Kahle Burn to człowiek, który po prostu chce grać w karty. Choć w high rollerach rywalizuje dopiero od 2016 roku, to zdążył już wygrać niemal 11 mln dolarów. Wcześniej uczestniczył głównie w grach cashowych. O ciekawych faktach ze swojej kariery Burns opowiedział magazynowi Card Player.
Kahle Burns pochodzi z australijskiej miejscowości Geelong. Jego trwająca od 2016 roku świetna passa zaczęła się od zwycięstwa w turnieju głównym Sydney Championship, za które otrzymał on 226.295$. Od tamtego czasu zdążył jeszcze wypracować 26 kolejnych sześciocyfrowych lub większych wyników z turniejów na żywo. Swoją największą wygraną zdobył po zajęciu trzeciego miejsca w rozegranym w październiku 2017 roku Super High Rollerze Triton Series Makau (1.319.630$). W styczniu bieżącego roku Burns zwyciężył w rozegranym w ramach festiwalu Aussie Millions turnieju 100.000$ Challenge, zgarniając za to kolejną ponadmilionową wygraną – 1.204.988$. Potem zajął jeszcze drugie miejsce w evencie Super High Roller Bowl Australia, inkasując 828.000$.
Burns bez wątpienia pozostawił swój ślad na scenie high rollerów. Ale to nie wszystko. Australijski pokerzysta może się też pochwalić posiadaniem dwóch bransoletek WSOP. W październiku 2019 roku zwyciężył on w High Rollerze za 25.000€, który odbył się podczas festiwalu WSOP Europe. Kilka dni później sięgnął po swoją drugą bransoletkę – tym razem triumfując w evencie Short Deck z wpisowym w wysokości 2.500€.
High rollery były koniecznością
Może się wydawać, że Burns nagle i niespodziewanie znalazł się wśród regularnych uczestników najdroższych turniejów na świecie. Jego motywacją nie było jednak zdobywanie prestiżowych tytułów i pucharów. Z tekstu, który opublikowano w magazynie Card Player, dowiadujemy się, że swoją przygodę z turniejami zaczął on z konieczności.
– Turnieje na żywo zawsze będą dobre, po prostu dlatego że nie możesz polować na ludzi, one przyciągają amatorów, ponieważ ludzie lubią emocje związane z deepowaniem – powiedział Burns. – W grach cashowych każdy ma stack wynoszący 100 big blindów, a wariancja jest o wiele mniejsza, przez co amatorzy szybciej pozbawiani są pieniędzy. W turniejach jest o wiele większa wariancja, a stacki są mniejsze, co wpływa na małe przewagi. Ale tym, co w turniejach lubię najbardziej, jest to, że po prostu drukujesz swój bilet, masz ustalone losowe miejsce i tylko siadasz. Każdy może grać.
Wcześniej Burns był specjalistą od gier cashowych na wysokich stawkach. Australijczyk jeździł do Las Vegas podczas festiwali WSOP, rywalizował tylko w Main Evencie, a resztę czasu spędzał przy stołach cashowych w Bellagio. W pewnym momencie znajdowanie odpowiednich gier stało się jednak dość kłopotliwe…
– W moim życiu na pewno grałem więcej gier cashowych niż turniejów i szczerze mówiąc, myślę, że wolę rywalizować w dużej grze cashowej na żywo niż w czymkolwiek innym – przyznał Burns. – Ale znajdowanie gier zaczęło po prostu stawać się zbyt trudne.
O grach w Makau
Aby kontynuować to, co robił, Burns zaczął podróżować do Makau, zmuszając się do rozgrywania długich sesji i mieszkania tam miesiącami w oczekiwaniu na dobrą grę.
– Nie ma zbyt wielu innych rzeczy do robienia, a grać musisz bardzo długo, czasami 40- lub 50-godzinne sesje – powiedział Burns. – Ja robiłem to przez pewien czas, ale nie uważam, by był to bardzo zdrowy styl życia. Nie polecam tego. Gdybym mógł grać w dobrych, dużych grach cashowych w australijskim Melbourne, to prawdopodobnie zostawałbym tam przez większość roku, ale tak po prostu nie jest. Nawet jeśli uda ci się znaleźć taką, to i tak musisz podróżować, a są też zasady dotyczące dołączania oraz wszelkie inne rzeczy, którymi musisz się zajmować.
Pokerowe początki Burnsa
Burns zaczynał swoją karierę bardzo powoli. Na początku, jak przyznaje, był pasywnym nitem i rywalizował tylko w grach na wirtualne pieniądze.
– Byłem kiedyś ogromnym nitem – powiedział. – Bałem się grać na prawdziwe pieniądze, ponieważ nie wiedziałem, co robiłem. Chciałem zanurzyć palce w czymś, co nie mogłoby zaszkodzić mi finansowo. Zacząłem więc od gry na wirtualne pieniądze.
Opanowanie gry na wirtualne pieniądze nie zajęło jednak Burnsowi zbyt wiele czasu. Potem zaczął grać w pubach, ryzykując za każdym razem po 10$. Po tym, jak znalazł w internecie materiały strategiczne, poszedł do kasyna i dołączył do gry cashowej za 50$.
– Praktycznie od razu zacząłem wygrywać – przyznał Burns. – Wtedy każdy był dość słaby. To było 13 lat temu, gdy miałem 18 lat. C-betowanie i bycie nitem było wtedy świetnie sprawdzającą się strategią.
Burns jeszcze przez wiele lat dostosowywał swoją strategię.
– Odrobiłem pracę domową dotyczącą teorii turniejowej – powiedział. – Przed 2016 rokiem w ogóle nie grałem w zbyt wielu turniejach, więc nie sądziłem, że mam jakikolwiek powód, żeby zasiąść i grać w high rollerach z naprawdę dobrymi graczami. Zawsze rejestrowałem się na starcie lub bardzo wcześnie. Byłem świadomy tego, że moja gra z krótkim stackiem nie była tak dobra, jak najlepszych graczy. Oni po prostu byli ode mnie lepsi i nie mogłem nic na to poradzić. Ja więcej od nich grałem w pokera z głębokimi stackami, ponieważ codziennie rywalizowałem w grach cashowych.