Z wielkim zażenowaniem patrzę na to, co w ostatnim czasie wyprawia Doug Polk. Amerykanin zakończył wczoraj swój challenge, w którym od 100$ miał zbudować bankroll w wysokości 10.000$. Hmm… Byli tacy, co zrobili to lepiej – choćby okryty niesławą Chris Ferguson.
Że Doug Polk potrafi grać w pokera, chyba nikt nie ma wątpliwości. Amerykanin ma na swoim koncie blisko 9,5 mln$ wygranych turniejowych live.
W 2016 roku Amerykanin podjął się zadania zbudowania bankrolla, w którym znalazłoby się 10.000$. Swoją przygodę rozpoczynał od 100$ w kieszeni. Dni roboczych było 58, chociaż cała zabawa trwała znacznie, znacznie dłużej. Po zakończeniu gry media społecznościowe związane z Upswing Poker odtrąbiły wielki sukces.
12 lat temu gdzieś w Ameryce
W marcu 2006 roku, w czasach pokerowego boomu, gdy Full Tilt Poker należał do grona najpopularniejszych poker roomów na świecie, Chris Ferguson podjął się pokerowego wyzwania. Startował od zera, a jego celem również było zbudowanie bankrolla o wartości 10.000$.
Jeśli piszę, że startował od zera, to naprawdę mam to na myśli. Celem challenge’u było pokazanie pokerowej społeczności, że da się zrobić coś z niczego. Ferguson trzymał się ściśle określonych zasad zarządzania bankrollem i sukcesywnie budował swój budżet na grę, aż w końcu osiągnął, a nawet przekroczył, wyznaczony cel. Na ukończenie wyzwania „Jesus” potrzebował 18 miesięcy.
Aż trudno uwierzyć, że ludzi to interesowało
Nie było wtedy Twitcha, nie było streamów. Szybki internet nie był jeszcze wszędzie sprawą tak oczywistą – pewnie mieszkańcy Warszawy śmieją się teraz pod nosem, ale… nie wszędzie były takie możliwości jak w stolicy. Dla mnie, czyli dla osoby, która odczuwała gorączkę związaną z pokerowym boomem, śledzenie postępów Fergusona było niebywale ekscytującą czynnością, mimo iż update o wynikach pojawiał się na stronie FTP, w najlepszym razie, raz na tydzień.
Było to coś wielkiego. Ferguson pokazywał całemu światu, że jeśli się czegoś bardzo chce i człowiek się do tego mocno przyłoży, to właściwie nie ma rzeczy niemożliwych. Próbowałem robić to samo co „Jesus”, niestety los szykował dla mnie inną rolę; zostałem pokerową rybką w akwenie pełnym rekinów. Zasiliłem po prostu pokerowy ekosystem, aby bogatsi mogli być jeszcze bogatsi. Wiele się w tym obszarze nie zmieniło po dziś dzień…
A już mówiąc zupełnie poważnie, może i nie było streamów, na światło dzienne nie wypływały rozdania, dosłownie nic oprócz krótkich komunikatów. Mimo to właśnie z tego okresu pamiętam, jak wiele mówiło się o konieczności prawidłowego zarządzania pokerowym budżetem. Ferguson osiągnął swój cel, bo bez wątpienia przewyższał swoich przeciwników umiejętnościami, a do tego trzymał się reguł bankroll managementu i zapuszczał się na wyższe stawki tylko wtedy, gdy budżet wyzwania to uzasadniał.
Po co to wszystko?
Bardzo mi się to podobało. O wiele bardziej podoba mi się też to, czego dokonał Ferguson, niż to, czego w 58 dni gry dokonał Doug Polk. Niby wszystko teraz jest dostępne, niby możemy śledzić każdy ruch śmiałka, który stara się z nizin wskoczyć na pokerowe wyżyny, ale mi osobiście nie podoba się sposób, w jaki do wyzwania podszedł Amerykanin.
Polk wznowił grę – zrobił sobie przerwę między listopadem 2017 roku a majem 2018 roku – i dość intensywnie zajął się streamowaniem i grindowaniem. Problem, jaki mam z jego wyzwaniem, dotyczy braku poszanowania dla racjonalnych zasad zarządzania bankrollem.
Kilka dni temu w mediach społecznościowych można było przeczytać, że „wielki gaduła” niezbyt dobrze sobie radzi z wypełnianiem warunków challenge’u. Dlatego gdy tylko pojawiła się okazja, Polk zaczął „shotować” wyższe stawki i… akurat jemu się udało. Bariera 10.000$ została złamana. Dla mnie to jednak nieco pyrrusowe zwycięstwo.
Wizerunkowo nie jest to dobre dla pokera – niedoświadczeni gracze mogą mieć w głowie – wybaczcie określenie – „mindfuck”, bo z jednej strony słyszą, że BM to podstawa, a z drugiej strony widzą, że może jest jakaś droga na skróty. I w ten sposób jakiś procent graczy zamiast zajmować się pracą u podstaw, pracuje obecnie nad sklejeniem złotego strzału… i w większości przypadków zaliczy pokerową torbę.
Druga sprawa. Polk jest właścicielem strony treningowej Upswing Poker, której, jeśli dobrze rozumiem, zależy na dobrej reputacji. Nie widzę sposobu, w jaki taka postawa Polka może dobrze wpłynąć na renomę serwisu, który prowadzi. To właśnie od niego powinien wypływać największy spokój, brak pośpiechu. Jak każdy z nas, powinien „drabinkować” po kolejnych stawkach. Tak się jednak nie stało. Odnoszę wrażenie, że w ten sposób Amerykanin „odfajkował” tylko to, co musiał, i ma po prostu problem z głowy. Równie dobrze mógł postawić na czerwone…
Chris Ferguson, który na FTP zarobił miliony dolarów, to był jednak gość…