Czy zauważyliście, w jaki sposób poker roomy online odwróciły się od graczy? Jak jeden mąż operatorzy zlikwidowali większość bonusów i dodatkowych atrakcji dla nowych klientów, którzy stoją przed podjęciem decyzji o tym, czy zacząć grać w pokera w sieci.
Patrzę na ofertę poker roomów i głośno myślę sobie o tym, w jakim kierunku zmierza cała branża, przynajmniej w obszarze gry online? Czy zauważyliście, że obecnie bardzo mało robi się dla graczy rekreacyjnych? PokerStars prowadzi narrację, z której wynika, że większość zmian w ofercie podyktowana jest chronieniem interesów tej grupy graczy. Czy tak jest, czy nie, to temat na inną rozmowę, ale ostatecznie nawet ten poker room, który nie kryje swojej niechęci do graczy regularnych, oprócz pięknych słów nie oferuje nowicjuszom niczego nadzwyczajnego. Czy skąpstwo – nie tylko PokerStars, ale właściwie większości poker roomów – sprawi, że w kolejnych latach coraz mniej graczy będzie zasilało pokerowy ekosystem?
Poker roomy online – kiedyś to było rozdawnictwo
Gdy poker online znajdował się w szczycie popularności, było to jeszcze na chwilę przed nastaniem Czarnego Piątku w USA, sprawy miały się zupełnie inaczej. Managerowie poker roomów prześcigali się w ofertach dla nowych graczy, aby mieć pewność, że klient wpłaci depozyt właśnie na ich konto. Na akwizycję przeznaczano wówczas ogromne pieniądze. Nierzadko gracze otrzymywali gotówkę na konto tylko za zarejestrowanie się na danej stronie i za wpłatę minimalnego depozytu. Czasem nie trzeba było robić nawet tego. Czy takie coś jest w dzisiejszych czasach możliwe? Śmiem twierdzić, że nie bardzo.
Freerolle sposobem na zbudowanie bankrolla
Ileż to pokerowych karier rozpoczęło się od wygrania kilku dolarów w darmowych turniejach. Swego czasu freerolle były dużą i ważną składową pokerowego ekosystemu i każdy szanujący się operator miał je w swojej ofercie. Absolutnym hitem był freeroll na Bet365, w którym co tydzień do podziału było aż 5.000$. Gdzie to wszystko można znaleźć teraz? Gdzie gracze mają stawiać swoje pierwsze kroki? Operatorzy drastycznie okroili ofertę darmowych turniejów i pozostawili absolutne minimum. Coś, co w porównaniu z latami świetności w branży byłoby uznane za okruchy i drzazgi.
Gdzie się podziały ligi pokerowe?
Oprócz Blefu Wiśniewskiego, który cieszy się popularnością na Betssonie, ciężko znaleźć w ofertach operatorów ligi pokerowe z prawdziwego zdarzenia. A przecież regularne rozgrywki – darmowe lub z niewielkim wpisowym – od zawsze były idealnym sposobem na związanie gracza z danym poker roomem, a patrząc z drugiej strony, dla nowicjuszy były również świetnym miejscem do zdobywania pierwszych szlifów w grze o mniejszą lub większą stawkę. Ligi budowały też świadomość pokerowych marek wśród graczy.
Ligi miały jeszcze jedno ważne zadanie dla środowiska. Tworzyły wokół siebie społeczność pokerową, która rozrastała się wraz ze wzrostem ligi. Nierzadko nagrodą za wygranie rywalizacji była wejściówka do turnieju na żywo. W grze live spotykali się gracze, którzy do tej pory znali się tylko z nicków z gry online. Nawiązywano nowe znajomości, wymieniano myśli, poszerzano horyzonty.
Sam chętnie uczestniczyłbym w reaktywowanym cyklu SundayPL. Nieważne byłoby dla mnie to, czy gra odbywałaby się na PokerStars czy PartyPoker.
Gadu-Gadu posłańcem dobrych wiadomości
Łza się w oku kręci na myśl o tym, jak kiedyś to wszystko funkcjonowało. Gdy pojawiało się hasło do jakiegoś freerolla, Gadu-Gadu – aż trudno w to teraz uwierzyć – rozgrzewało się do czerwoności. Magiczne zaklęcie, które umożliwiało rejestrację w turnieju, wysyłało się do swoich najbliższych znajomych z zastrzeżeniem „Nikomu więcej nie wysyłaj – po co mamy sobie robić dodatkową konkurencję”. „A mogę tylko do tego?”.
Nawet nie wiecie, jak często otrzymujemy wiadomości z prośbą o podanie hasła do jakiegoś freerolla, który ostał się w ofercie operatora lub jego partnerów. To tylko pokazuje, że wciąż istnieje duże zapotrzebowanie na turnieje tego typu, mimo iż pule gwarantowane są żadne w porównaniu do tego, co było kiedyś.
Gdzie nas to wszystko doprowadzi?
Dzisiaj nie ma co wysyłać, bo takie turnieje nie są organizowane. Dzisiaj możemy liczyć na bonus od depozytu, i to też nie wszędzie. Ostatnio nawet PartyPoker wycofało się z tego pomysłu i zaczęło rozdawać bilety do własnych turniejów. O darmowej gotówce na start, takiej rzędu kilkudziesięciu dolarów, możemy po prostu pomarzyć. Gdzie nas to wszystko doprowadzi?
Czasy rozdawnictwa dawno – i chyba już nieodwracalnie – minęły. Operatorzy, aby w dzisiejszych czasach przyciągnąć na swoją stronę nowych graczy, dają od siebie absolutne minimum. Odnoszę wrażenie, że managerowie wychodzą z założenia, że i tak prędzej czy później gracze do nich przyjdą i nie będą zbyt wymagający. Skupiamy nad tym, żeby naszym klientom dać jak najlepszą ofertę turniejową oraz dostęp do gier cashowych – pewnie wielu z decydentów mogłoby tak powiedzieć. Nic złego nie ma w dopieszczaniu swojej oferty, jednak w tym wszystkim zapomina się o nowicjuszach. O magnesie, który musi działać, żeby do poker roomu tego czy innego przybywali nowi gracze. Tego nie da się robić zerowym kosztem.
Czarne chmury nad branżą w perspektywie 5-10 lat
Zastanawiam się, w jaki sposób rynek będzie wyglądał za 5-10 lat. W jaki sposób taka polityka poker roomów przełoży się na liczbę osób grających w pokera, na liczbę nowych osób, które skuszone atrakcyjnymi bonusami lub zniechęcone ich brakiem będą podejmowali decyzję o tym, czy spróbować swoich sił przy pokerowych stołach? Mówiąc szczerze, w mojej opinii przyszłość wcale nie wygląda jakoś bardzo kolorowo.
Jestem w branży kilka lat, mam wiadomości z pierwszej ręki i mogę z pełną świadomością potwierdzić, że nie ma żadnych sygnałów świadczących o tym, żeby zaciskanie pasa się skończyło i żeby wróciła era rozdawnictwa. Wręcz przeciwnie – co rusz słyszymy informacje o tym, że coś obcięto, coś obniżono, coś zlikwidowano całkowicie, bo to ważne dla graczy „coś” kosztowało poker room zbyt wiele.
Szwedzi kiedyś sprowadzili Arabów do siebie, żeby trochę wymieszać geny, bo poprzez kontakty seksualne osób blisko spokrewnionych rodziło się w tym kraju wiele chorych dzieci. Analogia dosyć nietypowa, ale właśnie taka myśl zaświtała mi w głowie, gdy pomyślałem sobie o tym, co czeka poker roomy za kilka lat – jeśli oczywiście się nic nie zmieni w ich polityce względem nowych graczy. Brak świeżej krwi w ekosystemie jest realną groźbą, która wisi nad pokerową branżą. Duszenie się pokerzystów we własnym sosie nie może doprowadzić do niczego dobrego.
W tym miejscu posłużę się jeszcze jedną analogią. Jeśli w grze cash będzie brało udział kilku graczy, a nie będzie dopływu świeżej krwi, pieniędzy od nowych uczestników rozgrywki, skończy się tym, że kasyno, które organizuje grę, poprzez pobierany rake pozbawi wszystkich środków graczy siedzących przy stołach. Będzie to oczywiście proces – ale taki będzie właśnie mechanizm drenowania kieszeni pokerzystów, jeśli nic się nie zmieni…