie było postawnego Amerykanina. Nie sądzę, żeby obecnie coś się w tym temacie zmieniło, wręcz przeciwnie – mam ogromną wiarę w to, że Bicknell ma w sobie nieskończone pokłady sportowej ambicji – w końcu tylko takie nastawienie prowadzi do sukcesów – i że „doping” ze strony jej partnera w ogóle nie wchodzi w grę. Zresztą kto powiedział, że Foxen jest lepszy od Bicknell?
Dowalę dzisiaj „Krystynie”
Kanadyjka jest wdzięcznym celem ataków, ponieważ ma wszystko: umiejętności, pokerowe sukcesy, kontrakt z PartyPoker, urodę, prawdopodobnie udany związek, życie rodzinne i wiele milionów dolarów na koncie. Sfrustrowanych własnymi niepowodzeniami zawistników to kłuje w oczy, dlatego przy każdej sposobności próbują podważyć jej osiągnięcia, żeby, nie wiem, poczuć się lepiej.
Ocena uczciwości Kristen Bicknell jest oczywiście kwestią wiary. Sceptycy, co całkowicie zrozumiałe, pozostaną przy swoich zdaniach, gdyż w ich mniemaniu ktoś, kto odnosi sukcesy, musi kraść bądź w inny sposób oszukiwać. Jest to typowe podejście osób, które nigdy nie zhańbiły się ciężką pracą, przez co nigdy niczego w życiu nie osiągnęły. Te osoby strasznie cierpią, od środka zżera ich zawiść i nienawiść, gdy widzą, że ktoś, kto przecież całe życie pracuje na swoją pozycję, znajduje się w miejscu, w którym one chciałyby być. Tylko jak to zrobić, żeby się zbytnio nie narobić? Rozumiem sytuację. Współczuję. Odsyłam do różowej książeczki „Mam sześć lat”, z której 32 lata temu dowiedziałem się po raz pierwszy, że bez pracy nie ma kołaczy. Działa.
Wracając do Bicknell, tylko zupełny laik mógłby pomyśleć, że jest to pokerzystka z pierwszej łapanki. Tak nie jest. Przez wiele lat swojej kariery Kanadyjka dała społeczności niezliczoną liczbę dowodów na to, że jest doskonałą pokerzystką i że potrafi rywalizować i wygrywać z czołówką światową. Nie widzę zatem powodów, żeby nie wierzyć w sukcesy, które osiąga online.
Cieszę się niezmiernie z każdego zwycięstwa Kristen Bicknell. Wiem, że będą następne – już po zdobyciu trzeciej bransoletki zdołała wygrać HR-a online – a w stronę niedowiarków mogę się tylko uśmiechnąć i powiedzieć: Nie bądźcie tacy toksyczni. Nie szkoda Wam energii na plucie jadem? Że Wam się nie udaje, nie znaczy, że ktoś, kto ciężko pracuje na swój sukces, nie może dokonywać wielkich rzeczy. Wiem, jak to boli. Wiem.
Go Kristen. Go Alex. <3