Wiedzieliście, że każdego tygodnia zabijamy ponad miliard zwierząt, aby napełnić nasze żołądki? Takich rzeczy nie pokazuje się zazwyczaj w książkach, czy też w historyjkach czytanych dzieciom na dobranoc.

Sterylny proces uboju bydła i innego rodzaju zwierząt jest niewidoczny, bo gdyby było inaczej, to nie moglibyśmy następnym razem spokojnie patrzeć na talerz z czekającym na nasze wygłodniałe usta obiadem.

Mam czasem wrażenie, że podobnie jest w pokerze. Wszyscy słyszymy historie o tym, jak to rekreacyjny pokerzysta wymiera na stołach jako gatunek, „zabijany” z rąk zawodowego grindera dominującego łańcuch pokarmowy w dzisiejszym pokerze.

Czy widzieliście kiedyś jednak jakiegoś rekreacyjnego pokerzystę? W Google nie pojawia się nikt taki, kiedy wpiszemy w wyszukiwarce słowo „poker”. Twarzy tych ludzi nie zobaczymy w telewizji.

Czasem można wręcz podejrzewać, że to tylko mit. Historia wymyślona przez poker roomy, po to, aby zwiększyć rake i namieszać nieco w pokerowym środowisku.

Jak wygląda gracz rekreacyjny?

Większość roomów pokerowych bazuje na dwóch sposobach, aby przyciągnąć do siebie nowych, czyli często rekreacyjnych graczy. Pierwszy to oczywiście różnorodne dodatki, bonusy i gadżety. Drudzy stawiają na historię, która ma nas przekonać, że akurat w tym miejscu traktowani będziemy wyjątkowo.

U mnie przygoda z pokerem rozpoczęła się od gry ze znajomymi. Chyba nudziłem się w ich towarzystwie, więc któregoś dnia pojawiły się karty i nagle atmosfera znacznie się poprawiła. Grałem wtedy dla pieniędzy, byłem młody i bez żony oraz dziecka. To był najprostszy sposób na zarobek bez konieczności wielkiego fizycznego czy mentalnego wysiłku.
Poker miał jeszcze jedną, niesłychanie istotną zaletę – sprawiał mi przyjemność, pobudzał zmysły i był (w zasadzie nadal jest) tym, co lubię robić w swoim wolnym czasie. Nawet ostatnio zdarza mi się leżeć na balkonie z laptopem na kolanach i poduszką pod głową. (Hamak ze stelażem sprawdza się świetnie w ciepłe dni, których coraz więcej).
Moja gra na początku mojej pokerowej drogi poprzez internet kręciła się potem głównie wokół cashówek. Niedziele dla graczy turniejowych to istotny dzień, a ja lubiłem weekendy spędzać poza domem.

W swoim życiu grałem na kilku roomach, zazwyczaj tam, gdzie akurat były jakieś fajne bonusy. W tamtych czasach 50$ za nic na start było standardem, a bonusy wyrabiało się szybko. Czasem chętnie cofnąłbym czas, ale z drugiej strony nie oddałbym za nic tego co mam teraz, zabawny paradoks.

Chciałem być oczywiście swego czasu profesjonalnym graczem. Raz nawet spróbowałem, ale niestety z marnym wynikiem. Pomyślałem, że będzie fajnie i podobała mi się myśl o zarabianiu w tak przyjemny sposób.

Wiem, że zawodowcy często mówią, że muszą sporo grindować i jest to ogromny wysiłek intelektualny. Moim zdaniem siedzenie na kasie w Biedronce albo jeżdżenie śmieciarką w zimie to jednak o wiele cięższa robota.

Nigdy nie przejmowałem się rake’iem. Chciałem grać na jakiejś stronie, to trzeba było za to płacić albo iść gdzie indziej. Proste.

Obecnie gram w pokera o wiele rzadziej. Być może głównie ze względu na rodzinę i brak czasu, ale po części pewnie i dlatego, że gry uległy zmianie. Czego chciałbym, aby znów na stałe zagościć na stołach? Mam dla Was listę, drodzy operatorzy:

1. Pomóżcie nam zarządzać bankrollem

2. Zaoferujcie rozsądny rake

3. Dajcie jakieś realne szanse na wygranie biletu do eventu na żywo

4. Zapewnijcie możliwość utworzenia i należenia do społeczności

5. Zrozumcie, że gry kasynowe i zakłady sportowe to dla pokerzystów samo zło

6. Nie spamujcie, tylko rozmawiajcie z nami

7. Uczcie nas jak grać lepiej w pokera

8. Wspierajcie, kiedy przegrywamy

9. Dajcie nam gry, które pozwolą nam połączyć przyjemność z gry na stole z domowymi obowiązkami

10. I najważniejsze – słuchajcie nas i komunikujcie się z nami na poziomie, który weźmie pod uwagę nasze niedoskonałości. 

A Ty, czego chciałbyś od swojego roomu, drogi graczu rekreacyjny?

ŹRÓDŁOPokerListings
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.