Liv Boeree dorastała w angielskim miasteczku Kent, a później zdobywała tytuł naukowy astrofizyka na Uniwersytecie w Manchesterze. Po obronie pracy zainteresowała się natomiast pokerem.
Liv po raz pierwszy pojawiła się w Ultimatepoker Showdown w roku 2005. Gry uczyli ją tam Phil Hellmuth i Dave „Devilfish” Ulliott.
Przełomem w jej karierze okazał się rok 2010, kiedy Boeree wygrała Main Event EPT San Remo. Był to wtedy największy turniej pokerowy w Europie. Następnie podpisała kontrakt z Teamem PokerStars Pro i do dzisiaj należy właśnie do tej drużyny.
Zarówno na stole jak i poza nim Liv ma spore osiągnięcia (nagroda European Poker Award dla najlepszej pokerzystki przyznawana trzy razy pod rząd, w tym roku pierwsza bransoletka WSOP, itd), ale w tym roku jej kariera została ponownie uhonorowana. Boeree otrzymała bowiem trofeum dla najbardziej inspirującego zawodnika roku w ramach nagród Spirit of Poker Awards.
Boeree (na zdjęciu) to niezmiennie jedna z najbardziej rozpoznawanych pokerzystek świata, a podczas PSC w Pradze strona PokerListings miała okazję przeprowadzić z nią wywiad, którego treść znajdziecie poniżej.
PokerListings: Gratulujemy nagrody Spirit of Poker Award. Kategoria “Najbardziej Inspirujący Gracz Roku” to nie lada zdobycz.
Liv Boeree: Dziękuję. To wyróżnienie rzeczywiście sporo dla mnie znaczy.
PL: Stałaś się wzorcem dla wielu fanek pokera. Czy czujesz się szczęśliwa, czy raczej powoduje to stres?
LB: To wielki zaszczyt, choć jako wzorzec nie jestem idealna. Presja, to poza tym fajny motywator, więc też się przydaje.
PL: Te nagrody nie są przyznawane przez panel sędziowski, a przez czytelników PokerListings. Czy to ma dla Ciebie jakieś znaczenie?
LB: Jasne. Gracze rekreacyjni to większość naszej społeczności i musimy pamiętać, że są oni tak samo istotni jak zawodowcy.
Ich zdanie jest dla mnie znaczące. To często ludzie o szerokich zainteresowaniach i bardzo otwartych umysłach, więc cieszę się, że wskazali na mnie w głosowaniu.
PL: Twoja popularność wynika głównie z działalności charytatywnej poza stołem pokerowym. Nad czym obecnie pracujecie w REG?
LB: Jest jedna taka akcja z udziałem Dana Smitha i braci Crowley. Chcą przekazać na słuszną sprawę milion dolarów. Nie biorę w tym bezpośrednio udziału, ale fundacja REG wspiera ich działania.
W 2018 chciałabym natomiast zająć się dwoma książkami. Jedna będzie o pokerze, a druga, bardziej zabawna o czymś zupełnie innym. Nie wiem jeszcze od której zacznę, ale obie zapowiadają się interesująco.
PL: Czy ktoś będzie pomagał Ci pisać?
LB: Nie. Chcę zrobić to sama, chyba że naprawdę napotkam spore trudności.
PL: W pokerowej branży sporo jest nagród i wyróżnień. Czy miejsce w Hall of Fame to najważniejsze z nich?
LB: Szczerze to ani mnie ono parzy ani ziębi. Może powinno, ale nigdy nie było moim marzeniem dostać się do Poker Hall of Fame.
Trafiają tam w zasadzie ludzie, którzy grali w pokera w latach 90. i zaraz po 2000. Reszta ma marne szanse.
PL: A gdybyś była pierwszą kobietą z Europy w Poker Hall of Fame?
LB: I co z tego? Cała ta hala jest strasznie amerykańska. Dobrze że jest tylko jedna, ale powinna być bardziej międzynarodowa. Może wtedy więcej graczy poczułoby, że lista nominowanych i zakwalifikowanych do PHoF ma jakieś głębsze znaczenie.
Miejmy nadzieję, że sugestie Liv zostaną wzięte pod uwagę. Z jej opinią zgadza się w tej kwestii wielu fanów pokera.