Znowu gdzieś w Sieci widziałem pytanie o właściwą liczbę stołów, przy których powinniśmy grać jednocześnie. Pora zatem na to, aby przypomnieć nowym graczom, dlaczego ten temat w ogóle nie powinien znajdować się w orbicie ich zainteresowań.

Nowi gracze często pytają o to, czy jak grają ileś tam stołów, to czy przypadkiem nie jest to zbyt mało. Gdy widzę takie pytanie, to od razu wiem, że mam do czynienia z osobą, która w niewłaściwy sposób myśli na temat nie tylko tego konkretnego tematu, ale również na temat gry w pokera ogólnie. Bo czy istnieje jakaś magiczna formuła, która określa to, ile stołów jednocześnie powinniśmy odpalać? Nie. Gramy po to, żeby maksymalizować EV. Stąd też zakładam, że gracz, który zadaje takie pytanie, traci z oczu to, co w tej sytuacji jest najważniejsze, a ulega presji tego, co widział na filmach instruktażowych lub tego, co wyczytał na jednym czy drugim forum.

Skoro nie istnieje żadna magiczna formuła, to na co powinniśmy zwrócić uwagę? Moim zdaniem każda pokerowa przygoda powinna rozpoczynać się od jednego stołu – już pal licho, czy będzie to stół regularny czy zoom, o ile w tym drugim przypadku będziemy mogli korzystać z HUD-a. Jeśli takiej możliwości nie ma – a jest to scenariusz bardzo prawdopodobny – to gdy raczkujesz, zacznij od jednego stołu regularnego, a maksymalnie od dwóch. Głównym celem na samym początku – później również – wcale nie jest wyrabianie volume, a zapoznanie się z mechaniką gry, nabranie pewnego obycia i robienie wszystkiego, żeby przegrać jak najmniej. O ile nie jesteś graczem, który swój debiut na „real money” poprzedził kilkumiesięcznym przygotowaniem (kto tak robi?), to z tą smutną prawdą musisz się pogodzić. Potraktuj to jako tzw. frycowe. Pamiętaj że celem nadrzędnym jest maksymalizowanie wartości oczekiwanej w długim okresie.

Realnie patrząc na sprawę, ciężko o tym myśleć na samym początku przygody. Musisz pogodzić się z tym, że często nie będziesz wiedział, co robisz. Ok, otworzysz tabelki z układami startowymi i zaczniesz według nich angażować się w rozdania. To z miejsca poprawi Twoją sytuację, jednak nie zrobi z Ciebie zwycięzcy nawet na NL2. Od flopa będziesz zdany już całkowicie na siebie i tutaj zaczną się schody. Tylko z jednym stołem będziesz miał dużo do myślenia i dużo roboty, bardzo często będziesz znajdował się w sytuacji, w której nie będziesz wiedział, jak powinieneś zagrać. A teraz pomyśl sobie o tym, że wraz z każdym dodatkowym otwartym stołem liczba przypadków, w których stąpać będziesz po cienkim lodzie, będzie zwielokrotniona. Skoro na jednym stole będziesz tracił, to myślisz, że na czterech będziesz wygrywał? Tak to niestety nie działa. Błędy nakładać się będą na siebie, a do tego zaczniesz odczuwać presję ze strony czasu, co jeszcze bardziej spotęguje negatywny efekt złych decyzji.

Odnoszę wrażenie, że wielu niedoświadczonych graczy, którzy myślą, że „more tables is better”, liczy na to, że wraz ze zwiększoną liczbą stołów zwiększy się częstotliwość, z jaką będą otrzymywać układy premium, czy konkretnie asy, które przecież „zawsze” wygrywają, i że to pozwoli im wygrywać. Niestety nie mam dla Was dobrych wiadomości, bo za każdym rozdaniem, które z punkt widzenia statystyki jest osobnym wydarzeniem, prawdopodobieństwo otrzymania pary asów wynosi zaledwie 0.45%. Powiedzieć, że raczej nie możecie opierać całej swojej strategii gry na tym jedynym układzie, to jakby nic nie powiedzieć. Na Waszą niekorzyść działać będą przynajmniej dwa czynniki: konieczność płacenia blindów oraz ante, a także to, że Wasza strategia będzie bardzo łatwa do rozszyfrowania. Gdy gracz regularny zauważy, że gracie mniej niż jeden procent rąk, będzie potrafił to wykorzystać przeciw Wam. Od tej pory, gdy Wasz układ będzie najlepszy, będziecie wygrywali bardzo mało, a w przypadku, gdy Wasze AA zostanie pobite, będziecie płacili za to stackiem. Nowi gracze notorycznie przeceniają siłę jednej pary, nawet tak silnej jak para asów.

Zachęcam Was do zrewidowania swoich poglądów dotyczących liczby jednocześnie otwartych stołów. Jak pokazałem, zwiększenie ich liczby będzie skutkowało zwiększonym natężeniem problemów, a nie zwiększeniem częstotliwości otrzymywania układów premium. Multitabling nie jest dla graczy początkujących. Ogólnie rzecz ujmując, i może tutaj powiem coś niepopularnego, multitabling jest dla mało kogo! Większość osób, które grają na wielu stołach jednocześnie, to słabi regowie, którzy nie mogąc przebić się do gry na wyższych limitach, dokładają sobie „nowe problemy” na limicie, na którym kręcą się gdzieś wokół zera, licząc na to, że przy stołach będą mniej lub więcej „break even”, a zarobią na rakebacku lub promocjach cashowych organizowanych przez operatorów. Jeśli myślicie o wygrywaniu w pokera w długim okresie, wyzbądźcie się takich planów na wzbogacenie się. Programy lojalnościowe przecież mogą się skończyć z dnia na dzień. Pomyślcie o tym, co będzie potem…

Nie idźcie za głosem stada, skoro stado samo prowadzi się na rzeź. Grajcie na jednym lub dwóch stołach i doskonalcie swoje umiejętności. W drugiej części niniejszego artykułu pokażę Wam, dlaczego multitabling jest tak cholernie trudny. To nie jest, jak wielu z Was myśli, ciągłe foldowanie…

Doro
Pasjonat pokera, który chciałby, żeby gra stała się ważniejszą częścią jego życia. Wybrał się w drogę z NL2 do NL100. Czy kiedyś zrealizuje swój cel?