Przyzwyczailiśmy się do tego, że z grą w pokera, z naszym hobby i pracą musimy się ukrywać. A przynajmniej nie pchamy się z tym, co robimy, na afisz. Nie wiedzieć czemu, od lat main stream kojarzy grę w pokera głównie z kołem ruletki, z kośćmi do gry, a pokerzyści traktowani są przez społeczeństwo jak typy spod ciemnej gwiazdy.
W sumie się nie dziwię – np. temu to już szczególnie źle z oczu patrzy…
Przez ostatnie kilkanaście lat przywykliśmy też do tego, że albo jesteśmy olewani przez kolejne ekipy rządzące, albo wrzuca się nas i naszą grę do wspólnego wora z ww. kołem i kośćmi, i jeszcze ze slotami. I wiecie co? Mam już tego naprawdę po dziurki w nosie. Na barykady Was może nie wzywam, ale, do jasnej cholery, zacznijmy w końcu powszechnie mówić o tym, jak wyjątkową mamy pasję czy robotę. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Powiem więcej, tego, o czym piszę poniżej, przedstawiciele innych dyscyplin mogą nam nawet zazdrościć.
Grałeś kiedyś, cwaniaczku, w piłkę z Messim?
Nie grałeś! Nigdy nie będziesz grał. Co więcej – parafrazując klasyczne powiedzenie o wizycie w USA – nawet nie znasz nikogo, kto miał okazję sprawdzić się w meczu o stawkę z jakaś gwiazdą światowego formatu.
Myśl o wyjątkowości naszej dyscypliny przyszła mi do głowy po tym, jak obejrzałem relację Pateckiego z Mistrzostw Świata w Szachach Szybkich, które kilka dni temu zakończyły się w Warszawie. Nawiązuję tutaj do szachów, bo jest to dyscyplina w pewnym sensie pokrewna do naszej, tak więc myślę, że analogia jest poprawna.
W trakcie trwania tej imprezy kolega autora, Bartosz „xtentacion” Rudecki, miał możliwość rozegrania partii szachowej w barze z samym Magnusem Carlsenem. Wielokrotnego mistrza świata nie otaczał kordon ochroniarzy. Gość nie „gwiazdorzył”, jak robi to większość gwiazd futbolu. Był bardziej swojski niż boski i bardzo mi się to podobało – choć zupełnie mnie to nie zdziwiło. Każdy, kto trochę interesuje się grą w szachy, wie, że Magnus przy szachownicy i z dala od deski jest prawdziwym „koksem”.
W pokerze spotkanie na swojej drodze mistrza jest jeszcze prostsze, szczególnie w środowisku gier online, gdzie czasem wystarczy 50$-100$, żeby skrzyżować rękawice z kimś ze światowego topu. W środowisku gier na żywo może być to nieco droższa impreza, ale da się to zrobić. Im wyższe wpisowe i bardziej prestiżowy event, tym większa szansa na to, że przyjdzie nam grać z kimś naprawdę znanym i dobrym.
W tej kwestii mamy nawet lepiej od szachistów, bo w grze królewskiej amator nie ma szans wygrać z utytułowanym graczem. No, może tylko wtedy, gdy mistrz wyskoczy z kapci…
… a wyjątkowość naszej dyscypliny polega m.in. na tym – i tutaj werble – że my wcale nie jesteśmy bez szans w starciu z największymi gwiazdami pokera.
A wygrałeś kiedyś, cwaniaczku, w piłkę z Messim?
1. Co powiesz na pojedynek na dystansie 10 okrążeń z Maxem Verstappenem?
2. A może rozegrasz dwa sety z Igą Świątek?
3. Czy 3 minuty z Tysonem Fury brzmią interesująco?
Żebyśmy mieli jasność, jak skończyłyby się takie spotkania:
Ad 1. Z „SUPER Maxem” wygrałbyś tylko wtedy, gdyby eksplodował mu silnik, a to tylko przy założeniu, że w ogóle zdołałbyś dojechać do mety i nie rozbiłbyś w tym czasie bolidu.
Ad 2. Z pierwszą rakietą RP przegrałbyś 6:0, 6:0 w 30 minut, z prysznicem, a sukces mógłbyś osiągnąć tylko poprzez kontuzję tenisistki.
Ad 3. „Król Cyganów” zmiótłby Cię w ringu w pierwszej akcji. Przypomnę tylko, że to nie film, tutaj boli nawet przez rękawice.
A teraz wyobraź sobie pojedynek z Doylem Brunsonem, Philem Ivey czy Philem Hellmuthem. Grając z nimi heads-up NLHE, masz od kilku do kilkudziesięciu procent szans na wygraną, jeśli tylko będziesz wchodził all-in w każdym rozdaniu – a to tylko scenariusz dla osoby, która kompletnie nie potrafi grać w pokera. Całkiem niezłe szanse, prawda? Jeśli potrafisz właściwie ocenić sytuację przy stole, Twoje szanse mogą być jeszcze większe.
W pokerze piękne jest to, że w jednym starciu mistrz nie będzie w stanie wykorzystać wszystkich przewag, którymi zmiażdżyłby Cię w długim okresie. Realia są takie, że w grze innej niż „all-in lub fold” wariancja nadal ma ogromne znaczenie, przez co każdy może wygrać z każdym. Coś, co w dyscyplinach technicznych nie jest możliwe, jest codziennością w świecie pokera! Możesz pobić największego z wielkich, o ile nie będziecie spotykali się zbyt często.
W 2022 roku życzę Wam wielu pokerowych sukcesów, ale też wielu spotkań z dobrymi graczami, nie tylko przy wirtualnych stołach, ale przede wszystkim w środowisku live. Bijcie mistrzów pod każdą długością i szerokością geograficzną. Cieszcie się ze swoich wygranych, a jak ktoś będzie kręcił kiedyś nosem na Wasz fach czy hobby, to z podniesioną głową zapytajcie się go: A Ty kiedy, cwaniaczku, będziesz miał okazję zmierzyć się ze swoim idolem? Kiedy będziesz mógł powiedzieć, że w starciu z nim masz kilkanaście procent szans na wygraną?
Nigdy, po prostu nigdy. A my taką możliwość mamy. A to tylko jeden element, który świadczy o wyjątkowości naszej gry.
Poker Fever CUP [styczeń]: Zapraszamy na pierwszy festiwal w nowym roku!