… agresywnym, dobrym graczem?

Badass

Postawiłem znak zapytania w tytułowym zdaniu nie bez kozetki… wróc kozery… wzroć powodu. Dzisiejszy artykuł będzie odrobinę luźniejszy. Ostatnio sporo zrobiliśmy wykresów, tabelek i wyliczeń equity. Nudy, prawda? Trochę poglądowej pseudo-teorii także przyda się. Jak często zadajesz sobie pytanie: „Quo Vadis, graczu?” Jak często klikasz, bo tak trzeba i tak jest fajnie? Dzisiaj o 3-betowaniu, a w zasadzie o 3-betowaniu w cholerę. Zapraszam!

„Mam szeroki 3-betting range, więc ciężko się ze mną gra i rywale będą się mi luźniej wypłacać.”

Tak mniej więcej można streścić myślenie wielu graczy, którzy wyewoluowali z początkowego stadium larwalnego fisha. Czy był to fish-nit, czy fish-loose to nie ma znaczenia. Tacy gracze odkryli, że agresją można wiele zdziałać, wszakże jak to często wspominam po kimś bardziej znanym: „bardzo trudno mieć rękę w NL Hold’em”. Zauważyli także, że latające im przed oczami cyferki w dosyć precyzyjny sposób – na pierwszy rzut oka – wskazują potencjalne ofiary ich agresji.

Oczywistym jest, że najłatwiej jest kontrolować obszar gry preflop. Zbierane statystyki oraz obserwowane zachowania współgraczy z tej fazy zachodzą najczęściej. Nie bez powodu najistotniejszym wskaźnikiem identyfikacji gracza od zawsze i pewnie na zawsze będzie VPIP – voluntary put (moneyz) in da pot (tłum. własne). Od razu widzimy, kto zacz i możemy knuć dalej nasz misterny plan postępowania. Nie inaczej jest z głównym winowajcą zbyt wesołego 3-betowania, czyli wszem i wobec znaną statystyką fold to 3-bet. Ile razy słyszałeś, że jeśli ktoś ma x % fold to 3-bet to masz autoprofit i auto 3-bet i autobot? Any two cards oczywiście dodam gwoli ścisłości. W czym masz problem gościu – możesz zapytać.

Oczywista nieoczywistość.

Oscar_zrzęda_-_kaczyński

Jak mawiał nasz ukochany (ehm.. się zaksztusiłem) były premier to jest oczywista oczywistość. Statystyka ft3b jest bardzo nierzeczywista. Tak, to prawda wskazuje ilościowo procent rąk, które gracz otworzył i spasował do przebicia, ale nic poza tym.  Argumenty? Ależ proszę:

Argument UNO – statystyka zlicza foldy we wszystkich możliwych sytuacjach, na wszystkich możliwych pozycjach. Ktoś może mieć 80% fold to 3-bet, ale skoro na UTG otwiera 10% rąk to myślisz, że ile zrzuci? Są statystyki bardziej szczegółowe. Jasne, ale patrzysz na nie mając 12 stolików otwartych i 5 sytuacji, w których 3-betujesz jakiś randomów? Niesądze…

Argument DUO – jak każda, także i ta stata nie ma w swojej formule osi x. Mówiąc jaśniej, nie jest zobrazowaniem przebiegu akcji, dynamiki. Ktoś może i zrzuca dużo, ale może akurat w tej sesji ma inne podejście, a może stwierdził, że obrywa zbyt mocno? I tu przechodzimy do sedna, czyli:

Argument TRIO – 3-betowanie z czasem staje się intymną zażyłością. Ja 3-betuje Ciebie, Ty 3-betujesz mnie i tak się napierda… przepraszam za słownictwo. Przy takim przebiegu sytuacji – a jest to kierunek nieunikniony – taką statystykę możemy sobie wsadzić. Przeciwnik może i foldować te 75%, ale nam nie odpuści już żadnego 3-betu. Bo nie!

Nie wiem, jak do Was przemawiają te argumenty i czy zatrzymają przed 3-betowaniem w cholere. W zasadzie główny powód i uzasadnienie dopiero przed nami. Co tak naprawdę pokazuje 3-betowanie z dużą frekwencją o graczu? Pierwsza myśl – jest dobrym, kompetentnym rywalem, który potrafi utrzymując szeroki zakres budować dużą pulę w celu wykorzystywania swojej przewagi i generowania kosztownych błędów u przeciwnika. Tak się oceniasz? To świetnie. Teraz o reszcie świata. Druga myśl – stara się wykorzystywać każdą nadażającą się okazję do wygrania rozdania licząc na małe przewagi preflop poświęcając możliwość odebrania większej ilości żetonów w późniejszym czasie. Po prostu 3-betuje z intencją zobaczenia folda. Czy ta druga droga, tak często przecież naużywana i zdecydowanie zbyt mocno wydeptana, niczym trasa pielgrzymki częstochowskiej, jest słuszna? Nie jest, chyba że przeciwnicy, wobec których mamy okazję grać pasują 9 na 10 przypadków 3-betów, co jest już nawet na mikro limitach rzeczą rzadko spotykaną (ah.. te czasy full ringów jakieś 3 lata temu – tam jeszcze takich regów widzieliśmy sporo).

Zwłaszcza posiadając pozycję w danym rozdaniu powiniśmy dwa razy zastanowić się zanim wykonamy 3-bet. Dlaczego? Może w takim razie przykład:

Przykład 1a

Solidny Reg otwiera 3bb z CO, a my na BTN mamy , nasza akcja?

Call.

Mamy mocną rękę, więc pierwsza myśl to 3-bet, ale zastanówmy się, co nim osiągniemy? Przeciwnik zrzuci pewnie wszystkie suited connectory (źle), spasuje zdominowane broadwaye (bardzo żle), część niższych par (neutralnie), 4-betnie dla wartości top range (źle) oraz pewnie 4-bet blefnie czasem jakieś (do dupy).

Sytuacje nie wygląda wcale dobrze. Jak już wymieniłem pozbawiamy się z ten sposób obcowania ze zdominowanym zakresem przeciwnika. Mam tutaj na myśli , [Q][J] itp. Po drugie i równie ważne przeciwnik bez cienia wątpliwości będzie barrelował nasze karty. Na flopie zagra c-bet i po naszym callu może uznać, że mamy parę np. i widząc na turnie zagra kolejny duży bet. To oczywiście idealny scenariusz, ale wcale nie tak mało prawdopodobny. Teraz trochę inaczej…

Przykład 1b

Fish-Maniak otwiera 3bb z CO, a my na BTN mamy , nasza akcja?

Raise.

Gracz przed nami posiada przynajmniej dwukrotnie większy zakres otwarcia od standardowego rega z tej pozycji. C to oznacza? Jego zainteresowanie padło na wszystkie karty z chociaż jedną twarzą i pewnie też większość kart, które łączy jedna cecha – są suited. Taki gracz nie do końca rozumie, o co nam chodzi kiedy go przebijamy, ale jest najczęściej chętny do dalszej gry. Dlatego karta w stylu w tym przypadku jest oczywistym 3-betem, bo rywal nie posiada dyscypliny do zrzucania zdominowanych rąk.

Tutaj sytuacja jest w miarę jasna i nie powinno nam sprawiać problemu rozgrywanie rąk vs. fish. Ale przecież artykuł miał być o zbyt intensywnym 3-betowaniu. W takim razie wracamy do meritum. Ręce, które najczęściej padają ofiarą syndromu bezmyślnego 3-betowania to: niskie pary, , , . Zwłaszcza 3-betowanie par wydaje się nie mieć zbyt dużego sensu, ponieważ naszym podstawowym nastawieniem zawsze powinno być trafienie seta przeciw topowi układów rywala. Jeśli sami wykażemy się agresją, to najpewniej od rąk w stylu KK+ dostaniemy po prostu 4-bet i cześć.

Jak więc zapatrywać się na kwesię 3-betowania, żeby nie skłaniać się w stronę ekstremum. Mam dla Was ( i siebie) oczywiście tabelkę! No może nie w formie tabelki, ale łapiecie o co chodzi. Taki swoisty default na gracza, o którym za wiele nie wiemy lub jest takim sobie regiem, ale nie wiadomo do końca o co mu chodzi:

Otwarcie z pozycji:   UTG, MP   -> przebijamy z  KK-AA,  AK   sprawdzamy z 22-QQ, AsTs, KsTs, QsTs, JsTs, AQof

Otwarcie z pozycji:   CO  -> przebijamy z  JJ-AA,  AK        sprawdzamy z 22-TT, AsTs, KsTs, QsTs, JsTs, AQof, AJof

Epilog.

Cały wywód jak zwykle chciałoby się streścić najlepiej jednym zdaniem. Tym razem nie będę wyczyniał intelektualnych fikołków na własną rękę, ale posłużę się myślą zasłyszaną gdzieś, kiedyś. Autora przeproszę za mój brak pamięci do twarzy. Otóż: każdy bet ( w tym dzisiejszy 3-bet) zawęża zakres przeciwnika, definiuje go, modyfikuje. Chociaż w dużej mierze odnosi się to do graczy świadomych otaczającej ich rzeczywistości przy stole, to czy nawet największy fish czasem nie zrzuci tego na 3-bet? Nie jest suited, więc jest taka szansa.