Ankush Mandavia gra w pokera już kilka lat, ale dopiero niedawno udało mu się z powodzeniem przenieść ze stołów online do gier na żywo. 31-letni zawodnik obecnie pojawia się regularnie w eventach, a w Super High Rollerze PokerStars Caribbean Adventure zajął swego czasu trzecie miejsce i wygrał 800.000$.

Absolwent Uniwersytetu Georgi zdobył również bransoletkę World Series of Poker (event turbo z buy-inem w postaci 5000$) i obecnie oprócz milionów, wygranych swego czasu w sieci, ma na koncie również ponad 4 miliony z turniejów na żywo.

– Opowiedz nam trochę o sobie. Jakim człowiekiem byłeś w szkole?

– Nigdy nie byłem ani kujonem, ani mięśniakiem. Zawsze stałem gdzieś pomiędzy. Jeśli ktoś potrzebował czyjegoś numeru telefonu, to na pewno miałem go w swojej książce adresowej. Znałem wszystkich i wiedziałem do kogo wybrać się na imprezę, co było dosyć fajne kiedy miało się te dwadzieścia kilka lat.

– Czy już wtedy zainteresowałeś się pokerem?

– Nie. Grałem wprawdzie ze znajomymi, ale nie było to nic poważnego. W tamtym czasie zdarzył się wprawdzie tak zwany efekt Moneymakera, ale nie zainteresowało mnie to zbytnio. Dopiero na studiach zacząłem grać coś więcej. Była taka czwórka znajomych, którzy już wtedy siadali do dosyć wysokich, jak na moje mniemanie w tamtym czasie stawek. Namawiali mnie nawet, abym pojechał z nimi na duży turniej, ale miałem tylko 300$ oszczędności i musiałem odpuścić. Najdroższe gry, do których siadałem były na stawkach 25-50 centów.

– Grałeś głównie na żywo?

– O wiele więcej online. Wpłaciłem 50$ i nabudowałem spory bankroll. Potem niestety wypłacałem część i traciłem resztę. Wpłacałem więc znowu i tak jakoś to szło do przodu. Początkowo tylko cashówki, a potem turnieje za 10 czy 25 dolarów.

– Czy masz skłonności do hazardu? Wiemy, że na studiach grałeś dosyć wysoko, mimo braku finansowego zabezpieczenia.

    – W tamtym czasie wydawało mi się chyba, że nie mogę przegrać. Skoro dało się wygrać, to ja chciałem tego dokonać. Nie myślałem o wariancji. Grałem heads-upy i przyjaźniłem się z kilkoma dobrymi zawodnikami, którzy pomagali mi w rozwijaniu się. Moje pojęcie o grze było bardzo mgliste. Oni pokazali mi jednak, że o kartach można myśleć na wielu poziomach. Ocena zasięgu przeciwnika, levelowanie, tego typu sprawy.

– Kiedy wpadłeś na to, że mógłbyś grać zawodowo?

    – Przez kilka miesięcy wygrywałem regularnie i pomyślałem, że spróbuję, ale nie przestałem pracować nad swoim CV. Pewnego dnia wygrałem jednak już w sumie tyle, że nie mogłem dłużej ignorować tych pieniędzy. Odczekałem jeszcze trochę i powiedziałem rodzicom o tym, że chcę grać w pokera. Przyjęli to bardzo dobrze i spokojnie.

– Czy szczęście miało duże znaczenie na początku Twojej kariery?

          • – Zdecydowanie tak. Wiele osób nie docenia tego jak bardzo pierwszy wygrany coin flip zostaje w pamięci pokerzysty. Z dzisiejszej perspektywy wiem na przykład, że było wiele takich chwil, gdzie mogłem przegrać. Gdybym wtedy porzucił pokera, to dzisiaj nie grałbym tam gdzie grywam.

– Czy myślałeś kiedykolwiek o normalnej pracy, w biurze?

    – Tak, pracowałem nawet kilka miesięcy zaraz po studiach w agencji nieruchomości. Zajmowałem się optymalizacją ich wyszukiwarki. To zabawne, bo dzisiaj rzadko kiedy siadam do komputera w innym celu niż gra i pewnie nie umiałbym zrobić nic z tego, czym zajmowałem się w tamtym czasie.

– Czy łatwo było przejść ze stołów online do gier na żywo? Zmusił Cię do tego Czarny Piątek.

    – Nie było łatwo, bo grałem w zasadzie tylko na komputerze. Eventów na żywo w tamtym czasie było w moim życiu może z 10. Gry online mają do dzisiaj dla mnie urok. Mogę robić, to co robię i nie muszę martwić się hotelami i rezerwowaniem biletów lotniczych. W turniejach live nie można też być tak agresywnym, bo ludzie nie lubią pasować kart. Zajęło mi to chyba z 3 lata, żeby to zrozumieć i się dostosować.

– Jak buy-in za który grasz wpływa na Twoją strategię?

    – Nie ma on znaczenia, choć zawsze miło jest pograć za wpisowe w wysokości 100.000$. Nie zdarza się to tak często. Koniec końców sprowadza się to jednak do rywali przy stole. To do nich trzeba się dostosować, a po kilku minutach przy stole stawka przestaje mieć znaczenie.

baner Maksymalny rakeback na PartyPoker!

ŹRÓDŁOCard Player
Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.