Gdy mam chwilę wolnego czasu, gdy AK nie chodzi, a moja kobieta jest akurat na spotkaniu ze swoimi koleżankami, często odwiedzam serwis YouTube. Jestem zafascynowany ludźmi, miejscami, wydarzeniami, a właśnie ten portal daje mi nieograniczone możliwości poznawania tychże.
Jedna z serii, którą uwielbiam oglądać, nazywa się „People are awesome”/”Ludzie są wspaniali„. To, co potrafią bohaterowie tych klipów, najlepiej oddają słowa piosenki pt.: „Z pamiętnika młodego zielarza”, którą śpiewał Piotr Fronczewski. Oto interesujący nas fragment:
Biegać, skakać, latać, pływać, w tańcu, w ruchu wypoczywać.
Czasem aż włos się na głowie jeży, gdy oglądam ich popisy. Kolokwialnie rzecz ujmując, idzie „obsrać zbroję”, gdy o życiu lub śmierci decydują ułamki sekund lub centymetry.
Gra, w której stawką jest życie
Za każdym razem, gdy oglądam te filmy, zadaję sobie mnóstwo pytań. Po co to wszystko? Gdzie leży granica ludzkich możliwości? Jak bardzo można przesuwać granicę ryzyka? Dlaczego ci ludzie to robią? Czy są egoistami? Czy oddając się swojej pasji, myślą o tym, co czują ich bliscy? Czy mają napisane testamenty? To tylko niektóre z nich.
Pokerzyści często mają problem z tym, aby swoim bliskim wyznać, w jaki sposób zarabiają na życie. Idę o zakład, że wielu z Was nie mówi całej prawdy swoim partnerom na ten temat. Dlaczego tak się dzieje? Jak dobrze rozumiem, najgorszą rzeczą, jaka może przytrafić się osobie parającej się grami hazardowymi jest bankructwo (wraz z jego następstwami) oraz uzależnienie od hazardu (wraz z jego następstwami). Mimo iż skutki nieodpowiedzialnego uprawiania hazardu mogą być bardzo przykre, to żaden z nas w czasie pojedynczej sesji nie ryzykuje natychmiastową utratą życia lub zdrowia. Pomylisz się raz czy drugi, co najwyżej stracisz stack lub wpisowe do turnieju. Bohaterowie filmów, które tak bardzo lubię oglądać, nie mogą pozwolić sobie na najdrobniejszą pomyłkę. To dopiero jest gra na wysokie stawki…
Wielokrotnie zastanawiałem się, jakiej argumentacji w rozmowach z bliskimi używają osoby, które zajmują się aktywnościami ekstremalnymi? Ostatnio dochodzę do wniosku, że prawdopodobnie nie mówią nic. Bliscy po prostu mają świadomość tego, jak ważna w ich życiu jest pasja, prawdziwa PASJA – przeciwieństwo chwilowej fascynacji czy „zajawki”, jak to mówią obecnie młodzi. Jestem przekonany, że wielu z nich wolałoby nie żyć niż nie móc zajmować się tym, co daje im „niezbędny do życia tlen”. Rozważanie o tym, czy to jest normalne, wychodzi poza ramy tematyczne niniejszego artykułu.
Wyżej, mocniej, dalej
Samorealizacja znajduje się na samym szczycie piramidy Maslowa. Osoby, które uzależnione są od adrenaliny, prawdopodobnie znacznie silniej odczuwają pragnienie spełnienia tej potrzeby. Co się dzieje z takim człowiekiem, który z jakiegoś powodu – choroba, sprzeciw małżonka – nie może oddawać się swojej pasji? Usycha jak niepodlewany kwiat. Taka osoba szybko traci poczucie własnej wartości, zaczyna wpadać w stany depresyjne, jest niespokojna. Zaryzykuję stwierdzenie, że niemożność realizowania swojej pasji jest dla niej większym niebezpieczeństwem niż wykonywanie aktywności, która dla laika może i jest ekstremalna, a dla niej jest po prostu „kolejnym dniem w biurze”. To są profesjonaliści, to są osoby doskonale wyszkolone, i – co może i jest najważniejsze – to są osoby, które bardzo kochają życie! Oni nie robią tego, co robią, z myślą, że mogą zginąć. Oni cholernie mocno wierzą w siebie i w to, że dadzą radę pokonać każdą przeszkodę.
Pasja to największa miłość
Nigdy nie byłem w związku z osobą uzależnioną od adrenaliny, ale tłumaczę sobie to tak, że decydując się na wspólne życie, bierzemy naszego partnera z jego całym dobytkiem, tym namacalnym i tym mentalnym, w tym z jego potrzebami i z pasjami. Jeśli nie potrafimy zrozumieć tego, czym żyje nasza druga połowa, prawdopodobnie nie jesteśmy do siebie odpowiednio dobrani. Nie da się na dłuższą metę dusić w sobie strachu, nerwów, niechęci do tego, co robi nasz partner, bo tłumione, czy nawet głośno wypowiadane, negatywne emocje w końcu przeleją się na tę drugą osobę. Rezultat takiego stanu rzeczy nietrudno przewidzieć.
„Dlaczego się wspinam? Ludzi dzielę na dwie kategorie: takich, którym nie trzeba tego tłumaczyć i takich, którym nie da się tego wytłumaczyć” @PustelnikPiotr #NangaParbat
— Maciek (@osiemtysiecy) 27 stycznia 2018
Bycie w związku z partnerem, którego pasja jest całym życiem, prawdopodobnie nie należy do rzeczy łatwych, a dla większości z nas jest czymś nie do zaakceptowania, jest niczym sport ekstremalny. Trudno jest pogodzić się z tym, że oprócz nas jest jeszcze ktoś inny, ktoś równie ważny albo nawet ważniejszy. I nie mówię teraz o kochance, tylko o prawdziwej miłości do pewnego stylu życia, do nieustającej pogoni za marzeniami, do wiecznej potrzeby sprawdzania siebie i do przełamywania kolejnych barier. Żona Jerzego Kukuczki, Celina Kukuczka, w jednej ze swoich wypowiedzi, którą miałem okazję usłyszeć na YouTube, mówiła szczerze o tym, że ona zawsze wiedziała, że dla jej męża najważniejsze są góry. Czy to oznacza, że mniej go przez to kochała? Absolutnie nie. Kochała go tak bardzo, że pogodziła się z tym faktem, mogła z tym żyć i być jego żoną. Myślę, że byli idealnie dobraną parą.
Inspiracja
Inspiracją do napisania tego tekstu jest dla mnie sytuacja rozgrywająca się obecnie na Nanga Parbat, gdzie o życie walczy Francuzka, Elisabeth Revol, oraz Polak, Tomasz Mackiewicz. O szczegółach tego, co się dzieje, nie będę się rozpisywał, bo o tym możecie przeczytać w innych mediach – polecam te branżowe, a nie TVP Info czy TVN24. Akcja ratunkowa z udziałem Polaków, którzy akurat wchodzili na K2, trwa. Myślami łączę się z poszkodowanymi i z ratownikami.
Napisałem ten tekst, bo jestem dotknięty wypowiedziami osób, które całą sytuację sprowadzają do stwierdzenia „sami są sobie winni”.