Dzisiaj Steve Salbrede opowie Wam o kilku powodach, które skłaniają pokerzystów do zagrywania, choć często decyzja ta najlepszą w danym momencie raczej nie jest. W poniższych przykładach analizować będziemy gry low-stakes na żywo, jakie spotkać można chociażby w Las Vegas (tak zwany „Donkey Poker”).
Oto 5 niezbyt dobrych powodów do tego, aby betować, a na koniec jeden dobry moment, którego z kolei nie warto odpuszczać.
1. Nie zagrywaj, aby uzyskać informacje
Gracze często mówią coś takiego: „zagram i zobaczę, na czym stoję”. Poker to rzeczywiście gra niekompletnych informacji, więc warto zdobywać dodatkowe dane, ale zagrywanie wyłącznie w tym celu nie jest najlepszym pomysłem.
Załóżmy, że na flopie trafiamy średnią parę. Zagrywamy, żeby zobaczyć, na czym stoimy. Czy informacja ta jednak sprawi, że nasz oponent spasuje? Nie, bo przebicie przeciwnika w zasadzie zakończy dla nas rozdanie, a nam pozostanie tylko zastanawiać się, czy lepiej było poczekać, czy może zagrać mniej.
Podobnie jest w sytuacji, gdy zostaniemy sprawdzeni. Wiemy wtedy tylko tyle, że oponent ma rękę na call. Robi float? Może ma seta i zastawia na nas pułapkę? Czy damy radę go wyblefować? Nie wiadomo. Płacimy za nic.
Nawet przebicie może być blefem ze strony naszego oponenta i nie da nam żadnej informacji. Przeciwnicy w pokerze nierzadko kłamią, więc wiarygodność danych pozyskanych w ten sposób jest znikoma.
Oczywiście czasem dowiemy się czegoś istotnego, ale informacje te można uzyskać czekając i widząc, jak przeciwnik robi to samo lub zagrywa na kolejnej ulicy. Pozyskanie informacji powinno być efektem ubocznym, a nie głównym powodem zagrywania.
Dobre decyzje to najważniejsza rzecz. Za samo zdobywanie danych nikt nam nie odda puli.
2. Nie zagrywaj w celu ochrony swojego układu
Ochrona układu to zagranie, które stosowane jest zazwyczaj niewłaściwie. Prawidłowe zagranie tego typu wymaga subtelności. Często spotykamy się na przykład z tym, że ktoś wcisnął all-in do średniej puli, bo nie chciał, żeby przeciwnik dobrał do koloru. No i wszystko fajnie, tylko po co ten overbet, skoro chcemy, aby oponent dobierał w nieopłacalny sposób, a nie spasował i uniknął popełnienia tego błędu.
Załóżmy, że zawodnik z JJ otwiera za 25$ w Vegas na stole $1/$2. Zazwyczaj podbiłby do 12$. Stara się chronić walety. Tak naprawdę nie chce zostać sprawdzony, ale doprowadza tylko do tego, że na call zdecydują się układy takie jak QQ i KK, dominujące go niemiłosiernie.
Powiedzmy, że mamy KK i zagrywamy 15$ preflop. Na flopie karty to . Zagrywamy 140 dolarów do puli 40. Czy chronimy się przed drawami? Może i tak, ale wyganiamy przede wszystkim drawy, które miały mniejsze szanse niż nasz układ.
Kiedy zagrywamy dla zysku (value betujemy), to stawiamy tyle, ile naszym zdaniem maksymalnie przeciwnik sprawdzi, pobierając tyle „opłaty” za to jego dobieranie ile tylko się da.
Problem z „zagrywaniem dla ochrony układu kart” tak naprawdę wynika ze złego zrozumienia tej koncepcji. Czy spory bet wypłoszy bardzo silny draw? Najprawdopodobniej nie, a przecież słabe układy dobierane chcemy zatrzymać w rozdaniu, aby płaciły za oglądanie kart. Jak sprawdzą to i tak się przed niczym nie obronimy naszym betem, a jak spasują, to stracimy potencjalny zysk.
Nie chodzi o to, aby chronić swoje karty za wszelką cenę, tylko podejmować decyzje dające nam długoterminowy zysk.
3. Nie zagrywaj block-betów
Blocking bet używany jest po to, aby zniechęcić przeciwnika do zagrania o większą kwotę.
Załóżmy, że na river mamy prawdopodobnie rękę, która sprawdzona będzie raczej gorszym układem. Oponent zagra najpewniej około 50$ do puli 100$, więc sami stawiamy 25$ w nadziei na to, że tylko nas sprawdzi i showdown będzie tańszy.
Problemy są tutaj jednakże dwa. Po pierwsze, zagrywać powinniśmy albo po to, aby wyblefować przeciwnika, gdy nadarza się okazja, albo, aby zyskać, gdy mamy lepszy układ. Z pewnością mniejszy, blokujący bet nie daje nam optymalnego zarobku w długim czasie.
Po drugie bet blokujący bez pozycji jest zazwyczaj łatwy do odczytania. Oponent zauważy, że albo chcemy go ogołocić z jakiejkolwiek kwoty z nutsami lub, co bardziej prawdopodobne, nie jesteśmy pewni swojego układu. Taką słabość można potwierdzić zachowaniem w poprzednich rundach licytacji i łatwo wykorzystać za pomocą blefu i przebicia.
Pokerzysta powinien myśleć w kategoriach „blef” lub „value bet”. Jeśli nie jesteś pewny co zrobić, to poczekaj.
4. Nie zagrywaj dla zbalansowania czegokolwiek
Balansowanie naszego zasięgu ma spore znaczenie na średnich stawkach w internecie, gdzie łatwo można zdobyć bazę danych na temat naszych oponentów. Nawet na tak niskich limitach jak $0.50/$1.00 NLH sporo jest zawodników, którzy „wiedzą” o nas wszystko.
Balansowanie nijak ma się jednak do gier na żywo na niskich i średnich stawkach. Tam nikt nie wie o nas na tyle dużo, abyśmy musieli ukrywać swój zasięg. Zagrywajmy w zależności od sytuacji.
Jeśli blefujemy to dlatego, że daje nam to największy zysk, a nie po to, aby balansować cokolwiek. Naszych blefów i tak zazwyczaj nikt nie zobaczy, a gracze nawet po ich zobaczeniu rzadko zmieniają swoją strategię specjalnie pod nas.
Gra NLH na żywo to wolna zabawa. Blefy rzadko powtarzają się w podobnych sytuacjach, więc nie ma co robić cyrku. Większość graczy skupia się głównie na sobie. Jeśli ktoś patrzy Ci na ręce, to skup się na tym zawodniku i zaskocz go, gdy wydaje mu się, że Cię „rozszyfrował”. Wykorzystaj jego zachowania na swoją korzyść.
Głównym celem na stole jest jednak wykorzystanie wad innych, nie balans.
5. Nie zagrywaj po to, aby manipulować swoim wizerunkiem
Manipulowanie wizerunkiem to trochę kontrowersyjny temat. Gracze typu LAG twierdzą, że ich krótkoterminowe decyzje, te przynoszące straty, skłaniają przeciwników do oddawania im pieniędzy w długim czasie gry.
Prawda wygląda jednak tak, że jest to racjonalizacja tego, jak osoby takie chcą na co dzień grać. Steve Salbrede radzi, aby raczej nie bawić się w manipulowanie wizerunkiem, bo możemy napytać sobie więcej biedy niż przyniesie to zysku.
Problem bowiem w tym, że gracze na niskich stawkach nie zwracają uwagi na to, co robimy. Grają zazwyczaj na pierwszym poziomie, myśląc głównie o swoich kartach. Nie warto tracić na nich żetonów, tylko po to, aby wytworzyć wizerunek, którego i tak nikt nie zauważy, no chyba że zrobimy coś wyjątkowo szalonego.
Wariackie zachowania są na stole nierzadko kosztowne i niełatwo będzie nam odrobić te straty, choćbyśmy mieli wizerunek totalnego maniaka. Szkoda żetonów.
I na koniec… Zagrywaj, aby kontrolować rozmiar puli
Powyżej macie powody, które skłaniają do zagrywania, ale czasem lepiej je sobie podarować. Teraz pora na jedną sytuację, kiedy wielu graczy czeka, choć powinni własnie zagrać.
Pokerzyści opowiadają czasem, że zaczekali na riverze „dla kontroli puli”. Prawda jest taka, że bali się, że mają słabsze karty. Mieli na jeden call od flopu i chcieli tanio zobaczyć showdown.
Powiedzmy, że mamy na boardzie . Stać nas na to, aby sprawdzić jeden bet lub samemu zagrać raz. Jeśli jednak zaczekamy, to możemy dotrwać dalej w tym rozdaniu, choć tracimy trochę zysku, bo na flopie tym sporo jest drawów. Jeśli na turnie pojawi się , to zapewne wytrwamy w rozdaniu do samego końca. Z kolei river w rodzaju skłonić nas może do poczekania, jeśli podejrzewamy naszego oponenta, który tanio zobaczył turn, o dobieranie do koloru. Wszystko zależy od tego, jak wyglądały poprzednie licytacje.
Nasze decyzje powinny opierać się o to, co w długim czasie da nam największy zysk, a nie o fakt, że trafiliśmy układ na jeden call/bet i nie chcemy dalej się angażować.