Lance Armstrong

Podczas zakończonego kilka dni temu festiwalu EPT Praga – ostatniego przystanku tej serii – w heads-upie turnieju high roller zmierzyli się William Kassouf oraz Patrick Serda. W czasie decydującej potyczki doszło do niecodziennej sytuacji: Kassouf, który miał zdecydowanie mniej żetonów od swojego rywala, dosłownie kupił od niego zwycięstwo w turnieju i statuetkę. Czy to początek jakiegoś nowego trendu?

Gdy wyłoniona została para finałowa, Serda prowadził nad Kassoufem w stosunku 4:1. Żeby być bardziej precyzyjnym: w heads-upie nie doszło do rozegrania ani jednego rozdania, bo irytujący gaduła z World Series of Poker, który tego dnia obchodził urodziny, porozumiał się po prawie 30 min negocjacjach ze swoim przeciwnikiem i na mocy tego porozumienia:

  • otrzymał 532.500€, zwycięstwo w turnieju i trofeum (oryginalna wypłata dla gracza na drugim miejscu wynosiła 485.600€)
  • a jego rywal zarobił 719.000€ (pierwotnie 765.900€) i zajął drugie miejsce.

Na forum 2+2, w wątku na ten temat można znaleźć wypowiedź gracza (prawie 10.000 postów na tym forum, tak że nie ma powodów do tego, żeby mu nie wierzyć), który osobiście był świadkiem, jak jeden ze znanych grinderów, stały bywalec eventów serii WSOP Circuit będąc w sytuacji „underdoga” w stosunku 10:1, zapłacił swojemu rywalowi z heads-upa za zwycięstwo i mistrzowski sygnet.

Gdy patrzę na taką dystrybucję nagród, w mojej głowie zaczyna rozbrzmiewać utwór zespołu Paktofonika pt. „Priorytety”:

Wszystko ma swoje priorytety, niestety.
Wszystko ma swoje wady, zalety.
Hierarchia wartości, obowiązki, przyjemności,
hip hopowa pokerowa podróż do przyszłości.

Kompozytor: Magik, Fokus

Mówcie, co chcecie, ale mi takie „dealowanie” się nie podoba. W mojej opinii jest to o jeden krok za daleko. Jeśli dobrze rozumiem, to ideą porozumień mających zmienić sposób dystrybucji nagród jest minimalizowanie wariancji, a nie wypaczanie ostatecznych wyników, a nazywając rzeczy po imieniu, a nie cwaniackie, bo tak to odbieram, kupowanie złotych bransoletek, sygnetów i pucharów.

„Patrick Serda has taken some extra equity and for that has handed the title and trophy- EPT News”

„Patrick Serda ma w dupie trofea i tytuły, a teraz chleje, pali i przybija sobie piątki ze swoimi kumplami, bo kasa się zgadza, a wariancja rzeczywiście została zmniejszona do minimum, gdyż do heads-upu w ogóle nie doszło i nie było jak roztrwonić przewagi 4:1, a nie takie rzeczy już w pokerze widzieliśmy. – Doro News”

Stare porzekadło mówi: w gry cash gra się po to, aby zarabiać pieniądze, a w pokera turniejowego gra się dla przyjemności, tytułów, bransoletek i sławy. Odpowiedzcie mi zatem na jedno pytanie, czy kupione zwycięstwo kogoś cieszy? Jestem przekonany, że nie. Osoby z ambicjami, osoby, które, owszem, też grają dla pieniędzy, ale nie zapominają przy tym, że biorą udział w rywalizacji sportowej, takie zachowanie wprawia w zażenowanie.

William Kassouf

Za cholerę nie dałbym sobie zrobić zdjęcia z pucharem po kupionym zwycięstwie (oczywiście ktoś musiałby mi wcześniej przystawić broń do głowy i kazać mi pójście na taki układ). Rzeczywiście radość nie z tej ziemi…

Jestem zdania, że dorosłego, zdrowego emocjonalnie człowieka naciągane sukcesy nie cieszą, a przynajmniej nie powinny cieszyć. Specjalnie napisałem, że dorosłego, bo dzieci to stwierdzenie nie dotyczy; sam pamiętam, jak miałem 5 lat i oszukiwałem moją babcię w grze w „Piotrusia”. Wygrywałem? Czasem tak. I nic innego się wówczas nie liczyło. Też nie miejmy złudzeń: gdyby mi ktoś chciał wówczas zrobić zdjęcie, to suszyłbym swoje (szczerbate) uzębienie nie mniej chętnie niż William Kassouf z kupionym pucharem EPT. Tyle, że ja zachowywałem się w ten sposób w wieku przedszkolnym, a ten typ – który niezmiernie mnie irytuje, bo wywodzi się z tego samego Uniwersytetu Śmieciowego Zachowania ™ co Martin Kabrhel – tego dnia kończył – strzelam – dwudziestą którąś lub trzydziestą wiosnę. Nie wiem, bo fanem tego pana nie jestem – za to szanuję pokerowe umiejętności i podziwiam za zajęcie minimum drugiego miejsca w high rollerze EPT Praga.

Nad zagadnieniem braku szczerości wobec samego siebie, bo moim zdaniem wszystko się do tego sprowadza, zawsze się zastanawiam, gdy słyszę o kolejnej aferze dopingowej w świecie sportu wyczynowego. Czy „koksiarze” robią to wyłącznie dla kasy? Czy ktoś ich zmusza? Czy – o zgrozo – do wspomagania się niedozwolonymi środkami pchają ich chore ambicje? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że prawdę znajdziemy w bramce nr 1, 2 i 3. I nie wiem, który wariant napawa mnie największym smutkiem, w sensie, komu najbardziej współczuję.

Tak, tak, mam świadomość, że „gadule” zależało na tym, żeby utrwalić swój wizerunek w pokerowym mainstreamie, dlatego dla niego mam specjalną bramkę nr 4 i miejsce w zaszczytnej sekcji pokerowych pajaców.

Wszystko ma swoje priorytety…

by Fenekzgavry.

*********************

Jeśli podoba się wam, w jaki sposób piszę, dajcie feedback w komentarzach i kciuka w górę. Będzie to dla mnie największą nagrodą. Jeśli się nie podoba, tym bardziej napiszcie, co mogę robić lepiej. Z góry dziękuję za lajki i każdy merytoryczny komentarz.

Zakładając konto na PartyPoker z kodem DOROPG, otrzymacie: darmowe 20 USD na start, bonus 100% do $500 przy wpłacie min. 25 USD, możliwość wyrobienia za punkty licencji na Holdem Manager 2 lub Poker Tracker 4, możliwość otrzymania za punkty PlayStation 4.

Nie będę ukrywał, że ja również coś dostanę po waszej rejestracji, a wy poprzez wykorzystanie mojego kodu możecie okazać wsparcie dla tego, co robię na PokerGround. Dziękuję.

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?