Nie jest wielką tajemnicą fakt, że umiejętności pokerowe przydają się także w innych dziedzinach życia. Czy poker może również pomóc przy czymś tak – na pierwszy rzut oka – odmiennym jak prowadzenie opery? Takiego zdania jest Patrick Nolan, dyrektor opery w australijskim Queensland, który udzielił ostatnio wywiadu magazynowi Financial Review.
– Co jest bardziej ryzykowne – gra w pokera czy organizowanie opery?
– Patrząc przez pryzmat mojej gry, gdzie wkupuję się za 30$, jest to z pewnością organizowanie opery. Nasza grupa znajomych spotyka się przy pokerze od ponad 20 lat. Nie są to już tak regularne spotkania jak kiedyś, ponieważ zostaliśmy rodzicami i zmieniliśmy miejsca zamieszkania.
– Jak zacząłeś grać w pokera?
– Mój dziadek był profesjonalnym hazardzistą. Grałem w pokera, od kiedy byłem bardzo małym dzieckiem, zaczynałem przed dziesiątym rokiem życia. Mój dziadek był Libańczykiem i pochodził z bardzo dużej rodziny. Dobrze pamiętam, jak z nim i z jego braćmi siedzieliśmy przy stole kuchennym i graliśmy w pokera, pontoon i gin rummy. Oni zawsze grali o coś, ale też manipulowali tak, aby wnuki też coś czasami wygrały.
– Pamiętasz moment, w którym zrozumiałeś, że organizują grę dla twojej korzyści?
– Tak, pamiętam i byłem wtedy trochę rozczarowany. Pomyślałem sobie: „zaczekaj, my nie wygrywamy w tej grze dzięki naszym umiejętnościom”. Ale te gry były przepełnione miłością. Moje wspomnienia z tamtych czasów są bardzo przyjemne.
– Zawsze grasz na pieniądze?
– Tak, wpisowe zawsze wynosi 30$, czasami ludzie dokładają jeszcze kolejne 10$. Stracić możesz co najwyżej 40$. Wygrać można do ok. 300$.
– Jaka jest twoja strategia, jeśli chodzi o blefowanie?
– To sekret, którym nie mogę się podzielić. Nie zawsze jest to ta sama strategia w każdej grze. Gdy grasz z tymi samymi ludźmi od ponad 20 lat, stają się oni bardzo dobrzy w odczytywaniu twojej gry.
– Potrafisz liczyć karty?
– Kiedyś potrafiłem to robić naprawdę dobrze. Ale przyzwyczajasz się z czasem do okazjonalnych drinków podczas takich gier. Z upływem czasu staję się to bardziej wymagające. Nie wiem, czy powinienem o tym mówić.
– Przed tym, jak w listopadzie zostałeś dyrektorem Opery Queensland, prowadziłeś w Sydney firmę teatralną Legs on the Wall. Czego poker nauczył cię, jeśli chodzi o prowadzenie organizacji artystycznych?
– Wiele. Nauczyłem się, że ryzyko jest bardzo ważne. Jeśli nic nie ryzykujesz, nic nie zyskasz. Musisz również oszacować, czy ryzyko się opłaca, w przeciwnym wypadku nie będziesz miał co ryzykować. Musisz mieć pieniądze, aby grać.
Słuchanie też jest bardzo istotne, podobnie poznawanie ludzi, z którymi przebywasz. Umiejętności z pokerowych stołów mogą być szczególnie użyteczne, gdy pracujesz z ludźmi, który zbyt dobrze nie znasz.
Uczysz się obserwować ludzi, ich zachowania, język ciała. Wsłuchujesz się w ton ich głosu. Starasz się dojrzeć, co jest pod maską. Te umiejętności przydają się w sali prób, a także w całej firmie.
– Zgadzasz się, że w operowej sztuce artystycznej też jest trochę blefowania? Widzowie muszą udawać, że 50-letnia biała kobieta na scenie to japońska panna młoda.
– Tak, ale myślę, że to się zmienia. Widzowie bardzo dobrze odczytują opowieść, ludzie już tak łatwo nie akceptują blefów. Myślę, że największym blefem w operze jest po prostu fakt, że masz tam ludzi, którzy stoją i śpiewają. Gdy się zatrzymasz i na to spojrzysz, dojdzie do ciebie, że jest to dość absurdalna forma sztuki. Ale dlatego też jest tak nadzwyczajna. Gdy jest dobrze stworzona, ma wielką moc. Jej niezwykłość daje jej tę moc.
– W niektórych operach znajdziemy trochę pokera – przychodzi tutaj na myśl Dziewczyna ze Złotego Zachodu Pucciniego. Czy jesteś w stanie połączyć swoją pasję z pracą?
– To bardzo dobry pomysł. Gra karciana jest też w Carmen. I jest również świetna opera Czajkowskiego pt. Dama pikowa. Opowiada o hazardzie i jest naprawdę świetna.
– Planujesz zrealizować te opery?
– Może.
– Blefujesz, prawda?
– Wszystko się okaże. Ostatecznie musisz przecież rozegrać swoją rękę.