Podczas wielu pokerowych eventów, w trakcie przerwy gracze dyskutują ze swoimi przyjaciółmi o problematycznych rozdaniach i często otrzymują od nich porady, podobnie jest zresztą w sieci. Na pierwszy rzut oka wydaje się to całkiem naturalne, ale kiedy zaczynamy myśleć o tym dłużej, to możemy dotrzeć do momentu, w którym zaczniemy zastanawiać się, czy takie postępowanie jest uczciwe. Ostatnio problem ten poruszył Lee Davy, który jako przykład przytoczył sytuację ze swojego życia.
Davy kilka lat temu uczestniczył w turnieju pokerowym online i awansował do ścisłej czołówki. Jako, że był to jeden z jego pierwszych sukcesów, ego nakazało mu pochwalić się sukcesem praktycznie na każdym portalu społecznościowym. W ciągu godziny od umieszczenia informacji, skontaktował się z nim jeden z jego przyjaciół i rozpoczęła się dyskusja nad tym, w jaki sposób Lee dotarł tak daleko. Początkowo jego ego mówiło mu, że najlepiej nie zdradzać żadnych szczegółów i samemu wygrać turniej, więc nie prosił przyjaciela o pomoc w podjęciu kluczowych decyzji. Jednak chwilę później wszystko się zmieniło, ponieważ Davy zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel ma większe doświadczenie.
Po raz pierwszy, Lee poprosił swojego przyjaciela o pomoc, kiedy znalazł się na shorcie. Następnie, kiedy okazało się, że przyjaciel pomógł mu wyjść „z dołka”, prosił o jego rady co raz częściej. Lee opowiada, że w głowie już zaczął snuć plany na co wyda wygraną gotówkę i faktycznie rady okazał się na tyle dobre, że pozwoliły mu wygrać turniej. Czy Lee dopuścił się więc oszustwa? Po kilku dniach dogłębnej analizy, Lee uznał, że jednak nie oszukiwał. Co doprowadziło go do takiego przekonania? Według dziennikarza, udostępnienie kart w celu podjęcia bardziej świadomych decyzji, nie różni się niczym od innych form coachingu w świecie sportu.
Jako przykład, Lee podał tutaj boks. Przecież bardzo często zdarza się sytuacja, że trenerem lub mentorem boksera zostaje były pięściarz, który kiedyś walczył z tym samym oponentem. Co trzy minuty, trener/mentor może więc przekazać swoje spostrzeżenia i powiedzieć swojemu uczniowi, jakie słabe punkty ma jego oponent. To dokładnie taka sama sytuacja jak w pokerze, a przecież w boksie nikt nie uważa takich działań za oszustwo.
W dalszej części swoich rozważań, Lee powraca do scenariusza z turnieju, ale tym razem jego przyjaciel również gra w tym turnieju i także awansuje na stół finałowy. „W takiej sytuacji nie tylko on może pomóc mi, ale również ja jemu. Możemy przecież wymieniać się informacjami na temat kart jakie mamy.” Wyobraź sobie tylko jak istotne mogą być te informacje, kiedy w grze pozostaje trzech ostatnich graczy. Czy to oszustwo? Oczywiście, że tak! Myślę, że każdy pokerzysta nie powinien mieć co do tego wątpliwości. Niestety, Lee słusznie zauważa, że mimo iż to jawne oszustwo, to do takich sytuacji dochodzi bardzo często.
Wyobraź sobie sytuacje, kiedy w turnieju pozostają już tylko 3 osoby – sponsor, gracz sponsorowany oraz random. Czy jesteś na tyle naiwny, aby uwierzyć, że w takiej sytuacji nie odbywają się rozmowy, aby uzyskać dwie najwyższe pozycje? Nagrody w dużych eventach są zbyt duże, aby można było pozwolić sobie na grę z honorem, uważa Davy.
Jak więc sami widzicie, sprawę ewentualnej pomocy, trzeba rozważać indywidualnie, zależnie od sytuacji. My sugerujemy jednak, abyś grał po prostu swoje, ponieważ wówczas nie pojawią się dylematy natury moralnej, a potencjalny smak zwycięstwa będzie jeszcze lepszy.