Psychoanalityk Robert Samuels postanowił przyjrzeć się bad beatom i temu jak pokerzyści mogą się przed nimi bronić, aby z tego negatywnego doświadczenia wynieść jednak coś pozytywnego. Dzisiaj pierwszy z dwóch jego artykułów o strachu, bad beatach i kłamstwach.
Jedną z najtrudniejszych lekcji w pokerze jest ta dotycząca pokerowych bogów, szczęścia i mocy kontrolującej karty. Nic takiego nie istnieje, ale ludzie lubią wierzyć, że istnieje jakiś system sprawiedliwości i nic nie dzieje się bez przyczyny. Prawda wygląda jednak tak, że żaden demon nie zsyła na nas bad beatów, a za swoje błędy winić możemy tylko siebie samych. Los rzuca nam różne wyzwania, ani za karę ani w nagrodę. Im prędzej to zrozumiemy, tym szybciej nasze życie nabierze nowej jakości.
Istotne jest zrozumienie tego, że nikt nie gra w pokera idealnie. Są osoby, które znają się lepiej na matematyce i stosują czasem spektakularne zagrania, ale ich wygrane w krótkim czasie to zasługa dobrych kart. W dużych eventach zazwyczaj doświadczamy kilku kluczowych, dużych rozdań. Od ich wyniku (losowego) zależy bardzo dużo. Nie jest jednak tak, że ktoś ma „szczęście” i magiczne moce. Poker rządzi się wariancją i aby grać w tę grę trzeba być trochę jak alkoholik na odwyku, chodzący do AA. Pełna szczerość i zaangażowanie, plus umiejętność przyznania się do błędów. Pokerzyści są bowiem bardzo często także na swój sposób nałogowcami. Kłamią podczas rozdań i to jest ok, ze względu na blefy, ale poza rozdaniami kłamstwa oznaczają, że nie kontrolujemy siebie i własnych działań.
Czy jesteś uzależniony?
Ludzie z nałogami mają problem z zaprzestaniem danej czynności. Jeśli ciągnie Cię alkohol, narkotyki i zakłady sportowe, to prawdopodobnie poker nie jest dla Ciebie. Substancje te nie wpływają dobrze na psychikę gracza, a ponadto jedno uzależnienie często prowadzi do drugiego. Nałogowcy odczuwają przyjemność w cierpieniu. Freud stwierdził swego czasu, że ludzie nie robią tego, co leży w ich najlepszym interesie, tylko angażują się w auto-destruktywne zachowania, aby uciszyć poczucie winy, wstydu i strachu.
Bycie świadomym własnego siebie
Robert Samuels w trakcie swojej pracy jako psychoanalityk cały czas jest zaskakiwany przez to jak ludzie mocno wierzą w nieprawdziwe wyobrażenia na temat swoich osobowości i zachowań.
Raz grałem z człowiekiem, który wygrywał pulę za pulą i zgromadził spory stack. Podczas przerwy powiedział mi, że uwielbia pokera, każdą chwilę przy stole. Gdy zaczął przegrywać spytałem go czy nadal mu się tak bardzo podoba gra w karty, na co odparł, że to nie ma znaczenia, czy wygrywa czy przegrywa, bo on kocha tę grę. Godzinę później stracił prawie cały stack i mówił coraz głośniej, prawie krzyczał. Na koniec złapał bad beata i wyglądało to tak, jakby miał ochotę przewrócić stół. Facet z całą pewnością nie kontrolował ani siebie, ani swoich emocji ani psychiki.
W książce Bezbolesny Poker, Tommy Angelo pisze o kilku sposobach na ograniczenie tiltu, a jednym z nich jest medytacja. Metoda ta to jednak wypieranie ze świadomości. Moim zdaniem o wiele lepiej jest, gdy gracz akceptuje sytuację, a nie ucieka w próżnię bez znaczenia.
Bad beatów nie można spychać na dalszy plan i zakopywać w piwnicy. Niech za dobry powód ku temu posłuży Wam pewna historia. Miałem kiedyś współlokatora, który medytował codziennie przez godzinę. Kiedy dopadał go jednak stres, to wpadał w szał. Spędził tyle czasu w błękitnej krainie obłoków, że nie umiał już radzić sobie w prawdziwym świcie z problemami i w końcu zaliczył załamanie nerwowe. Metoda na stres i bad beaty to nie zaprzeczanie swoim emocjom, tylko poszukiwanie przyczyn emocjonalnego bólu. Aby tego dokonać trzeba być ze sobą ekstremalnie szczerym. Metoda ta ułatwia ludziom nie tylko grę, ale także życie, tak ogólnie. W kolejnym artykule zastanowimy się nad tym, dlaczego ludzie przy stole sami się okłamują i co z tym można zrobić.