Często można usłyszeć w pokerowym środowisku dobre rady na temat tego, jak się przymierzyć do „złotego strzału” – jednorazowej wizyty na wyższych niż zwykle stawkach. Teoria na ten temat jest dosyć powszechnie znana. Co jednak, gdy sytuacja się odwraca, a my schodzimy na niższy limit? Jakie powinniśmy wprowadzić poprawki do naszej gry, jeżeli w ogóle?
Spójrzmy na taka sytuację, która chyba każdemu pokerzyście coś przypomina.
Gracz loguje się do swojego ulubionego poker roomu, aby rozegrać krótką sesję. Zwykle gra na stawkach NL50, od czasu do czasu wchodząc na NL100. W ciągu ostatnich miesięcy na dobre przyzwyczaił się do tych stawek, zaczął także kojarzyć i odpowiednio profilować innych regów, którzy pojawiali się przy jego stolikach.
Dzisiaj jednak wszystkie stoliki są zajęte, waiting listy przypominają listę płac General Motors, więc nasz bohater dla zabicia nudy odpala dwa stoły NL10. Wreszcie po kilku okrążeniach bez żadnej akcji – na jednym ze stołów widzi u siebie na small blindzie . To pierwsza para na ręku, jaką dostał w tej sesji. Widzi zagranie do 0.30$ – oczywista kradzież (jak pomyślał), więc decyduje się na 3-bet do 1$.
Na to wszystko gracz z big blinda przebija do 4$. Wtedy button – którego stack pokrywa stacki obu blindów – zagrywa all-in. No dobra, może to i nie była kradzież.
W normalnych warunkach nasz zawodnik nie miałby problemu z wyrzuceniem swoich dziewiątek w tym spocie, uznając, że przynajmniej jeden z rywali ma dużo lepszą rękę. Ale fakt, że musi dołożyć zaledwie 9$ aby zostać w rozdaniu, skutecznie przekonuje go do sprawdzenia tego all-ina. AK z lewej strony, QQ z prawej – dziewiątki nie dostają ratunku na boardzie i mamy sesję na minusie.
Im niżej, tym gorzej
Pomijając szczegóły tego scenariusza, ogólne zjawisko pokazane w tej historii z pewnością jest bliskie każdemu z nas. Od czasu do czasu, z różnych powodów, schodzimy na niższe niż zwykle stawki i zaczynamy grać inaczej, niż zwykle. Inaczej, czyli gorzej.
Nie ma w tym niczego niezwykłego. Ciężko się skupić na grze o centy, kiedy codziennie gramy o dolary. W związku z tym podejmujemy nasze decyzje pochopnie. Poza tym możemy nie doceniać umiejętności rywali z niższych stawek. Oczywiście istnieje bezpośrednia zależność między poziomem umiejętności graczy a stawkami, na których grają, ale też bez przesady. To, że zwykle gramy na limitach dziesięć razy wyższych, wcale nie oznacza, że rywale ze stawek niższych sami będą nam oddawać żetony.
Dostosowywanie strategii w zależności tego, z jakim zestawem rywali gramy, ma oczywiście dużo sensu. Mniej sensu natomiast ma automatyczne rozluźnienie gry tylko dlatego, że wysokość puli nie robi na nas żadnego wrażenia, bo przyzwyczailiśmy się grać o dużo wyższe. A to nie tylko zmniejsza nasze szanse na wygraną, ale również – gdy stawki są na tyle małe, że wszystko nam jedno, czy wygramy czy przegramy – istnieje niebezpieczeństwo, że nabierzemy bardzo złych nawyków. Przede wszystkim złego nawyku nonszalanckiej gry.
Na ten temat wypowiedział się Chris Moorman, z którym rozmawiała Sarah Herring z portalu PokerNews.
Moorman przekonuje, że do każdego eventu – od high rollerów aż do turniejów charytatywnych z niskim wpisowym – podchodzi identycznie. W każdym turnieju liczy się dla niego przede wszystkim współzawodnictwo i chęć wygrania.
Najlepiej to wszystko obrazuje scenka z pokerowej nowelki pt. Shut up and Deal autorstwa Jesse Maya. Główny bohater książki i narrator, Mickey Dane, gra na wysokich stawkach w poker roomie Taj Mahal. Jeden z przyglądających się kibiców zagaduje do naszego bohatera, zadając mu pytania na temat gry. Pyta między innymi o to, jaką wartość mają żetony.
Mickey stara się być uprzejmy, mając nadzieję, że facet wreszcie odejdzie, ale ten jest uparty. „Chciałbym wiedzieć tylko jedną rzecz” – odzywa się natręt. „Jaka jest według ciebie główna różnica między grą na stawkach 100/200 a 10/20?”
Mickey odpowiada: „Limit – jedyną różnicą jest limit”. Koleś pomyślał, że Mickey żartuje.
„Nie, naprawdę chciałbym wiedzieć, jaka jest główna różnica między tymi grami” – ciągnie koleżka.
„Żetony mają różną wartość – te akurat są warte więcej pieniędzy”, odrzekł Mickey. „Widzisz, gdybyśmy grali na stawkach 10/20, wówczas używalibyśmy czerwonych żetonów, a takich tu nie widzisz”.
Odpowiedzi Mickeya wywołują salwę śmiechu przy stole, ale on wyjaśnia, że wcale nie żartował. Jest uczciwy do bólu. Po prostu chodzi o to, że nie możemy pozwolić, aby stawki na których gramy, wpływały na jakość naszej gry i samo podejście do pieniędzy. To, że pula jest mniejsza niż zazwyczaj, nie znaczy, że mamy grać źle.
Pamiętajcie – bez względu na stawki grajcie tak, żeby wygrać!