Dziś żegnamy bieżący rok, który już jutro będziemy nazywali starym. Z racji tego, że cały dzień spędzam w podróży i wskazane, dozwolone jest robienie wszystkiego, co sprawia, że kilometry biegną szybciej, przyglądam się współpasażerom i ludziom na peronach. Dyskretnie zaglądam też do okien domostw, które usytuowane są blisko kolejowych torów, i staram się odgadnąć, czy jesteśmy szczęśliwi, że nastał kolejny przełom czy nie.

Ciężko powiedzieć, co siedzi w głowach innych. Przesadnego szału nie widać. No, może oprócz ewidentnych przypadków euforii, którą zaobserwowałem w dwóch przypadkach: czekając na przesiadkę na stacji Szczecin-Dąbie, u podchmielonej szczecińskiej młodzieży jadącej chlać, rzygać, palić i bzykać się do jakiegoś niespecjalnie oddalonego (od rodziców) ośrodka oraz u dwóch żuli z Goleniowa, którzy, przyodziani w czapki świętego Mikołaja, męczyli jakieś wino i serdecznie się uśmiechali. Czasem niewiele do szczęścia potrzeba, czasem niewiele potrzeba, żeby wzbudzić uśmiech w innych. Wszystkiego najlepszego panowie i szczecińska młodzieży.

Mnie Sylwester ani ziębi, ani parzy. Znalazłbym dziesiątki powodów do tego, żeby ponarzekać na zeszły rok i rozpościerać czarnowidztwo na następny, ale równie dobrze znalazłbym także dziesiątki powodów, żeby powiedzieć o sprawach fajnych, o tych, które się udały, o tych, z których jestem dumny, i o tym, jak to dobrze będzie się działo, jak tylko zegar wybije północ.

jlo

Problem jednak polega na tym, że w tej symbolicznej zmianie daty nie widzę nic magicznego i nie odczuwam żadnych ciągotek do tego, aby przesadnie ten dzień świętować; w gronie znajomych znany jestem z tego, że lubię ten wieczór po prostu przespać. W tym roku miało być tak samo, ale rzutem na taśmę okazało się, że z moją kobietą będziemy mieli gości, dlatego wsiadłem w pociąg i po 11 godzinach podróży, świeżuteńki, wpadnę na imprezę. Podejrzewam, że wypiję dwa kieliszki dobrze zamrożonej substancji, zakąszę ją bekonowym chrupkiem, i zasnę. I to wszystko się odbędzie jeszcze przed tym, zanim Agata Młynarska – czy ktoś, kto będzie w tym roku mistrzem ceremonii – zdąży zaprosić gwiazdę wieczoru na scenę, a potem przebudzę się na opłatek – wróć! – na „Majkela” z Biedry i fajerwerki, pożyczę wszystkim „darz bór” i zjadę do boksu – gg, wp.

Zaraz mi padnie bateria, także czas dobijać do brzegu. Dziękuję każdej osobie, która w 2016 roku poświęciła chwilkę czasu na przeczytanie moich wpisów. Dziękuję za każde polubienie, a za każdy komentarz nawet dwa razy bardziej – ksiądz 25 lat temu na religii mówił, że jak dzieci śpiewają, to się modlą dwa razy mocniej; cholera, że też nie wiem, jaki teraz jest przelicznik … mam nadzieję, że kurs nie spadł. W każdym razie, ja mam takie podejście do komentarzy pod blogiem.

Życzę Wam zdrowia, miłości, przyjaźni i radości w życiu prywatnym, a w tym pokerowym najbardziej życzę Wam, żeby nie opuszczał Was zdrowy rozsądek.

Polskiemu pokerowi życzę zachowania „status quo”. Wcale nie uważam, że mamy za swoje, że zaczęliśmy grzebać w gównie, które odkryte zaczęło śmierdzieć. Była realna szansa na to, żeby zawalczyć i ustanowić prawo korzystne dla Państwa i dla nas, na którym wszyscy byśmy zarobili, ale zabrakło dobrej woli małych, nie tylko wzrostem, ludzi.

Wszystkim politykom, którzy podnoszą rękę na Konstytucję RP, życzę po prostu bardzo źle. Nie myślcie, że jesteście bezkarni (tfu!)

Szczęśliwego Nowego Roku!

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?