Dziś zapraszam na szybki wpis na blogu, w którym poruszę kilka bieżących spraw, z czego dwie będą dotyczyły pokera, a jedna przed chwilą zakończonej walki Błachowicz vs Adesanya.
Gdy zaczynam pisać ten tekst, jest po godz. 07:00 rano. Z wiadomych przyczyn jeszcze nie kładłem się spać za wczoraj, ale jeśli teraz to zrobię, to siłą rzeczy wstanę o godz. 15:00. A jak już wstanę o tej godzinie, to będzie to mało produktywny dzień. Dlatego też postanowiłem, że jeszcze przed snem, tak na szybko, tak jeszcze mocno rozemocjonowany, wysmaruję wpis na blogu. Zresztą i tak teraz ciężko będzie mi zasnąć. A może jakaś poranna sesja? Kto wie, kto wie… Najpierw tekst.
Pas zostaje u Polaka!
Jeśli zapytacie się mnie, dlaczego nie śpię całą noc, żeby obejrzeć wydarzenie, które odbywa się wczesnym rankiem, odpowiem tak, jak odpowiadają ludzie gór na pytanie, po co się wspinają. Bodajże Piotr Pustelnik rzekł kiedyś w ten sposób: „Ludzi można podzielić na dwa rodzaje: na tych, którym nie trzeba tej pasji tłumaczyć i na tych którym się jej nie wytłumaczy”. Teraz już moje słowa. Emocje, atmosfera wyczekiwania, równie ciekawe „przedwalki” – dlatego się nie śpi, żeby to wszystko przeżywać w pełni. Oglądanie powtórki rano nie wchodzi w grę, gdyż traci się wówczas sporą część z całości doznań. Tzn. mniej istotne wydarzenia można zobaczyć z odtworzenia, te zupełnie mało znaczące nawet znając już wynik rywalizacji, ale nie chwile, gdy tworzy się historia!
Różnica między tym, co w 90-tych latach przeżywałem dzięki Andrzejowi Gołocie, a tym, co w trzeciej dekadzie nowego stulecia przeżywam dzięki Janowi Błachowiczowi, jest taka, że Andrew zawsze gwarantował emocje, ale najważniejsze walki przegrywał, natomiast Cieszyński Książe gwarantuje nie tylko emocje, ale i piękne zwycięstwa. Fajnie jest się kłaść z myślą, że zarywanie nocy nie poszło na marne.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Gratulacje dla Jana Błachowicza. Wielki szacunek również dla jego rywala Israela Adesanyi, który w wywiadzie po walce pokazał dużą klasę. Słowa uznania kieruję również w stronę UFC za zorganizowanie bardzo emocjonującej gali.
Wiktor vs Fedor
Pierwszy pojedynek za nami. Oglądało się go całkiem przyjemnie. Bałem się o to, czy pijany Wiktor nie będzie irytujący, ale na szczęście tak nie było.
Starcie śledziłem na kanale GGPoker.TV oraz na kanale Upswing Poker. Można było się spodziewać tego, że Joey Ingram, który prowadził oficjalny komentarz, będzie obiektywny w swoich ocenach, za to Doug Polk, który komentował grę na kanale swojej strony, nie będzie skrępowany poprawnością. Polk nie był pod wrażeniem tego, co w pokazał w pojedynku Wiktor, a wręcz twierdził, że Malinowski był gorszy niż on sam zakładał, że będzie.
Myślę, że Amerykanin bardzo chce otrzymać akcję od naszego gracza, dlatego tak często w ostatnim czasie wypowiada się na jego temat. W wywiadzie tuż po sesji Wiktor, który wprost stwierdził, że Polk w trakcje gry pewnie obstawia się solverami, tabelkami etc, z tego właśnie powodu odrzucił możliwość zorganizowania pojedynku online, za to zaprosił go do rywalizacji w grze live, jak tylko pojawi się w Las Vegas. Polak zarzucił mu również to, że jego celem nie jest faktyczne przystąpienie do starcia, ale reklamowanie swojej strony treningowej. A w ogóle, to nie chce mu się już odpowiadać na pytania dotyczące Amerykanina.
Hellmuth vs Negreanu
Jeśli Hellmuth pokona Negreanu w ich pojedynku, to chyba skończę z pisaniem o pokerze i przerzucę się na komentowanie wydarzeń z chińskiej sceny żeńskiego badmintona, bo wyjdzie na to, że bardziej znam się na tej dyscyplinie niż na grze w karty.
Kanadyjczyk jest po intensywnym treningu w formacie HU, któremu poddał się z okazji starcia z założycielem Upswing Poker. A jak myślicie, kiedy ostatni raz Phil Hellmuth studiował grę w pokera? Czy osoba, która jest święcie przekonana, że jest najlepszym graczem w historii dyscypliny, w ogóle zajmuje się tak przyziemnymi rzeczami jak nauka?
Ciekawe jest to zestawienie – z jednej strony mamy takiego Wiktora, który trenuje – jak sam mówi – ciężej niż ktokolwiek inny na świecie, żeby zaliczać się do światowej czołówki, a z drugiej strony mamy tzw. białą magię posiadacza największej liczby bransoletek mistrzowskich WSOP. Śmiem twierdzić, że jeśli Hellmuth dostatecznie się nie przygotuje, tylko przystąpi z marszu do rywalizacji, czeka go bardzo niemiłe rozczarowanie. Z drugiej strony tak samo myślałem również przy okazji jego pojedynku z Esfandiarim, a potem za każdym jednym razem przecierałem oczy ze zdziwienia.
Słowo na niedzielę – zapowiedź
Zanim przyłożę głowę do poduszki, podzielę się z Wami jeszcze moimi planami. Od teraz w każdy niedzielny poranek będę publikował na PokerGround artykuł pod tytułem „Słowo na niedzielę, czyli hasłowy przegląd bieżących wydarzeń”. W tym cyklu będę opisywał sprawy bieżące, które w ostatnim tygodniu przykuły moją uwagę. Oczywiście nacisk będę kładł na tematy pokerowe, ale nie tylko takie. Niniejszy wpis możecie traktować jako wstęp do właściwej serii.