Przez minione lata na małym ekranie obserwować mogliśmy różne programy o pokerze. Skupiały się one nierzadko na totalnie innych aspektach tej gry, ale nie brakowało w nich nigdy ani najlepszych pokerzystów świata, ani również zupełnych amatorów, próbujących swych sił w kartach. Jak transmisje te wpłynęły na samą grę? Zaraz spróbujemy na to odpowiedzieć.
Jednym z graczy, którzy zawsze byli bowiem w centrum tego wszystkiego jest Daniel Negreanu – jeden z najbardziej rozpoznawalnych zawodników świata. Całkiem niedawno Daniel udzielił wywiadu, w którym opowiedział o swoich doświadczeniach z grami pokazywanymi w telewizji oraz o tym, jak jego zdaniem programy pokerowe zmieniły oblicze pokera.
– Telewizja skupia się zazwyczaj albo na turniejach MTT, które są gdzieś rozgrywane albo na własnych grach cashowych high stakes. Jaką rolę Twoim zdaniem transmisje z takich wydarzeń miały na pokera?
– To było bardzo ważne do gry. Kiedy transmisje wystartowały środowisko było dosyć małe i łatwo można było śledzić najbardziej znanych pokerzystów. Niestety wraz ze wzrostem popularności gier fieldy zaczęły wypełniać się mniej znanymi zawodnikami. WPT mogło wtedy już tylko marzyć o tym, żeby na finałowym stole zagrało 6 znanych graczy.
Telewizja pozwoliła jednak fanom poznać swoich ulubionych pokerzystów w nieco bardziej intymny sposób. Programy takie jak PokerStars Big Game co tydzień zapraszały tych samych zawodników. Dzięki temu widzieliśmy ich wzajemne relacje. Poker zyskuje sporo, kiedy mamy barwne postacie i okazję do ich poznania.
– Jak wiernie ukazane są eventy pokazywane w telewizji w porównaniu z normalnymi turniejami?
– To, co oglądamy w telewizji tworzone jest dla czysto rozrywkowego celu i zawodowcy to doskonale rozumieją. Producenci nie chcą pokazywać 10 zakapturzonych osób, które ze sobą w ogóle nie rozmawiają. Pokerowe programy tworzone są więc tak, aby zapewnić widzom sporo emocji.
– Ile umiejętności potrzeba, aby wygrać w Shark Cage albo Poker After Dark? Czy krytyka tych programów za ich losowość jest słuszna?
– Turnieje w stylu sit n’ go mają w sobie sporo czynnika losowego, ale najlepsi zawodnicy na przestrzeni kilku odcinków i tak wygrają. Tak jak mówię treści te tworzone są dla zabawy, więc nikogo nie interesuje, czy umiejętności mają znaczenie czy nie. Chcemy przyciągać do gry nowe osoby i to się liczy. Dlatego widzimy to co najlepsze, a nie godziny czekania na dobre ręce i nudę.
– Czy siedząc w takim programie, nagrywając rozdania dla publiczności czujesz potrzebę, aby mówić więcej? Czy tego oczekują producenci?
– Ja gadam tak czy inaczej! Zawodnicy, których zaprasza się do takich programów rozumieją jednak, że ciekawa osobowość jest warunkiem ponownego zaproszenia i sądzę, że starają się coś oferować widzom. Jennifer Tilly jest na przykład aktorką, więc jest jej łatwiej. Nie wspominam nawet o tym, że bardzo przyjemnie się z nią gra. Nudziarzy raczej nikt nie zaprasza, bo i po co.?
– Czy dzisiaj takie programy nadal mają rację bytu, czy publiczność dojrzała i chce tylko oglądać relacje z turniejów?
– Szczerze mówiąc uważam, że dla pokera lepsze są nadal te pierwsze, choć to dobrze, że mamy i to i to. Przeciętny zawodnik woli bowiem zabawne rozmowy i przyjemne rozdania niż strategie i komentarze o 5-betach.
W turniejach nie mamy wpływu na to, kto gra. W telewizji sami układamy skład i decydujemy jak toczyć się będzie rozgrywka. Techniczne szczegóły nie sprzedają się zbyt dobrze. Marketing pokera zyskuje na barwnych postaciach i to na nich warto budować programy pokazywane w telewizji.
– Czy pamiętasz jakiś szczególny moment z gry, którą rozgrywałeś przed kamerami?
– W PokerStars Big Game rozmawiałem z Jennifer Tilly i zachęciłem ją do spasowania strita! Gdybym wiedział, że ma taki układ, nigdy bym nie blefował, ale udało się i koniec końców wygrałem fajną pulę!
– Czy dzisiaj nadal potrzeba nam takich programów?
– Jeśli chcemy, aby nowe twarze pojawiały się w grze, to tak. Nikt nie będzie oglądał pokera z nieznajomymi zawodnikami. Celebryci, gwiazdy sportu, zabawne osobowości. To oni tworzą przedstawienie, które trafia do nowych entuzjastów gry.
– Czy fajnie grało się z Philem Ivey heads-upa w Shark Cage?
– Jeśli ktoś widział ten HU, to miał okazję spojrzeć na Phila Ivey, który nieczęsto pokazuje swoją prawdziwą twarz. My na szczęście znamy się od lat, więc był zabawny i wyluzowany. Widzowie na pewno cieszyli się z rozdań, ale nasze rozmowy też musiały im przypaść do gustu.
– Czy wolałbyś go spotkać w pojedynku na Main Evencie WSOP, czy nie ma to znaczenia?
– Nieistotne, gdzie to się stało, ale super, że utrwalono to na taśmie! Za 20 lat chętnie sam obejrzę jeszcze raz ten pojedynek.