Zaledwie kilka dni minęło od zakończenia festiwalu Poker Fever Series w Rozvadovie. Odespałem już swoje, dziś wróciłem do pracy i zdecydowałem się na napisanie kilku zdań komentarza. W jednej części piszę bardziej serio, w drugiej z przymrużeniem oka. Każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie.
Tematem nadrzędnym w trakcie całego festiwalu była frekwencja, która negatywnie zaskoczyła organizatorów oraz osoby relacjonujące wydarzenia z King’s Casino, czyli Jacka Danielsa oraz mnie samego. Pule gwarantowane najważniejszych turniejów prawie się obroniły, ale odnosimy wrażenie, że coś poszło nie tak – szczególnie w pierwszym tygodniu trwania festiwalu.
Frekwencja
Tego się najbardziej obawiałem i niestety moje obawy były słuszne. W trakcie festiwalu – głównie w pierwszej części – zabrakło ludzi. W pierwszych dniach ciężko było spodziewać się tego, że szturm na kasyno przypuszczą Polacy. W kraju mieliśmy długi weekend, piękną pogodę i myślę sobie, że ja też wybrałbym możliwość obcowania z naturą, a nie wielogodzinne przesiadywanie przy stole, i to w pomieszczeniu, do którego nie dochodzi naturalne światło. Rozumiem, że majowy Fever był w większym stopniu skierowany do Czechów i Niemców, którzy długiego weekendu nie mieli, niż do Polaków uprawiających „smażing” i „łomżing”, ale jak widać, goście zza granicy też wybrali wodę, las, piwo i karkówkę z grila, a nie karty i żetony. Dla mnie majówka w ogóle jest terminem chybionym na organizowanie takiego wydarzenia.
W pierwszych dniach wyglądało to tragicznie. W turniejach, które wystartowały i miały gwarantowane pule nagród, pojawiały się duże overlaye. Wiele eventów nie wystartowało. Po kasynowych korytarzach hulał wiatr, a liczbę grających Polaków będących na miejscu można było policzyć na palcach dwóch rąk (włączając w to Jacka Danielsa i mnie samego). Niemców, Czechów i graczy innych nacji też było jak na lekarstwo.
Coś drgnęło w drugiej połowie festiwalu, a dokładnie to w trakcie dnia 1C Poker Fever CUP. Wtedy zobaczyliśmy to, na co mieliśmy nadzieję od samego początku. Kilkudziesięciu Polaków. Pełne stoły. Gwar i w końcu tę gorączkę, której do tej pory w majowym Feverze brakowało. CUP prawie się obronił pod względem puli gwarantowanej, Main Event również, ale naprawdę dumni możemy być tylko z jednego eventu, z High Rollera, w którym uzbierały się 133 rejestracje, co stanowi rekord w historii Poker Fever Series.
***
Pietras miał okazję siedzieć przy jednym stole z graczem, który na co dzień zajmuje się obsługą medialną festiwali German Poker Days itp. Ten człowiek mówił, że przyjechał do King’s Casino prywatnie, specjalnie po to, aby wziąć udział w turniejach Poker Fever, bo dawno nie widział tak ciekawego i zróżnicowanego harmonogramu gier w czasie jednego festiwalu. Był autentycznie zszokowany tym, że frekwencja pozostawia wiele do życzenia.
***
Rozprawa o przyczynach niskiej frekwencji wychodzi poza ramy tematyczne niniejszego artykułu. Organizatorzy wiedzą, co nie zagrało, i wierzę, że na przyszłość wyciągną wnioski z lekcji, którą otrzymali w Rozvadovie.
Z drugiej strony chciałbym wyraźnie podkreślić, że sama marka Poker Fever odniósła duży sukces. Ktoś, kto nie śledzi wydarzeń w branży i nie zna realiów w niej panujących, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ciężko graczowi, który istnieje na rynku od zaledwie roku, zorganizować 13-dniowy event w jednej z europejskich stolic pokera – to się właściwie nie zdarza. Duże słowa uznania należą się dla organizatorów, którym od strony biznesowej udało się wznieść na absolutne wyżyny.
Kolejne eventy Poker Fever
W czerwcu i w lipcu karawana turniejowa wraca do Ołomuńca. Znane są już daty weekendowego minifestiwalu Poker Fever CUP – od 29 czerwca do 1 lipca – oraz 9-dniowego festiwalu Poker Fever Series, w dniach od 23 do 31 lipca. Satelity do obu wydarzeń już są dostępne na PartyPoker.
Moim (przymrużonym) okiem
W niniejszej sekcji podzielę się Wam spostrzeżeniami, które najbardziej utkwiły mi w głowie w czasie minionych – prawie – dwóch tygodni.
Kasyno i Rozvadov
Kilka burdeli, kilka hoteli, ChiKKita Massage i kasyno. Jakim cudem do tego miejsca przyjeżdżają najwięksi: WSOP, WPT, PartyPoker, 888poker i inni? Odpowiedź jest prosta – w środku pokerzyści znajdą wszystko, co potrzebne jest do tego, aby w komfortowych warunkach rywalizować przy stołach. Po drugie, niewiele jest miejsc, które byłyby w stanie pomieścić jednocześnie tylu graczy. To wszystko sprawia, że nawet kasyno położone na totalnym zadupiu odniosło sukces i przewiduje się, że z upływem czasu jeszcze bardziej będzie rosło w siłę.
Nowa część, która wybudowana jest w stylu amerykańskim, wygląda obłędnie. To nie plotki, że w vipowskiej toalecie w pisuarach umieszczony jest lód. To nie mity i legendy mówiące o tym, że po wizycie zaledwie kilku polskich graczy „chodzących” w wadze ciężkiej, jeśli chodzi o podnoszenie ciężarów, w barze zabrakło dobrze zmrożonej substancji. W końcu coś na minus – to akurat trzeba poprawić…
Stół telewizyjny
Stół telewizyjny robi naprawdę ogromne wrażenie. Fioletowe logo Poker Fever wyglądało fantastycznie na dużym telebimie oraz na mniejszych ekranach, które spełniały rolę band oddzielających miejsca dla widzów. Szczena mi opadła, jak zobaczyłem, że do obsługi całej transmisji nie potrzeba ani jednego kamerzysty. Kamery, które łapią obraz w wysokiej jakości, a wyglądają jak część systemu monitoringu, zamontowane są na stałe. Całość z realizatorki obsługuje jeden „gałkowy”. Nie ma kabli, kranów, całego tego żelastwa – nie ma dodatkowych osób kręcących się przy stole.
Niestety transmisja prowadzona z Ołomuńca realizowana jest w sposób klasyczny. Operatorzy, wielkie kamery. Ciężko dopchać się do stołu. Często z Jackiem nie widzimy nawet kart na boardzie i musimy posiłkować się tym, co pokazane jest 20 minut później na streamie. W Rozvadovie przynajmniej all-iny „rzucane są” na największy ekran, a do pełni szczęścia brakuje tylko tego, żeby realizator pokazywał każde rozdanie po wyłożeniu pierwszych trzech kart wspólnych. W przerwach na tasowanie kart śmiało mogą lecieć reklamy.
Jakiż on wielki!
To nie jest dialog z garażowego filmu krótkometrażowego produkcji niemieckiej, tylko moja reakcja na pojawienie się na sali gier Kapustarego. Mówię Wam od razu – telewizja kłamie. W oku kamery w ogóle nie widać, że gość ma taki wzrost, takie gabaryty i fryzurę, której ułożenie zmienia się kilka razy na godzinę i nikt nie wie, z czego to wynika. Sam właściciel pewnie też nie wie.
Skoro już zahaczyliśmy o niemieckie kino dla koneserów, to warto odnotować fakt, że przynajmniej raz dziennie goście kasyna mają przyjemność oglądać na ekranach niezłą „rąbankę” – cycki na wierzchu i wszystko inne. Gdy odbywają się turnieje, to wszystkie sloty zajęte są przez zegary, ale gdy eventy się kończą, to przy odrobinie szczęścia można natrafić na akcję-penetrację na dużym ekranie. Jak dla mnie, to któryś z techników, który już pewnie w firmie nie pracuje, zostawił na odchodne tzw. „Easter Egg” – żarcik taki. Mnie to rozbawiło, daję lajka.
Inny profil graczy
Gdy zapraszałem Waś do śledzenia mojej relacji z Rozvadova, typowałem, że na ten event zjadą gracze, którzy pokera traktują bardziej poważnie. W uproszczeniu określmy ich mianem graczy regularnych. Spodziewałem się, że z tego powodu średni gracz będzie prezentował wyższy poziom pokerowych umiejętności. Bardzo się myliłem. Ogólnie najwięcej to było „ogórów”. Wielu z nich „oszukało” naszych grajków niekonwencjonalnymi zagraniami. Widziałem to na własne oczy, a o fantazji rywali wspominali też nasi pokerzyści oraz krupierzy z Polski. Value w eventach turniejowych oraz w grach cashowych było ogromne. Trzeba tylko pamiętać o jednym – jak siada się do cashy z osobami, które losowo wciskają guziki, trzeba mieć odpowiednio zasobny bankroll, bo na „run good” nie poradzi nic nawet sam Phil Ivey.
Rozvadov zaskoczył mnie również tym, że na festiwal przyjechał inny profil graczy jeszcze pod innym względem. Gdy jesteśmy w Ołomuńcu, „na palcach jednej ręki” można policzyć osoby, które nie piją alkoholu. Tutaj było odwrotnie – „na palcach jednej ręki” można było policzyć osoby, które piły alkohol (a w dużych ilościach to naprawdę jednostki). Podobnie jak Malinka odniosłem wrażenie, że głośne krzyki i pijacki bełkot niespecjalnie pasują do tego miejsca. Go4Games Casino jest pod tym względem znacznie bardziej „polskie”.
Mógłbym jeszcze wiele pisać na temat wizyty w imperium ojca Leona, w końcu byłem tam prawie dwa tygodnie, ale już teraz widzę, że wyplułem z siebie całkiem sporo tekstu i całość może stać się niestrawna. Jak przypomnę sobie jeszcze coś ważnego, to wypuszczę drugi odcinek podsumowania. Dziś już dziękuję za uwagę. Do następnego wpisu na blogu.
PS: Większość zdjęć zamieszczonych w niniejszym wpisie pochodzi z albumów, których autorem jest Jack Daniels. Odwiedźcie profil Poker Fever i zobaczcie, jakie perełki „wypstrykał” dla Was redaktor naczelny Pokertexas.