Człowiek orkiestra, człowiek pełen sprzeczności, człowiek o gołębim sercu. Jego wzloty były równie intensywne, co jego upadki. Nolan Dalla pomaga nam zrozumieć, kim był i jak żył zmarły kilka dni temu Gavin Smith.
Gdyby ktoś zapytał się mnie, kiedy zacząłem interesować się pokerem, miałbym duży problem z odpowiedzią na to pytanie. Pewnie dlatego, że było to bardzo dawno – ta miłość trwa już przecież kilkanaście lat. Przy wieczności to nic, ale w relacji do średniej długości ludzkiego życia, to już całkiem sporo. Szczerze powiedziawszy, wydaje mi się, że poker był ze mną od zawsze. Jak się okazuje, nie do końca tak było.
Gdy umiera człowiek, którego odejście nie jest nam obojętne, odruchowo sięgamy myślami w przeszłość. Chcemy uchwycić chwilę, w której po raz pierwszy spotkaliśmy nieboszczyka na swojej drodze. Nagłe odejście Gavina Smitha (1968-2019), którego darzę ogromną sympatią, sprawiło, że wybrałem się właśnie w taką wspomnieniową podróż.
I tak w myślach wylądowałem w Nowym Orleanie, w 2006 roku, w chwili, gdy Smith zajmował drugie miejsce w evencie WSOP Circuit. Tam go po raz pierwszy spotkałem i było to spotkanie z tych bardzo ważnych, bo jeśli mnie pamięć nie myli, po raz pierwszy w swoim życiu oglądałem relację z pokerowego turnieju w telewizji. To właśnie ten gadatliwy, sympatyczny Kanadyjczyk, którego jako jedynego zapamiętałem z tamtej transmisji, w dużej mierze sprawił, że moja miłość do pokera rozkwitła. Miałem ogromne szczęście, bo gdybym w czasie mojego pierwszego zetknięcia z telewizyjnym pokerem trafił np. na Martina Kabrhela, może nie byłbym teraz pokerowym dziennikarzem, ale np. listonoszem… Ludzie mi ufają, myślę, że sprawdziłbym się w tej roli.
Niniejszy tekst, wbrew pozorom, nie ma być o mnie, ale właśnie o zmarłym kilka dni temu Kanadyjczyku. Jaką osobą był Gavin Smith, opowiedział Nolan Dalla – pokerowy dziennikarz i wieloletni przyjaciel zmarłego. W czasie pisania tego tekstu podparłem się historiami przez niego opowiedzianymi oraz wykorzystałem w formie cytatów kilka wypowiedzi jego autorstwa.
Utalentowany pokerzysta
Smith miał na swoim koncie ponad 6,3 mln$ wygranych, bransoletkę WSOP, tytuł mistrzowski WPT. Mówi się o nim, że był niezwykle utalentowanym pokerzystą.
Anioły i demony
Smithowi daleko było do aniołka. Tajemnicą poliszynela jest to, że bardzo uwielbiał imprezować, miał niewyparzoną gębę, na trzeźwo i po alkoholu zawsze mówił to, co myśli. Z tego też brały się jego problemy. Alkohol sam w sobie też był problemem.
Z drugiej strony, jak pogodzić to z faktem, że ludzie do Gavina Smitha dosłownie lgnęli?
Czasem ta szczerość działała również na jego korzyść. Jego przyjaciel wspomina, że pijany czy trzeźwy zawsze pozostawał lojalny wobec bliskich mu osób. Kochał zwierzęta – Dalla twierdzi, że wśród nich miał najwięcej prawdziwych przyjaciół – był wyczulony na ludzką krzywdę i choćby na takie „drobnostki” jak obrażanie krupierów w czasie gry (m.in. dlatego nie cierpiał Mena „The Master” Nguyena, który robił to nagminnie).
Był duszą towarzystwa
Wystarczyło tylko to, że Gavin Smith gdzieś się pojawił. Od razu zmieniała się atmosfera w danym miejscu, a on z miejsca przyciągał uwagę innych osób. Po chwili zarażał je swoim nieprawdopodobnym poczuciem humoru, bezpośredniością i otwartością.
Któregoś dnia Nolan Dalla i jeszcze jeden wspólny znajomy czekali na Smitha w luksusowej restauracji. Starsze, dystyngowane panie, starsi kelnerzy z siwymi brodami, pianista grający w tle. Piękne wnętrza, drogie i wykwintne dania i problem, bo nie wiadomo, w jakim stanie na miejsce dotrze do nich Gavin Smith. Ten oczywiście miał mocne wejście, czym ściągnął na siebie spojrzenia wszystkich zebranych osób, a potem rzekł tylko – bynajmniej nie szeptem – „Hej, skurwiele, już jestem!”.
Wiecie, co stało się kwadrans później? Smith zaczął opowiadać starszym paniom swoje niewiarygodne historie, zapraszał je do picia shotów – część się zgadzała – opowiadał, jak udało mu się roztrwonić milion dolarów w trzy miesiące. Czy został wywalony na bruk przez ochronę? Nic z tych rzeczy. Starsze panie i kelnerzy byli urzeczeni jego osobą, można powiedzieć, że jedli mu z ręki. Nolan podsumował to, co się wydarzyło, w bardzo trafny sposób – „Gdyby Gavin sprzedawał tego dnia aluminiowe sidingi, po jego wyjściu każda z obecnych osób miałaby w ręku umowę na ich zakup, a do tego przeświadczenie, że nie tylko zrobiła dobry interes, ale też nawiązała przyjacielskie relacje”.
Wszystko, co robił, robił „bardzo”
Kanadyjczyk robił wszystko na 100%. Jak kochał, to na zabój. Jak był irytujący, to najbardziej, jak to tylko możliwe. Jak się bawił, to wióry leciały, nie mówiąc już o tym, że niszczone były nowiuteńkie samochody.
Żaden pokerzysta, żyjący współcześnie ani w przeszłości, nie dał mi tylu powodów do śmiechu. Żaden przyjaciel bardziej mnie nie wkurzył. Nikt nie doprowadził mnie do większego szału. Żaden kolega nie zainspirował mnie prawdziwą miłością i współczuciem. Nikt nie był z jednej strony tak infantylny, a jednocześnie tak elokwentny. Nikt z branży, której poświęciłem większość swojego życia, nie był tak otwarty [jak Gavin Smith] – Nolan Dalla
Dotyk Midasa
Gavin Smith nie dbał o pieniądze, przez co często popadał w kłopoty. Ten człowiek zachowywał się tak samo w sytuacji, gdy wygrał 1.000.000$, jak i wtedy, gdy był bez grosza przy duszy. Kanadyjczyk miał swój własny barometr określający sukces i porażkę. Pieniądze nigdy nie znajdowały się na skali, były tylko narzędziem, którym Smith po prostu nie potrafił się posługiwać. Za to w kwestiach międzyludzkich było zupełnie odwrotnie. „Jeśli uznać, że umiejętność nawiązywania relacji to złoto, to Smith był bankiem rezerw federalnych, był Midasem, który wszystko, z czym miał do czynienia, zamieniał w złoto”.
Jego gadane, bezpośredniość i elokwencja niezliczoną ilość razy ratowały go z mniej lub bardziej poważnych opresji.
Raz Dalla i Gavin Smith wybrali się do baru. Mieli spędzić tam 90 minut, a oczywiście skończyło się na czterogodzinnej sesji, w czasie której obaj pili w opór i zjedli dwa posiłki, nawet zamówili jeden na wynos. Rachunek opiewał na kwotę 180$. Gdy przyszło do płacenia, okazało się, że żaden z przyjaciół nie miał ze sobą już ani grosza. Smith rozpoczął negocjacje z barmanem.
GAVIN: Hej, (imię barmana)! Obaj jesteśmy spłukani. Musimy się dogadać.
BARMAN: Jesteście spłukani? Co się stało, straciliście wszystko na video pokerze?
GAVIN: Tak, twoje maszyny są do dupy, nic nie wypłacają.
BARMAN: Nie mam z tym nic wspólnego.
GAVIN: A więc potrzebuję, żebyś mi wyświadczył przysługę.
BARMAN: O co chodzi?
GAVIN: Muszę pożyczyć 200$. Kapujesz?
BARMAN: Rozumiem, że te pieniądze mają być na uregulowanie rachunku?
GAVIN: Nie, potrzebuję 200$ dla siebie, żeby je wziąć do domu. Jestem całkowicie spłukany.
BARMAN: (Gdy już odzyskał mowę) Pożyczę ci, ale nie mam teraz takiej kwoty przy sobie. Średnio mi się obecnie powodzi.
Nolan wspomina, że na szczęście nikt nie zadzwonił na policję. Smithowi udało się pożyczyć pieniądze od kogoś innego, a barman dostał jeszcze 50$ napiwku.
Wsparcie dla dzieci Gavina Smitha
Zaledwie kilka lat przed śmiercią Kanadyjczyk wywalczył prawo do opieki nad dwójką swoich dzieci, które były dla niego całym światem. Przestał pić, uspokoił się, jego ścieżki życiowe w dużej mierze wyprostowały się. Po niespodziewanym odejściu Smitha jego wieloletni menadżer rozpoczął zbiórkę pieniędzy dla dzieci pokerzysty na portalu Gofundme. W ciągu czterech dni od śmierci Kanadyjczyka wpłaty przekroczyły już 60.000$. Społeczność pokerowa (i nie tylko) znowu pokazała się ze swojej najlepszej strony.
Spoczywaj w pokoju
W pożegnaniach z Gavinem Smithem, które ludzie publikują w mediach społecznościowych, często pojawiają się określenia, że był najprzyjemniejszym gościem, jakiego można było spotkać w poker roomie.
Historia kocha bohaterów, którzy popełniali błędy, zwycięzców, którzy przeszli najwięcej, zanim osiągnęli szczyt, [historia kocha] uczciwość oraz odwagę – Noan Dalla
Będziemy tęsknić.