Eventy bounty, w których część puli rozdysponowywana jest między najlepszymi 10-15% graczy, a reszta przyznawana za wyeliminowanie poszczególnych zawodników to ciekawa forma pokera turniejowego. Bounty to unikalny format, w którym niełatwo o jedną, dobrą strategię. Na pozór turnieje te nie różnią się zbytnio od innych gier. W każdym evencie chcemy przecież eliminować przeciwników, bo dostajemy ich żetony. Tu sprawa jest jednak nieco bardziej złożona.

Andrew Brokos stwierdza, że nawet najlepsi zawodnicy świata nie są pewni jak grać tego rodzaju turnieje. Oczywiście najlepsi pokerzyści każdą sytuację rozważają z osobna, ale poniższe wytyczne Andrew powinny Wam pomóc zbliżyć się do ich sposobu myślenia.

„Nie twierdzę, że mam prosty sposób na gry bounty. Mam jednak zamiar pokazać Wam jak traktować bounty i nasze żetony, tak aby koncepcje takie jak pot oddsy czy EV nadal miały zastosowanie w Waszej strategii. Podam też kilka przykładów najczęściej popełnianych przez graczy błędów w tym formacie, tak abyście mogli wykorzystać je na swoją stronę.

 Niektóre roomy pokerowe stosują “progresywne” bounty, które zwiększa się wraz z liczbą wyeliminowanych przez Ciebie zawodników. W tradycyjnej odmianie kwota ta jest jednak niezmienna, co znaczy, że ma większą wartość na początku gry i maleje wraz z wchodzeniem w dalsze etapy turnieju.

Przykładowo w turnieju WSOP bounty za 1500$ jedna trzecia z każdego wpisowego idzie na bounty. Kolejne 10% to koszty opłacenia pracowników i organizacji eventu. Łatwo obliczyć, że 7500 żetonów, które dostajemy na początku to wartość pozostałych 850$ w tradycyjnej puli.

Przypisywanie żetonom wartości monetarnej może być niełatwe w evencie typu bounty, ale bardzo się przyda, bo jeśli wspomniane 7500 krążków warte jest 850$ z puli, to każdy jeden żeton stanowi (850$ podzielone na 7500) 0,1133 dolara. To z kolei oznacza, że bounty wynoszące 500$ to równowartość 4413 żetonów turniejowych.

Jest jednak pewien haczyk. David Sklansky w swojej książce wyjaśnia, że nie wszystkie pieniądze dostają się zwycięzcy, więc wartość żetonów nie jest linearna. Nasze ostatnie żetony warte są naprawdę sporo, bo ryzykujemy swoje przetrwanie w turnieju, co oznacza, że każdy kolejny żeton wart jest mniej niż uprzednio dodany do naszego stacka. Bounty nie pomagają Ci w żaden sposób dojść dalej w evencie (chociaż żetony zdobyte przy eliminacji na pewno to robią), więc warte są mniej niż prawdziwe żetony i trudno jest je dokładnie przeliczyć na jakąś wymierną wartość w grze.

Dodatkowa kwestia do wzięcia pod uwagę, to Twoje umiejętności. Jeśli jesteś bowiem lepszy niż typowy zawodnik na danym turnieju, to żetony warte są dla Ciebie więcej niż dla innego gracza, nad którym masz przewagę. Wtedy stack 7500 żetonów reprezentuje powiedzmy 9000 w rękach mniej doświadczonego zawodnika.

Bounty to natomiast żywy pieniądz o stałej wartości. Dobry gracz powinien zatem mniej chętnie walczyć o eliminacje przeciwników. Dla kogoś, kto gra słabiej jest to natomiast okazja do wygrania fajnej kwoty, bez walki o lepsze miejsce (co będzie niełatwe przy mniejszym poziomie umiejętności).

Problem w zdobywaniu bounty polega oczywiście na tym również, że musimy mieć więcej żetonów od nich, aby ich wyeliminować. Załóżmy, że Twoi rywale mają po 7500 a Ty tylko 7499. Ile zapłaciłbyś z własnej kieszeni za ten jeden dodatkowy krążek? Bounty to 500$, więc na pewno więcej niż wspomniane wcześniej 0,1133$. Przegranie tego żetonu warte by było jednak niewiele, bo zostałoby Ci jeszcze sporo kolejnych.

Kolejny hipotetyczny przykład. Grasz na stawkach 50/100 i jesteś na big blindzie. Ty i gracz po prawej macie dokładnie po 7500 w stackach. Wszyscy pasują do małego blinda, który zagrywa all-in bez patrzenia w karty. Z jakim zasięgiem powinieneś sprawdzić, jeśli w tym fieldzie prezentujesz przeciętne umiejętności?

Ryzykujesz 7400 żetonów (bo już zapłaciłeś 100 w big blindzie), aby wygrać 15.000 plus dodatkowe 4413 za bounty. To oznacza, że potrzebujesz 38,1 szans na wygraną, aby sprawdzić (7400/19,413 = 38.1%). Tak naprawdę nieco więcej, bo w przypadku podziału puli nie zgarniesz przecież połowy bounty).

Ale chwila! Jeśli przegrasz to odpadniesz z turnieju. Żetony, które masz warte są więcej niż te, które możesz wygrać od oponenta. Pomyśl także o bounty, które mógłbyś wygrać w dalszej części turnieju. Tak długo jak grasz, możesz eliminować zawodników, ale kiedy odpadasz z gry to tracisz tak zwane “bounty equity”. Gdybyś w tym przykładzie miał stack opiewający na 20.000, to wyliczone 38.1% prawdopodobnie byłoby bliższe prawdy.

W turniejach bounty pod uwagę wziąć trzeba naprawdę sporo, jak sami widzicie. Na pewno warto pokusić się o call, gdy nadal będziemy mieć żetony po ewentualnej przegranej, w liczbie pozwalającej na pokrycie stołu. Podobnie jest, gdy mamy już mały stack. Ciężko będzie z nim przetrwać, więc może lepiej zaryzykować, podwoić się i znowu powalczyć o bounty za rywali?

Ciekawą rzeczą jest short stack. Ludzie będą chcieli Cię bowiem wyeliminować i Twoje fold equity przestanie praktycznie istnieć.

Oznacza to, że nie powinieneś kraść pul, tylko skupić się na kompletowaniu silnych układów. Możliwe, że ktoś sprawdzi Cię z byle parą, bo będzie chciał zgarnąć nagrodę za Twoją głowę. Tak więc jako short stack, powinieneś grać bardzo tight. Zostaniesz bowiem sprawdzony, nawet jeśli Twoi przeciwnicy znają tę strategię gry na shorcie.

Rozdanie, które za chwilę omówimy miało miejsce na blindach 50/100. To event bounty z WSOP. Zawodnik z UTG grał bardzo dobrze i miał około 2600 żetonów. Spodziewałem się, że umie grać turnieje bounty. Sam miałem około 6500 żetonów, a reszta graczy przy stole od 9000 do 20000. Nie miałem niby shorta, ale wygrać bounty mogłem tylko od gracza na UTG, więc utrzymanie i ochrona stacka znaczyła dla mnie mniej niż walka o nagrody za głowy oponentów.

UTG otworzył za 250, sprawdziło go trzech graczy. Byłem na SB z A9o. Założyłem, że miał rękę, z którą był gotów zagrać all-in (ze względu na bounty, musiał spodziewać się bowiem swobodnych reakcji innych graczy na jego raise), więc moje A9o nie wyglądało najlepiej. Z drugiej strony spodziewałem się sporo dead money, bo inni zawodnicy najprawdopodobniej spasują, gdy ja przebiję a UTG wejdzie za wszystko. Postanowiłem zaryzykować.

Pula mogła opiewać na ponad 6050 plus bounty za zawodnika na UTG, około 4413. Mój stack i tak już się kruszył. Ryzykowałem 2550, aby wygrać 10.463 i potrzebowałem tylko 23.8%, aby się na to zdecydować. Przeciwko komuś, kto gra tight {88+, AJs+, KQs, AJo+}, A9o ma nieco więcej szans niż 28% equity. Opłacalna decyzja.

25% equity nietrudno znaleźć. Nawet ręce takie jak J6s, 54s i T7o spełniają te wymogi.

Do tej pory nie wziąłem jednak pod uwagę możliwości, że BB zrobi 4-bet. Zakładałem, że nie oceni sytuacji poprawnie i nie będzie wiedział jak szerokim zasięgiem gram. Nawet jeśli doczekam się przebicie, to będzie mnie to kosztować tylko 50 żetonów, czyli nie na tyle, abym stracił znaczącą porcję stacka.

Robię dosyć luźny squeeze w tym momencie, ale BB prawdopodobnie nie będzie ze mną walczył, choć naturalnie powinien. Sam miałby bowiem do zyskania to samo co ja plus jakieś 1025 w dead money ode mnie. Nawet, jeśli zagram all-in to może mnie sprawdzić i przy odrobinie szczęścia zgarnie dwie nagrody bounty i sporą pulkę.

Oczywiście inni zawodnicy po jego foldzie będą mieli podobną szansę. Dlatego A9o jest idealnie do tego zagrania. Początkowo sprawdzili tylko podbicie, więc pewnie nie mają bardzo dobrych układów kart i będę mógł z nimi powalczyć dalej.

Sytuacje tego typu zdarzają się nierzadko, bo ludzie nie rozumieją specyfiki gier bounty. W tym konkretnym przypadku niestety lepiej byłoby gdybym nie był taki „wyedukowany”. Podbiłem bowiem do 1025, UTG wcisnął za 2600, wszyscy spasowali a ja sprawdziłem jak się okazało rywala z KK i przegrałem.

Dlatego właśnie turnieje bounty są tak popularne. Trafiają do doświadczonych zawodników i pozwalają im ładnie zarobić na statystyce i strategii a niedoświadczonym pokerzystom dają szansę na zdobycie nagród bez konieczności dotarcia do dalekiej fazy eventu.”

baner monsterseries

ŹRÓDŁOTwoPlusTwo.com
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.