Piękniejsza strona pokerowej społeczności, wita wszystkich czytelników PokerGround.

Nie chcę traktować tego bloga stricte pokerowo, wszak nie samymi statystykami, liczbami i rozdaniami człowiek żyje. Przewinie się tutaj zatem sporo moich życiowych myśli, trochę kina, muzyki, książki, ale znajdziecie też elementy sportu, głównie football, który jest moją miłością od lat, oraz hokej, którym nie tak dawno mocno się zainteresowałam. Mimo wszystko chciałabym, aby ten blog z założenia był na swój sposób ciekawy i by każdy znalazł w moich wpisach tyle interesujących go historii ile znaleźć chce.

Tyle tytułem wstępu, zatem zapraszam do lektury :)

Nowy rok – nowe możliwości

Niezwykle cieszy mnie fakt, że mogę rozpocząć blogowanie właśnie tutaj i właśnie teraz. Mimo, że nie należę do osób, które wyznaczają sobie noworoczne postanowienia, biorąc pod uwagę totalny brak samodyscypliny, który we mnie siedzi, to jednak lubię rozpoczynać nowy rok ze świeżymi pomysłami, planami oraz możliwościami.

Rok 2014 był dla mnie przełomowy w wielu kwestiach, zarówno pokerowo, jak i prywatnie. Musiałam podjąć kilka naprawdę ciężkich dla mnie decyzji, choć z perspektywy czasu wiem, że były one słuszne. Począwszy od zrezygnowania prawie totalnie z pokera online, poprzez trzy przeprowadzki, skończywszy na zakończeniu związku. Mimo tych wszystkich sytuacji, nadal uważam, że był to dla mnie rok wyjątkowo beztroski, oraz niezwykły pod wieloma względami i jeśli rok 2015 może być lepszy, to już nie mogę się doczekać wszystkiego, co mi on przyniesie :)

Ale, ale.. Coby nie było tak kolorowo, zacznę od tych mniej przyjemnych spraw. Co prawda od momentu, w którym zrezygnowałam z regularnego grindowania minęło sporo czasu, to jednak co jakiś czas pozwalałam sobie odpalić krótkie sesje. Z początkiem roku 2014 postanowiłam ograniczyć to do minimum i dzisiaj spotkać mnie przy pokerowym stoliku w sieci to naprawdę graniczy z cudem, bo robię to niezwykle rzadko.

Z tajnikami holdem’a zapoznałam się ponad 9 lat temu i bardzo szybko zrozumiałam, że stanie się to moją pasją, nie sądziłam jednak, że moje pokerowe doświadczenie osiągnie tytuł prawdziwego rollercoaster’a. Przez te wszystkie lata powolutku dojrzewałam do tego, by w pełni zrozumieć tę grę oraz uświadomić sobie, że stanowi ona integralną część mojego życia.

Ale po kolei. Nie umiałam sobie znaleźć odpowiedniej gry, w której czułabym się dobrze, więc skakałam sobie między SnG przez MTT począwszy od microstawek do średnich, aż do cashówki, na której ostatecznie topiłam sporą część roll’a, nie muszę chyba wspominać, że o przestrzeganiu BM nie było w moim przypadku mowy.

Jak widać poker to nie tylko całe pasmo sukcesów, ale też i porażki, ważne jednak jest by mieć pełną świadomość swoich błędów i wyciągać z nich wnioski. Przyszedł jednak taki moment, że na chwilę się zatrzymałam i zaczęłam grindować sity 18-osobowe, do których dorzucałam sobie kilka MTT, choć wciąż BM nie potrafiłam przestrzegać.

Mimo, że większych efektów nie było, choć udało mi się zająć w kilku MTT wysokie miejsca oraz ship, to wciąż czułam, że gra online przestaje sprawiać mi przyjemność, a jednak dla osoby, która traktuje tę grę bardziej jako pasję niż pracę, to szybko uświadomiłam sobie, że nie tędy droga i chciałabym spróbować czegoś więcej i tutaj miałam na myśli grę na żywo.

Jako, że mieszkałam zaledwie 3 minuty od kasyna, w którym codziennie grali turnieje, długo nie zwlekałam. Zebrałam się sama i poszłam do kasyna dowiedzieć się jak to wszystko wygląda i z miejsca zapisałam się na turniej, który jeszcze tego samego wieczora był planowany. I to był strzał w dziesiątkę!

Stałam się tam częstym gościem, poznałam wielu naprawdę fajnych ludzi, którzy zaczęli mnie też zabierać na inne turnieje, oraz cashówkę, choć tej ostatniej zwolenniczką nigdy nie byłam. Jakoś z perspektywy mindsetu dużo swobodniej czuję się jednak w turniejach. Na korzyść w turniejach działał też fakt, że choć w pierwszym moim rozegranym turnieju live skończyłam jako 13, to jednak kolejne dwa dni z rzędu udało mi się dumnie 'triumfować’ po wygranym heads-upie i miesiąc marzec tamtego roku był dla mnie niezwykle ciekawy, zwłaszcza, że w kolejnym kasynie, w którym byłam pierwszy raz również udało mi się pokonać kilkudziesięciu graczy, co dla takiego laika, było bez wątpienia motorem napędowym.

Niestety poraz kolejny się przeprowadziłam do innego miasta, a później i kraju, co u mnie jest od kilkunastu lat chlebem powszednim, w związku z tym również gra live u mnie zeszła mocno na bok. Tak czy inaczej wiem, że w moim mniemaniu, całą kwintesencją pokera, jest właśnie gra z ludźmi, których widzę i z którymi mogę porozmawiać. I to nie podlega absolutnie żadnej dyskusji.

Zapewne wielu z was zada sobie pytanie, skąd pomysł na bloga, kiedy praktycznie nie gra się w pokera. Śpieszę z odpowiedzią. Jak wspomniałam na samym początku tego wpisu, nie samą grą człowiek żyje oraz blogów stricte pokerowych w sieci też jest cała masa i z mojego punktu widzenia, brakuje w pokerowej społeczności świeżego podejścia do tematu, trochę też z innej perspektywy. W świetnym kierunku idą vlogi, zwłaszcza z drugich krańców świata, fajnie popatrzeć na zupełnie inny świat :)

Druga kwestia to taka, że pewnie każdy z was, po kilkugodzinnej sesji, lub w jej trakcie, szuka ciekawej lektury do poczytania w celu odstresowania się. Nie zawsze mianem ciekawych, można nazwać wpisy oparte na statystykach i liczbach, których jest masa w samej grze. Czasami zwykłe ludzkie przemyślenia, informacje na temat kina czy muzyki, mogą okazać się bardzo trafione, by odświeżyć umysł. Taki właśnie cel chciałabym osiągnąć moimi wpisami. Pokazać również, że ta 'piękniejsza’ strona pokera ma coś fajnego do przekazania i nie mam na myśli tutaj tylko słynnych 'cycków’ ;)

Kino

iuuq_NV_00xxx_SL_p_AP_hvsefo_SL_dpn0xq_NK_dpoufou0vqmpbet031230160gjmn2_SL_kqh

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu jakim 'lamusem’ jestem jeśli chodzi o filmy. Co prawda z racji obecnej mojej pracy nie mam już tyle wolnego czasu co kiedyś, to jednak nadal nie wiem dlaczego jestem tak zacofana w tym temacie, zważywszy na fakt, że uwielbiam dobre kino! Pisząc dobre nie mam na myśli typowych amerykańskich romansideł czy komedii czy nawet polskich filmów, których zwyczajnie nie znoszę. Co do tych ostatnich wiem, że zaraz zacznie się lawina krytyki, wszak stare polskie kino dla większości jest idealne, niemniej do mnie osobiście w żaden sposób nie przemawia. Zdecydowanie wolę filmy, w których dzieje się coś więcej, głównie melodramaty i dramaty, choć dla takiej altruistki z przerostem empatii jaką jestem, nie łatwo się je ogląda. Jednak wciąż są to gatunki, które uwielbiam, a jeszcze jak jest dobra obsada aktorska, to tylko 'palce lizać’.

Ostatnie dwa filmy, które obejrzałam po przeczytaniu wcześniej książek, to 'Divergent’ oraz 'Peacefull Warrior’ i choć drugą pozycją podczas czytania byłam dużo bardziej zafascynowana niż pierwszą – mimo, że pozycji pierwszej przeczytałam wszystkie części trylogii, to jednak właśnie 'Divergent’ zrobił na mnie niesamowite wrażenie, do tego stopnia, że na przełomie dosłownie 2 tygodni obejrzałam go trzy razy. Oba filmy, z resztą tak samo jak książki, są zupełnie inne, nastawione na zupełnie innych odbiorców, niemniej jednak, oba są pełne emocji i szczerze wszystkim polecam. W przypadku 'Peacefull Warrior’ szczególnie osobom, którzy szukają mobilizacji do realizowania własnych celów.

Książki

blog_ui_424751_711897_sz_ksiazka_love6

’Droga miłującego pokój wojownika’ Dan Millman, na podstawie, której właśnie nakręcony został 'Peacefull Warrior’ jest pozycją absolutnie obowiązkową dla każdego człowieka, a zaryzykuję też stwierdzenie dla każdego pokerzysty, mimo, że nie ma tam nic związanego z tym tematem. Książka jest niesamowicie mądra, bez wątpienia pozwala spojrzeć zupełnie inaczej na różne aspekty życiowe. Warto podczas jej czytania, zatrzymać się na chwilę i przemyśleć nasze życiowe priorytety. Jest to absolutny bestseller, o czym świadczy choćby fakt, że jest totalnie niedostępna. Czasami można znaleźć ją na aukcji z ceną ok 500% wyższą od jej wartości i choć pewnie większość z was, nie przepada za czytaniem pdf’ów, to jednak do tej pozycji warto się przekonać, zwłaszcza też, że książka nie jest gruba, więc można ją pochłonąć naprawdę szybko.

Moje zamiłowanie do książek jest stosunkowo świeże (czasami mam wrażenie, że uchowałam się w epoce kamienia łupanego), to jednak jest na takim etapie, że pochłaniam książkę za książką i wciąż jest mi mało. Z własnego doświadczenia wiem, że w wielu domach zwyczajnie się nie czyta. Ludzie w pogoni za pracą i pieniędzmi nie mają czasu na to by czytać zwłaszcza maluchom. Idąc tym tokiem myślenia, chciałabym w jakiś ambitny sposób nakręcać dorosłych na czytanie dzieciom, zamiast odsyłać ich do komputerów i gier, bo później rosną (i tu nie boję się zaryzykować stwierdzenia) typowe matoły, co nie potrafią skleić jednego poprawnego zdania, nie wspomnę już o poprawnej pisowni..

’Make your dreams come true’ – pewnie nie będę oryginalna pisząc, że marzy mi się napisanie własnej książki i choć to marzenie w mojej głowie jest od bardzo dawna, to jednocześnie wiem, że dopiero teraz jestem na tyle dojrzała emocjonalnie, aby w ogóle o tym zacząć myśleć na poważnie. Bez znaczenia czy ktoś się tym bardziej zainteresuje czy też mniej, jestem w stanie zapłacić za to, by w swojej biblioteczce mieć własną pozycję, którą będę mogła też obdarować rodzinę i znajomych. Podobno marzenia się spełniają, ale trzeba im pomóc ;)

Sport

Lech

Odkąd pamiętam uwielbiałam oglądać piłkę nożną wraz z moim ojcem i bez wątpienia jest to osoba, która zaszczepiła we mnie miłość do football’u. Jednak, i tu nie boję się zaryzykować stwierdzenia, fanatyczką tego sportu jestem od dobrych kilku lat i ilekroć jestem tylko w swoim rodzinnym mieście, to nie odpuszczam żadnego meczu, który rozgrywany jest na stadionie. Atmosfera na nim od strony kibicowskiej, jest dla mnie niezwykle ważna, jak nie najważniejsza i są takie mecze, na których kompletnie nie wiem co dzieje się na boisku, bo jestem tak zaabsorbowana tym co dzieje się na trybunach.

Od momentu, w którym zaczęłam się trochę interesować bukmacherką, kolega lekko zaszczepił we mnie zainteresowanie do Hokeja. I choć poziom PHL jest nieporównywalny z NHL, to chętnie wybrałabym się na mecz Cracovii w hokeja, żeby z bliska przyjrzeć się tej rozgrywce. Jeszcze nie tak dawno nie miałam pojęcia o tym, ile w ogóle jest tercji w tym sporcie, a dzisiaj chętnie go oglądam, żałuję tylko, że te najciekawsze mecze, są rozgrywane zawsze późną nocą.

I w końcu muzyka..

music

Nieodłączna część mojego życia. Nie wyobrażam sobie, dnia bez muzyki i w zasadzie w każdej wolnej chwili mi ona towarzyszy, nawet teraz, coby lepiej mi się pisało mam odpalony cały album The Cure. Uwielbiam męskie wokale, jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, jakkolwiek paradoksalnie to by nie brzmiało, że jestem fetyszystką męskich głosów ;) I niektóre wokale, jak choćby Sting czy Roger Waters z Floyd’ów potrafią wejść w każdą część mojego ciała (dosłownie!!) doprowadzając mnie do muzycznej extazy i to uczucie, choć niezwykle rzadko mi towarzyszy, to jest niesamowicie piękne. To trzeba po prostu poczuć, a jestem przekonana, że ludzie, którzy znają się na dobrej muzyce, wiedzą o czym piszę :)

Pamiętam jak Sting był w Polsce i koncertował w Poznaniu. Ja z racji tego, że miało mnie w Poznaniu w tym czasie w ogóle nie być, nie kupiłam biletu, choć bardzo ubolewałam, ale jako, że moje plany w życiu często zmieniają się z minuty na minutę, to w dniu, kiedy miał być koncert niespodziewanie wylądowałam w stolicy Wielkopolski i tak bardzo chciałam wybrać się na ten koncert, że postanowiłam za wszelką cenę się na nim znaleźć. Biletów dosłownie nigdzie znaleźć nie mogłam, a nie chciałam ryzykować zmarnowania czasu by czekać pod stadionem na kogoś kto zechce łaskawie mi odsprzedać bilet, zatem wzięłam sprawy w swoje ręce i ostatecznie zgłosiłam się tam do pracy ;) Praca moja miała polegać na zwykłym nalewaniu piwa, a że prócz Stinga występowało tam wcześniej też kila innych wokalistów, to miałam czas 'solidnie’ wykonać swoją pracę, a następnie pod samą sceną móc rozkoszować się jego występem. Reasumując, byłam na koncercie, o którym marzyłam od dawna, zapłacili mi za niego i jeszcze mogłam wypić beczkę piwa ;)

Tym miłym akcentem kończę dzisiejszy wpis, a Wam drodzy czytelnicy dorzucam na koniec jeden z moich muzycznych faworytów : )

 

Kejsi
#AleTypiara czyli bloguję, typuję, a w wolnych chwilach gotuję i mecze obserwuję.