Pamiętam kiedy na początku mojej „pokerowej kariery” zakończonej głównie na jakże ekscytujących stawkach mikro znajomy spytał mnie (bodajże przy trzeciej partyjce pokera u niego w domu) czy łatwo tiltuje. Zazwyczaj w takich sytuacjach czuję się jak wtedy, gdy spotykam kogoś na ulicy, dana persona krzyczy jowialnie „hej stary, co tam u Ciebie?”, a ja nie mam pojęcia kto to..

freddy claws glove poker tiltNie wiedziałem co mu odpowiedzieć, co z lekkim zażenowaniem, ale i ciekawością przyznałem. W skrócie chodziło o to czy łatwo mnie coś „trafia” i ponoszą nerwy kiedy karty nie „idą” po mojej myśli. Jak się miało kilka gier później okazać byłem wariatem, który poćwiartowałby przeciwnika w ramach ataku szału „po-bad-beatowego”. Na dowód takiego, dosyć słabego podejścia do kwestii kontrolowania swojego tiltu mam do dzisiaj w szafie kolekcję zepsutych w napadach amoku myszek i klawiatur.

Kilka lat i książek później dowiedziałem się dokładnie, że tilt (z angielskiego wychylenie) to po prostu gra w innym niż optymalnym stanie emocjonalnym. Każdy „odchył” od zachowania, które na stole przynosić nam może zysk i dawać radość z dobrze podejmowanych decyzji to psychologiczna pulapka. Bez względu na to czy mowa o frustracji, gniewie, strachu czy zbytniej pewności siebie stan ten (tilt) sprawia, że gramy poniżej swoich umiejętności pokerowych.

Przechodząc do meritum mojego swobodnego dzisiaj artykułu dążę do tego jak zgubny jest dla nas „małpi szał”, w który wprawia nas zła passa. Tak naprawdę na chwilę obecną, gdy większość zawodników wie co robi, mało kto all-inuje się z top parą i nie zdarza się raczej nie zauważyć możliwego koloru na boardzie kontrolowanie swoich emocji to o wiele ważniejszy aspekt bycia pokerzystą niż umiejętności techniczne.

Jaką mam radę na to, aby nie „odbijało nam” w razie niepowodzenia? Trudno kontrolować przecież samego siebie w chwili złości. Przygotować na atak należy się zanim on nastąpi. Sam staram się odchodzić od gry, gdy czuję, że pojawia się we mnie żal do całego świata. Przypomina mi o tym zestaw zasad, które spisane na kartce przypięte są do monitora. Grywam rzadko, ale gdy to robię staram się, aby nie ucierpiało moje zdrowie psychiczne i wątpliwych rozmiarów roll. Co mam tam za magiczne zaklęcia nawypisywane przy kompie, pytacie? Nic wielkiego – „jutro też jest dzień, to tylko poker, natura gry jest losowa, ale dzięki temu zarabiamy w długim okresie” i wreszcie „pomyśl o konsekwencjach, wariacie”. To ostatnie jakoś najbardziej trafia do mnie – ciężko zarobiony bankroll można bowiem szybko stracić, a jak wiemy składające się na niego dolarki nie przychodzą znowu tak łatwo.

Wszystkim życzę spokoju. W nerwach jeszcze nikt nic nie wygrał, chyba, że bójkę w barze. Na pewno nie sesję na pokerowym stole.

Wesker
Nauczyciel, tłumacz, dziennikarz, mąż, świeżo upieczony ojciec i amator pokera. W wolnej chwili lubię powędrować korytarzami tworzonymi w wyobraźni Stephena Kinga. Nie pogardzę także dobrą grą jeśli dać mi jakiegoś pada w ręce. Muzycznie zatrzymany w latach 90-tych.