Daniel Dvoress zdobył w turniejach na żywo 6.009.302 dolarów, ale nie wygrał do tej pory żadnego z nich. 3.874.454$ wygrał w samym tylko roku 2017, ale nadal próżno szukać jego zdjęcia z trofeum. Daniel Dvoress to bowiem mistrz z miejsc od drugiego do siódmego. Takie wyniki najczęściej są mu dane. W wywiadzie postanowił opowiedzieć o swoim szczęściu w nieszczęściu.

„2017 przeleciał bardzo szybko. Podróżowałem tak dużo, że już nie pamiętam nawet gdzie grałem w pokera, a gdzie nie” – wspomina Dvoress. „Cały czas na walizkach.”

Będąc w Barcelonie Dvoress nie kojarzył nawet, o którym evencie mowa, kiedy zapytano go o jego rezultaty.

„To był doskonały rok dla mnie, ale w tamtym momencie nawet nie wiedziałem kiedy gram, w którym turnieju. Wszystkie turnieje zlały się jakby w jeden wielki ciąg. Wspominam je jak przez mgłę. Kojarzę tylko, że szło mi nieźle.”

2017 był rzeczywiście udanym rokiem dla Dvoressa. Cały czas w drodze i mało w domu w Toronto. To bowiem w 2017 zdecydował, że będzie intensywnie jeździł na wszystkie co ciekawsze eventy. Dzisiaj mówi jednak, że było warto i nie jest zmęczony.

„Nie jest to łatwe, ale zmęczony nie jestem. Gra w pokera daje dużo frajdy, ale po całym dniu przy stole człowiek ma ochotę pójść spać.”

Dvoress nie ukrywa jednak, że nauczył się ostatnio robić sobie przerwy od pokera. Tego lata, kiedy wszyscy pojechali do Las Vegas na WSOP, Dvoress zrobił sobie nieco więcej wolnego.

„WSOP to nie mój klimat. Uwielbiam Toronto, a nigdy mnie tam nie ma latem, kiedy pogoda jest tam bardzo przyjemna. Robię wtedy wolne i siedzę ze znajomymi zamiast grać w karty w kasynie.

Daniel nie wyklucza, że pojedzie na kolejny Main Event World Series, ale raczej tylko na ten jeden turniej.

„Kasyno w Vegas, latem? To nie jest ideał moich wakacji” – kwituje krótko. „Myślę, że należy mi się odpoczynek, a lato to idealny moment na złapanie oddechu od gry.”

Wielu zawodnikom może się wydawać, że życie od turnieju do turnieju jest fajne, ale prawda jest taka, że bardzo wiele godzin czeka się na lotnisku. Dvoress podsumowuje, że w tym roku przesiedział w tego typu lokacjach jakieś 2 tygodnie.

Oto siedmiocyfrowe wyniki pokerzysty z tego roku:

Miesiąc Festiwal Event Miejsce Nagroda
Styczeń PSC Bahamy $100,000 Super High Roller 4. 576.300$
Styczeń PSC Bahamy $50,000 High Roller 8. 125.900$
Marzec PSC Panama $50,000 Super High Roller 2. 372.360$
Kwiecień PSC Monte Carlo €100,000 Super High Roller 3. 908.595$
Kwiecień PSC Monte Carlo €50,000 High Roller 2. 710.108$
Kwiecień PSC Monte Carlo €25,000 High Roller 7. 108.998$
Październik ACOP Makau HK$800,000 Super High Roller 4. 766.114$

 

„Jestem mistrzem drugiego – siódmego miejsca” – żartuje Dvoress zapytany o wyniki w turniejach w tym roku. „Rozmawiałem nawet o tym z przyjaciółmi i sądzę, że oprócz paru osób, które zajmowały drugie miejsca w Main Eventach jestem chyba najlepiej zarabiającym pokerzystą bez turniejowego trofeum.”

Dvoress wspomina także o malejącej ilości stołów high stakes. Dodaje też, że mniej jest obecnie gier sit and go.

„Liczba eventów high roller jest jednak na tym samym poziomie. Chyba nawet jest ich więcej niż dawniej. Mam nadzieję, że ten zwyżkowy trend utrzyma się przez kolejne dwa lata.”

Dvoress zdaje sobie sprawę, że mniejsza liczba osób grających w sieci może przełożyć się na większą liczbę zawodników w grach live. Ben Tollerene, który wygrał Super High Roller w Panamie w tym roku to najlepszy przykład takiego pokerzysty, który zamiast online podbija stoły na żywo.

Ta decyzja jest zdaniem Dvoressa bardzo słuszna z kilku powodów.

„Są moim zdaniem co najmniej dwa powody, dla których pokerzyści tacy jak Ben wchodzą do świata gier na żywo. Więcej okazji na opłacalne turnieje oraz ich dostępność. Gdyby na internecie nadal toczyło się tyle pojedynków na stawkach 200/400$ PLO co kiedyś, to Ben pewnie by do nich siadał. High rollery to dla niego naturalny krok w rozwoju.”

Nie wydaje się to jednak martwić Dvoressa nawet w najmniejszym stopniu.

„Najwyżej będzie trochę trudniej…”

baner maksymalny rakeback

ŹRÓDŁOpokernews.com
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.